Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cyganie z mojego dzieciństwa

Łuka
Łuka
Łuka
Cygański zachwyt przyszedł do mnie we wczesnym dzieciństwie w beskidzkiej dolinie kamienistej rzeki .Potem byłam świadkiem gdy rodziło się gorzowskie Terno.

Lata 50 ubiegłego wieku. Duża wieś u podnóża Skrzycznego. Moje beskidzkie wakacje . Mam kilka lat , ale czuję ,że tego lata coś się wydarzy. Niedługo przyjadą tabory , mówią mieszkańcy. Mówią głosem ściszonym i niespokojnym . Wyczuwam też panujący wszechwładnie świąteczny nastrój . Więc bardzo czekam , czekam i wypatruję.     Wreszcie widzę , jak pewnego dnia moje ciotki pospiesznie zbierają śnieżnobiałe prześcieradła suszące się na trawie . I wzdęte wiatrem wiejskie koszule znikają ze sznurów.Kury są zamykane w kurnikach , a na drzwiach spiżarni wiszą wielkie kłódki.To przygotowania na spotkanie z Obcymi.   Wreszcie ktoś woła ,że był za górami  i widział jak się zbliżają się cygańskie tabory .Wczesnym mglistym świtem wybiegam nad rzekę. Rzekę ukochaną i kamienistą, gdzie płaskie kamienie zawsze zbieram i uważam ,że to trójkątne zaczarowane sery.Teraz o tych zabawach zapominam. Już czuję zapach dymów,potem widzę jak nocą zakwitła wielka łąka. Ukrywam się za krzakami na przeciwległym do płaskiego zakola brzegu. Podpatruję. Kolorowe wozy , dużo wozów. W ogromnych otwartych  oknach fruwają barwne przezroczyste firanki. Wielkie pierzyny i poduchy wylegują się na parapetach . Wszędzie dużo rozbieganych ciemnowłosych dzieciaków . Bardzo chcę tam być...też chcę być Cyganką.Chcę być wolna jak Cyganie i
z wiatrem w szerokiej wielobarwnej spódnicy wędrować gdzie tylko nogi poniosą. Żałuję ,że urodziłam się w mieście i stale mieszkam w jednym domu, przy tej samej ulicy.Do naszej chałupy przychodzą szczupli nieznajomi ciemni chłopcy. Pokazują  piękne złocistoczerwone patelnie.Ciotka nawet jedną kupuje. I wszędzie słychać muzykę. Jak bardzo dużo muzyki i radości jest teraz w moich górach .      Któregoś dnia przybiegam nad rzekę . Wita mnie przejmująca cisza .Jest pusto. Odjechali w nieznane moi Cyganie  , niepostrzeżenie i tajemniczo . Myślę więc o nich. Widzę te niepowtarzalne cygańskie kolory z muzyką , tańcem i dymami ognisk. Wyobrażam sobie gdzie są , jaką ziemię i chmury teraz oglądają.A wokół mnie tylko cisza , smutny spokój i góry nieruchome  w milczeniu.
I nagle ci tajemniczy Ludzie zamieszkali w Gorzowie. Nie mogłam zrozumieć dlaczego ktoś im zabronił wędrowania. Dlaczego ktoś zmusił do porzucenia taborów . I wolność w niewolę miasta zamienił. Zamieszkali obok nas , przy ul.Nowotki, obecnej Orląt Lwowskich , w pierwszej kamienicy od strony Askany i w pobliskim domu wzdłuż ul. Boh Warszawy.       Obok , za naszym podwórkowym murem wiecznie płakała rzeźnia.Ten przenikliwy płacz rzeźni stał się dla mnie i pozostał trwałym symbolem zniewolenia .    Obserwowałam tych nowych nieznanych mieszkańców. Nie budzili mojego lęku ani niepokoju.Przesiadywali milcząco i nieruchomo na podwórkowej ławeczce domu na Boh. Warszawy. Wychodzili gdzieś  i wracali. Barwy spódnic były spłowiałe .Tylko czasem słońce grało w granatowych włosach. Tylko czasem jakieś oczy migdałowei rozjarzone  popatrzyły spod chusty.       Byli jak kwiaty ścięte i ustawione w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym wazonie. Do tej pory takie tzw"cięte „ kwiaty" wywołują ten obraz. Nie chcę kwiatów w wazonie.       Już nie chciałam być Cyganką. Bo moi gorzowscy Cyganie byli smutni i zniewoleni. Byli jak ścięte   kwiaty w niewłaściwym wazonie. I nawet  nasza rzeźnia płakała.       Pewnego dnia Matka pokazała mi kilku młodych cygańskich chłopców z sąsiedztwa. Zauważyła, że są bardzo urodziwi. I że uczą się w szkole muzycznej.Od tej pory najbardziej wypatrywałam jednego. Był wysoki i szczupły i miał delikatnie wyrzeźbioną głowę .Zapamiętałam jego długie lekkie bardzo miękkie i bezszelestne kroki. Wyobrażałam sobie ,że jest jak czujny i nieujarzmiony przybysz z dalekiej nieznanej krainy.Ten chłopak zwykle niedbale trzymał pod pachą futerał ze skrzypcami .Podobno był to Dębicki.Czasami szumiąc spódnicami przebiegała , nieomal nie dotykając ziemi młoda i bardzo piękna motylopodobna dziewczyna. Podobno to była RandiaKiedyś się dowiedziałam  ,że wtedy właśnie w Gorzowie rodziło się Terno. Pierwszy zespół jeszcze prawdziwych Cyganów...A niedługo potem przyszła do mnie poezja Papuszy. Jej gorzowskie bolesne tęsknoty za wolnością . Jej opowieści o lesie i dziewczynach. których " oczy jak czarne jagody"
Żyłam w pięknych niezapomnianych czasach . Czasach o których teraz już tylko opowiadać można...
Jestem szczęśliwa ,że kiedyś dostałam od losu i zachowałam to wspomnienie. Mam w sobie ten rytm i koloryt cygańskiego życia.
Teraz moja roczna Majka ,wnuczka, gdy porywającą muzykę usłyszy , zaczyna tańczyć . To jest dziwny i bardzo znajomy taniec . Najpierw rytmicznie naprzemiennie tańczą jej barki, potem ramiona i dłonie. Nigdy nie widziała Cyganów , nikt jej tego nie uczył i nie pokazywał.
Rodzina się śmieje, że to babcia cygański zachwyt w genach przekazała....

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto