Jacek Daniluk, był chyba najbardziej utalentowanym wychowankiem klubu Nadwiślanin Kwidzyn i najmłodszym z trójki kwidzyńskich jeźdźców, którzy pojechali na Igrzyska Olimpijskie w Moskwie. W chwili startu na swoich najważniejszych w życiu zawodach liczył sobie zaledwie 21 lat. Jak na jeźdźca był więc młokosem, ale w swoim dorobku miał już wiele medali juniorskich imprez w ujeżdżeniu i WKKW. Startu w Moskwie nie zaliczy jednak do udanych. Nie ukończył crossu, a reprezentacja Polski nie została sklasyfikowana w konkursie drużynowym.
Po igrzyskach Jacek przesiadł się z Lnu na Bakałarza, który stał się jego ulubionym koniem. To na nim zdobył dwa kolejne tytuły wicemistrza Polski (1985, 86), ale i z nim wiąże się wielka tragedia. W trakcie zawodów na hipodromie Wola w Poznaniu, Bakałarz upadł na 13 przeszkodzie, a przewracając się zmiażdżył Jacka, który zmarł w wyniku obrażeń. W pogrzebie zawodnika wzięły udział tłumy kwidzynian.
Od czasu moskiewskich igrzysk na kolejnego olimpijczyka czekaliśmy 12 lat. W 1996 roku prawo startu na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie wywalczył sobie Jacek Krukowski, kolejny zawodnik Nadwiślanina startujący w WKKW. On również dokonał tego w młodym wieku, miał zaledwie 23 lata. Startując na Ibisie zajął 33 miejsce wśród 81 zawodników, a drużynowo Polska uplasowała się na 9. miejscu.
- Dobrze wspominam start w Barcelonie. Było to moje największe sportowe przeżycie. Jednak w przygotowania do Atlanty włożyłem jeszcze więcej czasu i sił, a mimo to nie wystartowałem na igrzyskach z powodu kontuzji konia - mówi ostatni jak na razie olimpijczyk z Kwidzyna i dodaje: - Obecne igrzyska miło się ogląda, chociaż konflikt w Tybecie zdecydowanie wypacza imprezę. Niestety, w tym roku szans na medale w jeździectwie nie upatruję.
Co ciekawe do Pekinu pojechał brat Jacka, Jerzy, który też przez wiele lat zaliczał się do polskiej czołówki wkkw-istów. On jednak udał się do Chin w roli trenera jednej z polskich zawodniczek, która wystartuje w pekińskiej paraolimpiadzie. Zresztą obaj bracia są teraz cenionymi trenerami i hodowcami koni w swoim prywatnym klubie, w podkwidzyńskim Rakowcu.
A my powoli zbliżamy się do końca naszego olimpijskiego cyklu. Jego ostatnia część ukaże się za tydzień. Wtedy przedstawimy sportowców, którzy w chwili olimpijskiego startu nie reprezentowali kwidzyńskich klubów, ale byli związani z naszym miastem w inny sposób. W tym gronie są Waldemar Baszanowski, Helena Pilejczyk ( z domu Majcher) oraz Renata Katewicz. Trochę miejsca poświęcimy też Zdzisławowi Jeziornemu, który na olimpiadzie wystąpił w roli sędziego.
OLIMPIJCZYCY Z KWIDZYNA
- Andrzej Orłoś - olimpijczyk z Rzymu (1960)
- Marian Babirecki - olimpijczyków z Rzymu (1960), zginął tragicznie w 1980 roku u wybrzeży Hawany
- Jan Skoczylas - olimpijczyk z Monachium (1972)
- Józef Zagor - olimpijczyk z Moskwy (1980)
- Jacek Daniluk - olimpijczyk z Moskwy (1980), zginął tragicznie podczas zawodów przygnieciony przez ulubionego konia.
- Wiesław Hartman - srebrny medalista drużynowego konkursu skoków przez przeszkody na igrzyskach w Moskwie (1980)
- Jacek Krukowski - olimpijczyk z Barcelony (1992)
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?