Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

CLMF 2010: Tak było pierwszego dnia

Redakcja
Za nami pierwszy dzień festiwalu. Niekwestionowaną gwiazdą był zespół 30 Seconds To Mars!

Relacja na żywo z pierwszego dnia Coke Live Music Festival 2010


Pierwszy dzień Coke Life Music Festiwal jednych zachwycił, drugich znudził, a jeszcze innych zawiódł. Zdania są podzielone, ale jedno jest pewne: to nie Chemical Brothers byli gwiazdą wieczoru. Ten tytuł bezsprzecznie należy się zespołowi 30 Seconds To Mars. Zanim Jared Leto z muzykami zawładnął sceną, publiczność rozgrzewała Sofa, a po nich amerykańska formacja N.E.R.D.

Sofa

Sofa rzeczywiście dobrze spełniła swoje zadanie, choć duża część publiczności wysłuchała ich na leżąco. - Trudno szaleć o 17.30, kiedy się trzyma energię na Chemical Brothers - komentowała Aniela, która przyjechała z Warszawy specjalnie na ostatni koncert. Festiwal rozpoczął się zatem piknikowo: słońce grzało, panowie sprzedawali kiełbasy w bułkach, a panie rozdawały prezerwatywy (które potem fruwały nad publiką w postaci balonów). Gdyby Sofa grała później, pewnie podobałaby się bardziej, ale ich występ otwierał koncerty na głównej scenie. - Dopiero weszliśmy na płytę, jeszcze nie wiemy, co się dzieje, więc najpierw się rozejrzymy, a potem przyjdziemy pod scenę - mówili Piotrek i Marcin, studenci z Wrocławia.


N.E.R.D.

Kiedy na scenie pojawili się muzycy z N.E.R.D., już mało kto leżał na trawie. Pharell Williams w czerwonych spodniach i białej koszuli, nie musiał nawet śpiewać, by się podobać. - On jest słodziutki, nie mogłam przestać krzyczeć - emocjonowała się jeszcze długo po koncercie Kasia, licealistka z Krakowa. - Nie wiem, czy to było zamierzone, czy przypadkowe, ale strojem świetnie dopasował się do miejsca, przecież był flagą biało-czerwoną - dodała dziewczyna.

N.E.R.D. zagrali swoje największe hity, włącznie z utworami, które Pharell wykonywał ze Snoop Dogiem, czy Nelly, ale pokazali też fragment najnowszej płyty. - Słuchajcie, jeśli będzie się Wam podobało, to mówicie, OK? Gramy to dla was i chcemy wiedzieć, czy jest dobrze - prosił fanów Pharell. Emocje brały górę z każdym utworem. Fanki rzucały bieliznę na scenę, a Williams, zbierał wszystkie biustonosze i trzymając je w ręku, śpiewał dalej.

Wszystko byłoby OK, gdyby nie jedna wypowiedź. W pewnym momencie wokalista rzucił ze sceny - Cześć Warszawo! Wśród publiczności słuchać było niezadowolenie, ale artysta dorzucił chwilę potem: - Cześć Kraków, cześć Polsko, cześć cała wschodnia Europo! Czy była to pomyłka? Zdania były podzielone. - Nie no, sorry, gościu nie wiedział, gdzie jest - nie krył oburzenia Kuba, fan N.E.R.D. z Katowic. - Może po prostu tak chciał powitać fanów, przecież tu nie są tylko ludzie z Krakowa. Fakt, powinien raczej zacząć od Krakowa, ale nie czepiajmy się szczegółów - dodała Iwona, koleżanka Kuby. Pharell zostawił za sobą mieszane uczucia, choć trzeba przyznać, zespół mógł dać z siebie więcej.

30 Seconds To Mars

Zdecydowanie wszystko dali z siebie chłopcy z 30 Seconds To Mars. Kiedy Jared Leto pojawił się na scenie, piskom fanek nie było końca. Już pierwsze dźwięki wywołały burzę braw i okrzyków, a potem było już tylko intensywniej. Nikt nawet nie zwracał uwagi na drobne niedociągnięcia dźwiękowe. - Nie interesuje mnie to, cieszę się, że mogłem ich zobaczyć i usłyszeć na żywo - mówił tuż po koncercie Karol, licealista z Warszawy. - Już myślałem, że nie dojedziemy na czas, bo pociąg miał 3-godzinne opóźnienie - dodał fan 30STM.

Zespół miał bez wątpienia najlepszą i największą publiczność spośród wszystkich, grających w pierwszym dniu festiwalu. Morze rąk zrobiło wrażenie na wokaliście. - Stop, czekajcie - przerwał piosenkę. - Zwykle przerywam utwór, kiedy nie wszyscy skaczą, ale tu przerwałem, bo widzę, że wy wszyscy szalejecie! To niesamowite! Kocham was! Czuję się Polakiem, mogę być od teraz Polakiem? - pytał publiczność, a ta odpowiedziała gromkimi brawami i okrzykami. Jared cały czas trzymał kontakt z fanami. - Koncert był świetny, nie miało się wrażenia, jak w przypadku pozostałych, że przyjechali odbębnić to, za co im zapłacono - cieszył się Tomek, student z Rzeszowa. - Genialnie, po prostu ogień, nie mogę znaleźć innych słów na opisanie tego widowiska - dodała Kaśka z Krakowa. Niektórzy mieli wyjątkowe szczęście, bo znaleźli się w finale na scenie razem z Jaredem i resztą zespołu. Pierwszego dnia CLMF Koncert 30 Seconds To Mars był zdecydowanie najlepszy, a Jared zapewnił, że wrócą do Polski w grudniu.

Chemical Brothers

Niestety, nie można tego powiedzieć o występie finałowej gwiazdy - Chemical Brothers. Duet zaczął od mocnego uderzenia, ale z każdym utworem energia opadała. - Nie tego się spodziewałem - mówił w trakcie koncertu Mateusz, student z Krakowa. - Nagłośnienie jest tak fatalne, że nawet teraz możemy spokojnie sobie rozmawiać, a przecież nie stoimy daleko od sceny - dodał.

Najlepsze w tym koncercie były wizualizacje i lasery, świetnie zsynchronizowane z muzyką, ale fani czekali na coś więcej. Przejścia między utworami były momentami za długie, a to nie podobało się publiczności, która wyrażała to raz po raz gwizdami. Zniecierpliwieni ludzie domagali się mocnego uderzenia, co sugerowali brawami i pojedynczymi okrzykami, ale oprócz pojedynczych momentów, kiedy rzeczywiście dźwięk wbijał w ziemię, było monotonnie i zbyt gładko.

Niektórzy nie czekali do końca i powoli wychodzili spod sceny. - Nie wiem, dlaczego tak grają. Słyszałem ich kilka razy, nawet w Polsce i zawsze wychodziłem zmiażdżony, a dziś nawet mnie nie pogłaskali - mówił rozczarowany Nikolas z Lublina.

Na pozostałych scenach zagrali: Rotten Bark, CF98, Donguralesko, L.Stadt (Coke Stage), Spox, Via Team, Sorry, Ghettoblaster, Plastic vs. Pono, Mentalcut (Burn Stage). Te zespoły też miały swoja publiczność, ale jednak cała uwaga była skupiona na Main Stage.

Tłumy kłębiły się także wokół "wigwamu", gdzie do późnych godzin trwały zmagania dj-ów amatorów. Organizatorzy znaleźli też sposób na darmową służbę porządkową. Wystarczyło ustawić stoisko ekologiczne, gdzie za zebranie największej liczby plastikowych kubeczków, dostawało się gadżety i koszulki. Dużym zainteresowaniem cieszył się także namiot masażystów, gdzie można było się zrelaksować, odprężyć, oddając się w ręce profesjonalistów.

Dziś drugi, ostatni dzień Coke Live Music Festival, a na scenie usłyszymy m.in. Muchy, The Big Pink, Panic! At The Disco. Gwiazdą wieczoru będzie zespół Muse.


Wydarzy się: Kino | Koncerty | Teatr | Sport | Wystawy | Imprezy | Kabaret | Festiwal
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto