Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chorwacja moimi oczami

Redakcja
Chorwacja to kraj z pięknymi krajobrazami, dziwnie biegnące granice, wojenne ślady

Na tą wycieczkę namówiła mnie Kruszynka. Chodź, pojedziemy, coś nowego zobaczymy. Jeszcze tam nas nie było...
Tak po prawdzie, to już na Bałkanach byliśmy. W 2000 r. jechaliśmy przez Serbię i Macedonię do Grecji. Na granicy węgiersko – serbskiej dostaliśmy przewodnika, który miał o nas dbać na terytorium Serbii. Naprawdę dbał – nawet ich drogówka nie czepiała się kierowców. Szydło z worka wylazło, gdy mu z nesesera na podłogę autokaru wypadła TT-ka. I w drodze powrotnej – po serbskiej stronie wataha brudnych dzieci razem z psami przeszukująca śmietniki.
Ale to już daleka historia – ubiegły wiek. Jedziemy! Mnie najbardziej interesowały pozostałości po ich ostatniej wojnie (swoją drogą, jak Tito udało się ten wrzący kocioł utrzymać w spokoju?). A Tito wspominają bardzo dobrze – za jego rządów żyło im się dobrze.
Rozglądaliśmy się dokoła. Widać było opuszczone zagrody, postrzelane mury. W Mostarze szliśmy po zabytkowym moście (od niego wzięło nazwę miasto) – odbudowanym po wojnie. Oglądaliśmy również górujące nad miastem wzgórze, z którego snajperzy strzelali do każdej żywej istoty, która się pokazała.
W Dubrowniku – na oko nie widać żadnych zniszczeń. A przewodnik: jak wejdziecie Państwo na mury obronne, proszę popatrzeć na dachy: starych dachów prawie nie widać. Ta piękna nowa dachówka pokrywa budynki, podniesione z ruin. I gdzie się nie spojrzało, tam dominował świeży kolor czerwonej dachówki.
W stolicy Słowenii – Lubljanie tuż obok Mc Donalda w ulicznym straganie sprzedawała lody fajna dziewczyna. Podeszliśmy do niej, bo te lody wyglądały bardzo apetycznie. I słyszymy: „Wy Poliaki?" Odruchowo „Da". „A ja z Wilna – Litwinka".
Informację przekazaliśmy dalej. Dziewczyna miała niezły utarg – każdy chciał kupić lody.
Któregoś dnia szliśmy na plażę. Grupa wyrostków niezbyt pochlebnie (mówiąc delikatnie) wyrażała się o turystach. Przypomniały mi się „teksty" mówione przez mych kolegów Nina i Żelka, jeszcze ze szkoły morskiej. Nie wytrzymałem. Odwróciłem się i puściłem „wiązankę", której nawet Nino by się nie powstydził. Chłoptysiów – językowych bohaterów, zamurowało. Gdy wracaliśmy i również następnego dnia – nigdzie ich nie było widać.
Na tej plaży pojawiała się również kobieta w wieku około 35 – 40 lat, trochę zaniedbana. Oferowała nam do sprzedaży gownarycę – wódkę pędzoną z końskiego nawozu. Amatorów nie znalazła (ale to chyba ze względu na opakowanie wódki – plastikowa półtoralitrowa butelka).
Na razie wystarczy.
Manro 

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto