Natalia chciała stworzyć zawodową rodzinę zastępczą. Ma dwójkę swoich dzieci i przyjęła jedno obce. Dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie naobiecywał, a teraz ze wszystkiego się wycofuje. Skandal! Dzieci miały żyć jak w bajce, a urzędnik zafundował im koszmar.
Czteropokojowe mieszkanie wygląda teraz jakby ktoś nie dokończył remontu. Z sufitów wystają kable, na ścianach widać ślady po piecach kaflowych...
- Remont tego mieszkania obiecał nam dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, który namówił mnie, abym została zawodową rodziną zastępczą - wspomina Natalia. - Przecież nikt w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej nie zgodziłby się na powiększenie mieszkania, skoro nie mam odpowiednio wysokich dochodów...
Zbigniew Odya, prezes chojnickiego ZGM, zgodził się na powiększenie mieszkania Natalii za namową... dyrektora Centrum.
- Rzeczywiście była rozmowa z dyrektorem, aby pozytywnie rozpatrzyć wniosek tej pani o powiększenie mieszkania ze względu na dobro dzieci - przypomina sobie Odya. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie ma ona odpowiedniego dochodu, aby je utrzymać, ale dyrektor zapewniał, że kobieta zostanie zawodową rodziną zastępczą dla piątki rodzeństwa. Podeszliśmy do sprawy z ludzkiej strony. Dla dobra dzieci, które jeśli dobrze pamiętam są rodzeństwem.
Natalia zaniosła nawet do PCPR listę potrzebnych mebli i kosztorys przedzielenia pokoi tak, aby dzieci miały dobre warunki do życia i nauki.
- Nie wiem co się stało, ale kiedy już dostaliśmy dodatkowe dwa pokoje i pracownicy ZGM wymienili nam okna i zamontowali instalację elektryczną, dyrektor Centrum wycofał się ze wszystkiego - mówi rozżalona Natalia. - Jak tak można? Gdybym tylko wiedziała, że tak się stanie, to bym w ogóle nie godziła się na podjęcie wyzwania zostania zawodową rodziną zastępczą. Przecież to dyrektor Centrum mnie do tego namawiał, a teraz zostawił samej sobie. Z niedokończonym remontem i zbyt dużym, jak dla naszej czwórki mieszkaniem.
Andrzej Gąsiorowski, dyrektor PCPR w Chojnicach, twierdzi z kolei, że nie obiecywał niczego Natalii, a zwłaszcza nie deklarował remontu.
- Ta pani nie ma piętnastu lat i skoro jest dorosła, to zanim podjęła decyzję powinna zastanowić się czy podoła - komentuje dyrektor. - Nigdy nie inspirowaliśmy tej sytuacji.
Stanisław Skaja, starosta nadzorujący pracę Centrum początkowo wziął w obronę swojego podwładnego twierdząc, że nie jest on w stanie pomóc Natalii.
- Jeśli ta pani udowodni, że takie obietnice miały miejsce, to dyrektor Gąsiorowski niech dokończy remont ze swoich pieniędzy - skwitował.
Cały szkopuł w tym, że Natalia nie ma niczego z Centrum na piśmie. I to najwyraźniej sprawia, że dyrektor jest pewny siebie.
- Na moją prośbę została u starosty przeprowadzona konfrontacja z dyrektorem - mówi Natalia. - Nakrzyczał na mnie i mówił, że niczego mu nie udowodnię, bo nie mam niczego na papierze. A ja chciałam tylko stworzyć dom dla dzieci. Za jego namową...
Imię bohaterki zostało zmienione.
Od autora - Maria Sowisło
W ostatnim tygodniu przygotowywałam dwa tematy (zapraszam do dzisiejszego wydania magazynu "Rejsy") związane z PCPR w Chojnicach, a właściwie jego dyrektorem. Dwie mieszkające na dwóch krańcach miasta kobiety, które nigdy się nie spotkały, na zakończenie rozmów stwierdziły, że placówka kierowana przez Andrzeja Gąsiorowskiego powinna się nazywać Powiatowym Centrum Zniszczenia Rodziny. I te słowa niech będą komentarzem.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?