Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Coś dla cywilów (na specjalne życzenie Ireny)

Redakcja
Nasze wspaniałe Liceum Pedagogiczne.

Jak byłem już w II klasie liceum, w szkole zaczęło się mówić o utworzeniu zespołu na wzór słynnego „Mazowsza". Miał się składać z zespołu tanecznego, chóru i kapeli. Obyło się bez decyzji Biura Politycznego – wystarczyła decyzja Kuratorium z siedzibą w Białymstoku. Wytypowano naszą szkołę, bo byliśmy bardzo blisko Kurpiowszczyzny (mogła z nami konkurować Ostrołęka), a może nasza dyrekcja (i nie tylko) miała lepsze chody u góry niż inni. Nie ważne. Ważne, że zapaliło się „zielone światło".
Później mówiono, że to nie Zespół „Kurpie" przy Liceum Pedagogicznym, ale Liceum Pedagogiczne przy Zespole „Kurpie". Ale to były złośliwe plotki.
Zaczęło się typowanie do poszczególnych grup Zespołu (chór około 25 osób) zespół taneczny ok. 20 i kapela – 9 osób. Trochę to potrwało. W naszej klasie, gdy mieliśmy próby od rana, zostawało tylko kilka osób. W samej kapeli grało nas pięciu (akordeon, klarnet, flet, kontrabas i I skrzypce). A ile dziewczyn tańczyło i śpiewało?!
Byliśmy baaardzo zdolną klasą.
Stroną muzyczną zajmował się prof. Jasiński (podlegała mu kapela i chór). Choreografem była p. prof. Ewa Daszkiewicz – nauczycielka WF. To o niej dziewczyny mówiły (a wiele z nutką zazdrości), że porusza się jak torpeda. Za przygotowanie strojów odpowiadała p. prof. Falko. Część strojów szkoła kupiła – oryginalne, z Myszyńca, Kadzidła, Łysych. A część dziewczyny w ramach lekcji „Zajęcia praktyczne" wykonywały same.
Chcę nadmienić, że nasza szkoła była naprawdę bogatą szkolą. Mieliśmy ziemię (pod Jednaczewem i w Piątnicy (forty). Pod Jednaczewem hodowane były sadzonki morwy, które później były sprzedawane m.in. na żywopłoty. Oprócz tego w szkole mieliśmy również hodowlę jedwabników. Dwa razy w roku cała szkoła brała udział w pieleniu pola z sadzonkami. Ale później nie było problemu z dołożeniem pieniędzy do wycieczek klasowych czy zafundowaniu całej szkole wyjazdu do Warszawy do teatru.
Pierwszy występ mieliśmy w Białymstoku z jakiejś tam patriotycznej okazji. Wszyscy byliśmy podekscytowani, spięci, bladzi. Do momentu, gdy Zbyszek Karczewski wyszedł zza kulis i rozpoczął „Idzie raz Kurpś łod Walka i spoglonda na wieelko chojecke...". Wszystkie nerwy (przynajmniej nam), odeszły. Występ trwał około 1 godziny. Kiedy ona zleciała, ja nie wiem. Brawa, bisy, szczęśliwe uśmiech naszych opiekunów. Tydzień później dyrekcja w nagrodę urządziła nam zabawę.
Zaczęły się wyjazdy, w tym na południe Polski. Każdy taki wyjazd był pod patronatem kogoś z Kuratorium. We Wrocławiu mieliśmy czas wolny. Ja spałem. Obudziły mnie wstrząsy i krzyki. Okazało się, że chłopaki przesunęli łózko razem ze mną na korytarz i zablokowali nim drzwi sali, w której odpoczywała „władza" z Kuratorium. Cyrk był nie mały. Oczywiście winnych nigdy nie znaleziono. Ja do tej pory mnie wiem, kto wpadł na ten pomysł. Kto go wykonywał, mogę się tylko domyślać.
Tak jak w piosence: „To były piękne dni.."
Manro 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto