Co z pozostałościami po szkole Almamer w Warszawie? Budynek straszy od lat. Przejęli go bezdomni i imprezująca młodzież

Przypominamy tekst z października 2022 roku

Ponownie na temat zwrócili nam uwagę mieszkańcy okolicznych bloków. Tłumaczą, że regularnie muszą wzywać służby, ponieważ budynki stały się miejscem noclegowni bezdomnych, imprez młodzieży, generują hałas, a cały rejon z tego powodu jest mniej bezpieczny.

Problem dotyczy obu ruin po tej szkole: jedna jest miejscem wycieczek młodzieży na dach, gdzie 2 lata temu doszło do tragedii, spadła z dachu nastolatka. Część wejść została zabezpieczona, ale nadal można wejść na górę. Policja reaguje na zgłoszenia, ale patrol przyjeżdża, przegania młodzież i odjeżdża, a oni po 5 minutach wracają - tłumaczy nam Pan Michał z lokalnej społeczności.

Strażnicy interweniowali w tym miejscu od początku 2021 roku 5 razy, ale policjanci już aż około 50. To daje nam około 55 interwencji w ciągu 21 miesięcy. Służby przyjeżdżały zatem częściej niż co 2 tygodnie w dokładnie w to samo miejsce. Obywało się bez zatrzymań, ale wydawano mandaty, pouczano, przeganiano z niebezpiecznego miejsca. Jak słyszymy od policji miejsce jest uporczywe, a służby także starały się działać, żeby należycie je zabezpieczyć. Czy też raczej zgłaszać, że powinno być lepiej zabezpieczone, bo to teren prywatny. Skargi przekazywano, współpracowano z dzielnicą.

Okazuje się, że ta praca powoli przynosi efekt. Jak powiedział nam rzecznik dzielnicy Wola, Mateusz Witczyński, pojawiła się osoba, która odpowiada za ten teren. Dodatkowo cały czas ciągnie się sprawa w prokuraturze. W oparciu bowiem o liczne skargi, zapuszczenie terenu i niewykorzystywanie go zgodnie z przeznaczeniem dzielnica skierowała sprawę o rozwiązanie umowy o dzierżawę. Póki co sprawa się toczy.

W wolskim urzędzie doszło do spotkania dyrekcji Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, Policji i Straży Miejskiej z przedstawicielką likwidatora szkoły Almamer. - Mamy sygnały, że ze względu na nieodpowiednie zabezpieczenie terenu, do opuszczonych, wysokich budynków dostają się dzieci, wchodzą też złomiarze. Ci ostatni, próbując pozyskać wartościowe metale, zrzucają je z dużej wysokości. Sąsiedzi skarżą się również, że odbywają się tam libacje alkoholowe - potwierdza nasze doniesienia Krzysztof Strzałkowski, burmistrz Woli.

Likwidatorka pojawiła się, gdy dla tego rejonu zaczęło się opracowywanie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Dzielnica i służby od razu postanowiły działać, bo w końcu to teren prywatny i ktoś za niego musi odpowiadać. Podczas spotkania przedstawicielka likwidatora zaznaczała, że rozumie problem, jednak wskazywała na trudności finansowe, wysokie zadłużenie i skomplikowaną sytuację uczelni. Zaplanowano kolejne spotkanie, być może z udziałem prokuratury. Sprawa w prokuraturze ciągnie się od 2019 roku, ale gdy w końcu pojawił się kontakt to pojawiła się nadzieja, że wreszcie przyspieszy.

30 września 1994 roku swoją działalność dydaktyczną na terenie stolicy rozpoczęła Wyższa Szkoła Ekonomiczna. Na pierwszy rok przyjęto tam 467 studentów, a wykłady na uczelni prowadziło wówczas 41 nauczycieli akademickich. Pierwszych 322 absolwentów opuściło placówkę w 1998 roku. Rok później, szkoła otrzymała uprawnienia do kształcenia na poziomie magisterskim na wydziale ekonomicznym, od 2000 roku również na wydziale turystyki i rekreacji. W 2012 roku z powodu fatalnej sytuacji szkoła przestała korzystać z części swoich budynków, a w 2016 roku zakończyła działalność.

Zakończenie działalności uczelni było bezpośrednią przyczyną wydarzeń, które miały później miejsce na terenie opuszczonego budynku. Władze szkoły nie zadbały o odpowiednie zabezpieczenie tamtejszego wyposażenia, w związku z czym, z budynku na Woli zaczęto wykradać różnego rodzaju sprzęt dydaktyczny, meble oraz co najgorsze - dokumentację.

Od 2017 roku obiekt był stopniowo rozkradany i dewastowany. Stał się też schronieniem dla bezdomnych. W niepowołane ręce trafiały dane osobowe byłych studentów szkoły. 28 czerwca 2018 roku w opuszczonym budynku doszło do pożaru. W 2020 roku miał tam miejsce z kolei nieszczęśliwy wypadek. Przypadkowi przechodnie odkryli zwłoki młodej dziewczyny, która spadła z dachu budynku. Z kolei w maju 2021 roku kamery zarejestrowały, jak dwóch mężczyzn zrzuca z dachu obiektu metalowe elementy, które spadały kilka centymetrów od zaparkowanych samochodów. W obu przypadkach wszczęto śledztwa, ale brak informacji o wynikach.

Mieszkańcy się niecierpliwią i regularnie wzywają w to miejsce policje. Dzielnica próbuje działać w miarę swoich możliwości, ale postępowanie o rozwiązanie umowy o dzierżawę ciągnie się w nieskończoność. Nadzieja pojawia się w związku z namierzeniem likwidatorki - o czym poinformowała dzielnica. To szansa po pierwsze, na właściwe zabezpieczenie terenu, a po drugie, na porozumienie. Może jednak powrót tych gruntów we władanie miejskie byłby właściwym zakończeniem.