Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciężki los zagranicznych gwiazd w Warszawie

Rafał Konieczny
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Michał Okla / Polskapresse
Poziom imprez electro w Warszawie systematycznie wzrasta, chwała za to organizatorom. Jednak tzw. "import" (DJ zza granicy) nie jest przepustką do sukcesu, jak pokazują ostatnie miesiące. Szczególnie, jeżeli impreza skierowana jest do osób niepełnoletnich.

Importami zajmują się na przykład DJe Hungry Hungry Models, Sorry Ghettoblaster, Jick Magger, kluby takie jak Kamieniołomy czy 1500m2, a także organizacje: MoveIt, a ostatnio MusicSurfers.
Całuśny piątek, a sobota dniem ruskiego szampana - świętujemy weekend!

Ale artykuł nie o tym. Mimo wzrastającego poziomu artystycznego imprez - ludzie nie przychodzą chętnie na taki clubbing. Czemu? Czy wejściówka jest za droga? Czy może DJ im nie odpowiada? A może to absolutny zbieg okoliczności?

Na pewno na ostatnio obserwowaną niską frekwencję w warszawskich klubach podczas imprez electro ma wpływ wiele okoliczności. Składają się na nie chociażby takie czynniki jak stan psychiczny człowieka w danym dniu, biometeo, pogoda. Te aspekty występują zawsze i raczej nie tłumaczą niskiej frekwencji na dobrych electro-imprezach w stolicy. Moim zdaniem chodzi zupełnie o coś innego.

DJ Macu wystąpi w piątek w klubie Herezja przy ul. Chłodnej

Imprezy electro to (przynajmniej w Warszawie) wydarzenia skierowane przede wszystkim do młodszej publiki - przychodzą na nie licealiści i początkujący studenci. Osoby takie wolą zwykle wydać pieniądze na alkohol niż na samą wejściówkę. Mając do wyboru imprezę ze średnim line-upem w przeciętnym klubie za 10 zł lub imprezę z "importem" w dobrym klubie za 25 zł - wybiorą tę pierwszą. Coraz częściej imprezy z "importem" są organizowane tylko dla osób pełnoletnich (na szczęście).

Młodzi praktykują clubbing po to, aby się odstresować, pobawić się z innymi. Słowo "pobawić" należy w tym kontekście rozumieć cokolwiek dwuznacznie. Tylko nieliczni interesują się tak naprawdę dobrą muzyką electro, nie widzą różnicy między graniem warszawskiego kolektywu Silent Sibilings (z całym uszanowaniem!) a StereoHeroes (z DIM MAKa).

Ula Afro-Fryc: Mam taneczne ADHD! (WIDEO)

Po drugie, na imprezę zwykle nie idzie się samemu, trzeba wziąć znajomych. Nie wyobrażam sobie, aby więcej niż trójka moich przyjaciół poszła na imprezę za 25 zł. Nie interesuje ich kto gra, chcą tanio potańczyć i napić się. Jak już wspomniałem, jest grupka osób, które faktycznie orientują się w muzyce elektronicznej, jednak zdecydowana większość osób chce zwyczajnie spędzić miło czas ze znajomymi.

Oprócz stosunkowo wysokiej ceny wejściówek oraz tego, że wielu znajomych przez to nie chce iść na tak drogą imprezę, duży czynnik na niską frekwencję w klubach ma... Facebook. Tłumaczenie jest niezwykle proste, zobrazuję je na przykładzie. Uznajmy, że klub pomieści 400 osób. Na Facebooku jest zaproszonych 20 000 internautów, z czego półtora tysiąca kliknęło "biorę udział", tysiąc jest "niezdecydowana", a piętnaście tysięcy czeka na odpowiedź. Każdy zdrowo myślący człowiek potrafi szybko obliczyć, że klub nie pomieści tylu osób. Organizatorzy chcąc zarobić będą wpuszczali osoby nie patrząc na to, co się dzieje wewnątrz. Przez to jest ścisk, duchota i zero zabawy. Ludzie rezygnują.

"Bieg dookoła zoo" - event bijący rekordy

Co zrobić, aby na dobre "importy" przychodziło dużo osób? Niestety, nie ma złotej reguły, dlatego trudno cokolwiek radzić. Ostatnia impreza w M25 nie udała się nie dlatego, że był zły line-up (przyjechał włoski kolektyw Pelussje), a dlatego, że to Praga. Toteż, drodzy organizatorzy, jeżeli decydujecie się już na "import" - wybierajcie klub w samym centrum miasta. Może warto pomyśleć o współpracy między organizacjami? Umówić się, że dana organizacja danego dnia robi imprezę, a inne "bastują". Dzięki temu w określonym dniu będzie jeden poważny import i nie będzie miał większej konkurencji (której oczywiście nie da się całkowicie wyeliminować).

Warto byłoby pomyśleć też nad tańszymi wejściówkami. Dobrym przykładem jest agencja MoveIt, która niebawem zorganizuje imprezę w klubie Ósmy Dzień Tygodnia. Gwiazdą wieczoru będzie austriacki kolektyw "The Shit Is Coming Home". Bilety kosztują 15 zł w przedsprzedaży oraz 20 zł pod klubem. To samo tyczy się klubów takich jak Kamieniołomy lub 1500m2, które bardzo często ściągają zza granicy dobrych Djów, a życzą sobie za nich jedynie 10-15 zł. To dobre ceny. I tak należy robić, aby w końcu dobre imprezy zaczęły być naprawdę cenione, bo na to zasługują.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto