Grzegorz Korytowski, 52-letni były szef SLD w Sierpcu, miał być pośrednikiem rodziny Olewników w przekazywaniu pieniędzy bandytom.
Teraz prokuratorzy chcą postawić mu zarzut wyłudzania pieniędzy. Kilka dni temu rzecznik SLD Tomasz Kalita oświadczył, że partia rozstała się z Korytowskim. Kim jest człowiek, który miał ocalić Krzysztofa Olewnika, a do którego dziś nie chcą przyznawać się dawni polityczni przyjaciele?
W 20-tysięcznym Sierpcu, powiatowym miasteczku koło Płocka, o Korytowskim wciąż się dyskutuje, choć on sam po rozwodzie wyniósł się do Warszawy, gdzie od roku jest prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej "Kolonia Kasprzaka" na Woli.
Znajomi Korytowskiego, niegdyś związani z samorządem Sierpca, mówią o nim chętnie, ale nie chcą podawać nazwisk.
- Tu rządziła sitwa - wspomina przełom lat 1999 i 2000 jeden z nich. - Typowe dla małego miasteczka: kto nie jest w układzie, nie ma szans.
W szkole Korytowski zapowiadał się na dobrego lekkoatletę, ale kontuzja przeszkodziła w treningach. Po studiach został wuefistą w podstawówce w Sierpcu. Na początku lat 90. wyjechał na budowę do Niemiec. To tam, jak twierdzi jego dobry znajomy, miał poznać Adama W., później urzędnika Ministerstwa Pracy.
- Adam W. został mocodawcą Korytowskiego - mówi były polityk z Sierpca. Udzielał mu porad, gdy Grzegorz został wicestarostą, bywał u niego na imieninach. A Grzesiek jeździł do niego do Warszawy.
Sam Korytowski wyraźnie zdenerwował się, zapytany o Adama W. Nie chce o nim mówić. Są przyjaciółmi, ale nie pamięta, gdzie się spotkali.
Po powrocie z Niemiec handlował trochę samochodami, a trochę pracował w barze swojej żony. I nagle został szefem biura posła Andrzeja Piłata, płockiego barona SLD.
W 2000 r. Korytowski zostaje wicestarostą. "Ja Piłatowi jestem potrzebny, żeby mu szynki i balerony od Olewnika przywozić" - mawiał.
Lubił chwalić się znajomościami z politykami. O Ryszardzie Kaliszu mówił "Rysiu", o Leszku Millerze, że są kumplami. Był przyjacielem Wojciecha Kęsickiego, komendanta policji w Drobinie i organizatora feralnego przyjęcia u Olewników, po którym, w nocy z 26 na 27 października 2001 r., Krzysztof został porwany.
W Sierpcu Korytowski był panem. W Płocku mówiono na niego "lokaj Piłata". W 2001 roku poznaje Joannę Grączewską, atrakcyjną 24-letnią blondynkę z działu windykacji w firmie Olewnika. Dziś jest detektywem, zajmuje się sprawą Olewnika. - Należałam do SLD w Płocku, ale gdy zaczęłam pracować w Drobinie u Olewnika, przeniosłam się do Sierpca - opowiada Grączewska. - A tam szefem koła SLD był Korytowski. To było miesiąc po porwaniu Krzysztofa. Na pierwszym zebraniu SLD, gdy Korytowski dowiedział się, że pracuję u Olewnika, zaczął mnie wypytywać, co wiem o porwaniu. Wielokrotnie potem dawał mi do zrozumienia, że może wiedzieć, gdzie znajduje się Krzysztof. Powiedział, że może być pośrednikiem między porywaczami a Olewnikami. Wiedział, że Krzysztof jest przetrzymywany, że bandyci podają mu narkotyki.
Włodzimierz Olewnik dostał propozycję kupienia za grosze zakładów mięsnych w okolicy. Biznesmen dziś twierdzi, że zyski z tej firmy miały iść na finansowanie "układu płockiego" - lokalnych elit politycznych. Taki miał być, według niego, cel porwania Krzysztofa. Nie okup.
W maju 2002 r. do Olewnika przychodzi "Gienek", gangster związany z grupą Franiewskiego, która porwała Krzysztofa. - Byłam wtedy w firmie, robiłam "Gienkowi" kawę - mówi Grączewska. - To wtedy "Gienek" powiedział, że będzie prowadził negocjacje z porywaczami, a gwarantem miał być Korytowski.
W 2002 r. Korytowski stracił stanowisko wicestarosty, ale z pomocą przyszedł Piłat. Załatwił mu posadę dyrektora spraw socjalnych w Orlenie, a potem prezesa Orlen Laboratorium. W 2005 r. Korytowski poprowadził kampanię wyborczą Jolanty Szymanek-Deresz.
W maju 2005 r. policjanci z CBŚ wpadli do mieszkania Korytowskiego. Postawiono mu początkowo zarzut nielegalnego posiadania broni, amunicji i niemieckiego dowodu osobistego. Jako podejrzany miał dostęp do akt wszystkich dotyczących Krzysztofa Olewnika i "Gienka". Miesiąc później olsztyńska prokuratura umorzyła część postępowania przeciwko "Gienkowi", dotyczącą jego udziału w porwaniu.
Kilka dni temu SLD wydało oficjalne oświadczenie o wykluczeniu Korytowskiego z partii.
- Nie chcemy, aby szkodził wizerunkowi partii - mówi Tomasz Kalita, rzecznik SLD.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?