,,Coś” rozsadziło zielonogórski deptak

,,Coś" zaczęło wydostawać się na powierzchnię tydzień temu. W miniony poniedziałek pojawiły się pierwsze znaki. Najpierw zarysy konturów, później widać było coraz więcej. Wypychało się, ale jeszcze nie wiadomo było co to jest. Oraz dobre czy złe. Tak po prawdzie nadal nie wiem.Przechodnie przez kilka dni przystawali, próbowali ogarnąć całość. Ja przechodziłam codziennie. Zaczęłam się niepokoić kiedy w jednym miejscu już było widać skutki energii z jaką ,,coś" działa. Podziemna siła wyrzuciła już w płytę w przestrzeń. Pod spodem była płonąca lawa. To my mieszkamy na wulkanie...?W dzisiejszy poniedziałek można było zobaczyć energię w pełnej krasie. Stąpałam niepewnie, podobnie jak wielu przechodzniów. Ktoś wskoczył na wyrzuconą płytę i surfował, kilku młodzieńców przeskakiwali z jednej na drugą, ale drogi wyjścia nie znaleźli. W najlepszej sytuacji był Filip. Znalazł miejsce na bezpiecznym fragmencie energii i konsumując loda, czekał spokojnie jak miejsce się uspokoi.Kiedy kończyłam napawać się widokiem ,,cosia", pojawił się inny MM-kowicz, Roman Łaniewski. Od razu określił, że oglądam pędzącego chlorofila.Objaśnił obrazy i zaproponował, że podobne w tematyce mogę powiesić sobie w mieszkaniu. Jeszcze czego! Nie, że się nie podoba. Ale jak będzie na jakimś dopalaczu i przeleci przez mieszkanie sasiadki rozwalając ściany i mury? Przecież z taką energią wykosi wszystkie domki na mojej ulicy? Do końca zycia nie wypłacę się administracji budynków. Czy przyjmą tłumaczenie, że to jest dzieło sztuki? Za drogie.* * *Kolejna praca zielonogórskich artystów, którzy sztukę graffiti umiłowali nade wszystko. Działają w ramach Fundacji Bezpieczne Miasto. Czy pojawią się ich kolejne obrazy na starówce? Osobiście bardzo bym chciała.