Początek cyklu
Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 64]
No nic, szkoda czasu... Zabieram się za liczenie. Powolutku rozwiązuję podzadania, wyniki niby wychodzą... Wyglądają na dobre. Zabieram się za obliczenie, wyglądającego na najważniejszy, końcowego podpunktu. Wyliczam, podliczam, obliczam... jasny gwint, myślałem, że liczę poprawnie, ale wynik ciągle wychodzi z ułamkiem dziesiętnym nieskończonym. Gdzie popełniłem błąd? Przecież przy właściwym rozwiązaniu na maturze musi wyjść ułamek skończony! A więc, gdzie?!
Otworzyły się drzwi od auli i nasi kochani rodzice wnieśli przygotowane kanapki. Nawet i dobrze - zjem, odpocznę, może wtedy rozjaśni się w łepetynie i znajdę mój błąd w liczeniu...
Wziąłem bułkę. Smaczna. Ser, szynka, masełko, liść sałaty... Jeden kęs, drugi.. oj! Coś jest w środku! Nie tak twarde jak kamień, ale i tak nie do zgryzienia. Dłubię ukradkiem, wyciągam - jakaś mini, mini karteczka, wielokrotnie złożona. Tylko dlaczego wsadzona akurat w masło zamiast w coś mniej tłustego? Ale to nie problem... Najważniejsze, że może dzięki tej karteczce wyciągnę z mej głowy zabitego matematycznego ćwieka...
Rozklejam i rozkładam upapraną w maśle karteczkę... Ciężko idzie, do tego trzeba uważać na komisję egzaminacyjną. No wreszcie! Trzymając pod ławką w zatłuszczonych palcach rozwinięty papier, przeglądam ostrożnie... są zadania! Zaczynam czytać – jest rozwiązanie pierwszego, drugiego, trzeciego... dobra, ale te już mam, gdzie rozwiązania "kolubryny"? Jest czwarte. Dalej jest tylko... białe tło karteczki... A niech ich! "Pomocnicy" zorganizowani przez rodziców rozwiązali te najprostsze! Poszli po najmniejszej linii oporu, zaś z tym najważniejszym piątym zadaniem albo nie zdążyli albo nie potrafili go rozwiązać... Niech ich kule biją, co to za pomoc?! Tylko palce wytłuściłem i nadzieję straciłem!
Patrzę na zegar - jeszcze ponad godzina czasu. Wytarłem dłonie i sam ponownie zabrałem się za szukanie błędu w najważniejszym podpunkcie piątego zadania. Znikąd pomocy... obok siedzą koledzy, którym podrzuciłem wcześniej rozwiązania tych prostszych zadań. Oni więc mi nie pomogą. Sprawdzam powolutku, punkt po punkcie. Niby metoda rozwiązywania jest prawidłowa, chyba zastosowałem właściwe wzory... a na końcu ciągle wychodzi ten nieszczęsny ułamek nieskończony. Ki diabeł?!
Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 66]
Wszelkie prawa zastrzeżone.Podobieństwo do osób, miejsc i zdarzeń może być przypadkowe.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?