Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Centralna Liga Juniorów. Pięć bramek w meczu Escoli z Ursusem, ale najlepszy i tak był obrońca

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Fot. Basia Lenarcik/Akademia Ursus Warszawa
Porażki nigdy nie cieszą, ale 2:3 z Escolą Varsovia nie jest wcale złym wynikiem. Młodzi piłkarze Ursusa Warszawa podjęli walkę z najlepszym, jak na razie, zespołem CLJ U-17 i naprawdę niewiele brakowało, by mecz zakończył się remisem. – Chcieliśmy wygrać – nie ukrywa trener „Traktorków” Arkadiusz Szulc.

O tym, jak trudnym rywalem jest Escola przekonali się niedawno m.in. młodzi piłkarze MKS Polonia Warszawa, którzy podjęli u siebie ekipę z Tarchomina po czterech kolejnych zwycięstwach i zostali dosłownie zdeklasowani (1:6). Na boisku przy Aleksandra Fleminga 2 jeden punkt udało się dotąd wywalczyć tylko Legii Warszawa.

– Znamy dobrze Escolę. Jest mocna, ma dużo indywidualności. Przyjechaliśmy jednak bez kalkulowania. Chcieliśmy wygrać i mieliśmy swoje szanse w pierwszej połowie, które powinniśmy wykorzystać. Nie udało się, a oni strzelili nam gola po rzucie rożnym. Drugą bramkę w drugiej połowie po błędzie naszego bramkarza. To nie był łatwy strzał, bo piłka skozłowała tuż przed nim. Gdyby jednak wyszedł, skrócił kąt i zdecydowanie krzyknął „moja”, to myślę, że by tę piłkę odbił, albo złapał. To było takie zawahanie i bramkarza i obrońców – wylicza trener Arkadiusz Szulc.

Druga bramka mogła ustawić mecz, tak zresztą przewidywali siedzący na trybunach rodzice piłkarzy Escoli. Przegrywając 0:2 Ursus zaczął jednak grać lepiej i na efekty nie trzeba było długo czekać, bo kontaktową bramkę zdobył Patryk Abbassi, a goście wcale nie zamierzali na tym poprzestać i wydawało się, że są w stanie strzelić jeszcze jednego gola. Tak też się stało, bo do siatki trafił jeszcze Oskar Pyrzyna. Znów był to jednak tylko gol kontaktowy, bo chwilę wcześniej Escola wyprowadziła kontrę, która przyniosła jej trzecią bramkę. Na wyrównanie zabrało już czasu.

Mimo porażki Ursus pozostawił po sobie dobre wrażenie. Debiutująca w CLJ U-17 drużyna (miejsce „odziedziczyła” po swoich starszych kolegach z rocznika 2002, a trener Szulc przejął stery w drużynie od Krzysztofa Cegiełki, który jest obecnie jego asystentem) nie pierwszy raz pokazała charakter. – Od samego początku udowadniamy, że nie jesteśmy chłopcem do bicia. Wychodzimy i walczymy – podkreśla trener Szulc. - Tak było już w pierwszym meczu z MKS Polonią Warszawa, również przegranym przez nas 2:3 (bramki dla Ursusa zdobyli Oskar Wójcik i Patryk Abbassi – red.). Spokojnie mogliśmy wtedy wygrać – dodaje.

Wygrali w kolejnym meczu, pokonując u siebie 3:0 AKS SMS Łódź (dwie bramki zdobył Abbassi i jedną Wójcik). – Uwierzyli w siebie i w to, że choć przeskok z Ekstraligi do CLJ jest duży, to jednak jest to dla nich szansa na pokazanie się. Udowodnili sobie przy okazji, że potrafią grać w piłkę i dają radę – podkreśla Szulc.

W trzeciej kolejce jego podopieczni przegrali w Olsztynie 0:1 z Naki, ale była to ich jedyna ewidentna wpadka w tym sezonie. – Przegraliśmy mecz, który spokojnie mogliśmy wygrać nawet 10:0 i nikt nie byłby zdziwiony, bo taką mieliśmy przewagę. Straciliśmy jednak bramkę z rzutu karnego, a od 30. minuty rywale ani razu nie znaleźli się na naszej połowie. Postawili autobusy i wybijali piłki obojętnie gdzie. Dochodziło nawet do tego, że gdy po ich wybiciu chcieliśmy szybko wznowić grę, to trener gospodarzy łapał ją i odrzucał w przeciwnym kierunku. Próbowaliśmy, sami mieliśmy karnego, którego jednak nie wykorzystał Abbassi. Gdyby trafił, to pewnie poszlibyśmy za ciosem. Szkoda, bo mielibyśmy po sześciu kolejkach dziesięć punktów i to byłby bardzo dobry wynik – uważa trener Ursusa.

Od razu dodaje jednak, że siedem punktów i piąte miejsce w tabeli [obecnie dziesięć i czwarte, bo w międzyczasie Ursus pokonał 2:1 Znicz Pruszków - red.] to również powód do zadowolenia. – Jeśli nawet przegrywamy, to po walce, jedna bramką. Stwarzamy sobie sytuację. W tej rundzie celujemy w czwarte miejsce. Chcemy się ograć, zapłacić niezbędne frycowe i wiosną pokazać na co nas naprawdę stać, bo plan jest taki, że pałeczkę oddamy rocznikowi 2004 dopiero za rok – mówi.

Na dorobek punktowy Ursusa złożył się jeszcze bezbramkowy remis z Legią Warszawa u siebie i wyjazdowe zwycięstwo 5:3 nad AKS SMS Łódź, w którym hat-tricka ustrzelił Kacper Lenarcik. Po jednej bramce dołożyli Filip Żołek i Oskar Pyrzyna.

Co ciekawe, choć po sześciu kolejkach bramkowy bilans „Traktorków” wynosi 12-10, to jednak pytany o gwiazdy zespołu Arkadiusz Szulc nie wymienia wcale napastników, tylko środkowego obrońcę, Patryka Jurczyńskiego. – To nasz Franco Baresi, sam mu kiedyś powiedziałem, że go przypomina. Bez niego tracilibyśmy jeszcze więcej bramek, bo on ustawia nam grę od tyłu. W meczu z Escolą był naszym najlepszym piłkarzem, świetnie spisywał się również w innych, choćby tym z Legią. Gdy wiosną byłem asystentem Michała Pulkowskiego, prowadzącego drużynę z rocznika 2002, obaj zwróciliśmy na niego uwagę. Końcówkę poprzedniego sezonu dograł ze starszymi kolegami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Centralna Liga Juniorów. Pięć bramek w meczu Escoli z Ursusem, ale najlepszy i tak był obrońca - Sportowy24

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto