Ćpająca u Żulczyka, płonąca u Białoszewskiego i jedyna taka na świecie u Tyrmanda. Taka Warszawa!
"Morfina", Szczepan Twardoch
„Wyszedłem, miasto nie moje. Szyb w oknach nie było, tam gdzie były, to papierem na krzyż polepione, okienne krzyże świętego Andrzeja, na tych krzyżach życie nasze ukrzyżowane, ale częściej ślepa dykta i czarne oczodoły po wyłupionych framugach i szybach wyszarpanych. Sklepy pozamykane, deskami pozabijane albo rozbite, zamiast sklepów na ulicach handel, sprzedawali ludzie wszystko: buty angielskie do konnej jazdy, grzebienie, lampy i jedzenie po cenach, za które należałoby rozstrzelać. I jacy ludzie: przekupy podwarszawskie Bóg wie jeden skąd towar biorące, eleganckie damy, apasze, żuliki, wyrostki. Społeczeństwo rozpuszczone, nie ma Żyda, nie ma Greka, nie ma damy, nie ma kurwy, nie ma profesora ni złodzieja. Towar ze sklepów rozwalonych, z rabunku albo z szabru zwykłego, albo własne futra, stary świat się upłynnił, wyłożony na ulicach na gazetach i kartonach, upłynnił się porządek rzeczy jak rozpuszczony kryształ.” - "Morfina", Szczepan Twardoch, Wydawnictwo Literackie, 2012 Czytaj też: Albumy o Warszawie. Zobacz najciekawsze publikacje o stolicy [TOP 10]