Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cywilizacyjne niedomagania Don Pedra

Redakcja
Do niedawna określenie "choroby cywilizacyjne" odnosiły się do ludzi. Teraz cierpią na nie również zwierzęta.

Ten mój "sierściuch" jest już starym kotem - ma 10 lat. Podobno w przeliczeniu na wiek ludzki już mnie przegonił. Z początku był wspaniałym, wesołym, rozbrykanym kotkiem, który lubi od czasu do czasu swym dwunożnym partnerom robic jakieś kawały :) Jego popisowym numerem była ucieczka na czubek czereśni wtedy, gdy zapadał zmierzch i chcieliśmy wziąć go do domu. Innym "numerkiem" było wspinanie się po pergoli na dachy garażów u sąsiadów i oczekiwanie, że znajdę kawałek deski, aby mógł, jak porządny hiszpański marynarz, zejść do  mnie po "trapie". Od czasu do czasu pokłócił się ze Spinką - kotką naszych dzieci (już jej z nami nie ma :( )
Miał jeden problem (podobno zdarza się to kastratom) - zatykał mu się moczowód. Po "miłych" wizytach u lekarza zaczął się bardzo dziwnie zachowywać. Zmieniliśmy mu lekarza - trafił w ręce wspaniałego weterynaryjnego małżeństwa - i okazało się, że nasz Don Pedro (bo tak brzmi jego pełne imię) choruje na depresję! Przez pół roku podawaliśmy mu leki antydepresyjne i "sierściuch" wyszedł z tego. Od tej pory nie było żadnych kłopotów z siusianiem (chyba, że za kłopot uznamy obfite znaczenie swego terytorium :).Od czasu do czasu pobił się ze swoją sąsiadką - nieraz tylko kłaki sierści fruwały!  Ale to przecież u kotów normalne :)
Około 3 miesiące temu zaczęło mi się wydawać, że z Pedrem coś nie tak się dzieje. W pierwszej chwili Kruszynka powiedziała, że mam omamy i na siłę chcę naszemu pupilkowi wcisnąć jakąś chorobę. Ale gdy zobaczyła, że bardzo dużo pije, bardzo dużo i często oddaje mocz, często zasypia na środku dywanu, gwałtownie zmienia swe przyzwyczajenia - zaniepokoiła się nie na żarty!
Najpierw internet - zaczęło jej wychodzić, że Pedro ma cukrzycę. Spojrzeliśmy po sobie - kocie nosidełko z piwnicy, łapanie opierającego się delikwenta i upychanie go w klatkę. Uff! Udało się. Teraz do samochodu i gdybym miał syrenę, to bym gonił jak jakieś pogotowie :) U lekarza Pedro za chińskiego boga nie chce wyjść. Z ledwością zdołałem go wytrząsnąć na podłogę :) Potem: na ręce, pobranie krwi, badanie zawartości cukru i..."Miała Pani nosa. Powinno być maksymalnie 120 jednostek, a jest 486.". Najpierw płukanie organizmu solą fizjologiczną - przez trochę więcej niż pół doby zeszło na 328. Decyzja - insulina.  Jedno z nas musiało się nauczyć robienia zastrzyków - oczywiście padło na Kruszynkę (przecież na studiach przechodziła szkolenie pielęgniarskie - w razie wojny mogła być powołana do służby sanitarnej :). Ja wykpiłem się tuleniem sierściucha, głaskaniem go i rozmawianiem z nim, aby nie zwracał uwagi na to, że mu z tyłka robią durszlak :) Dziś bł drugi "domowy" zastrzyk. Jutro w południe (po trzecim zastrzyku) idziemy do lekarza sprawdzić skuteczność walki z "chorobą cywilizacyjną".
W tej chwili Pedro leży na poduszce na parapecie w gabinecie ( pół metra ode mnie) i patrzy na zielono - złoty ogród. A my mamy nadzieję, że ta choroba nie jest dla niego początkiem końca!
Manro

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto