Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czar dzieciństwa lat dziewięćdziesiątych

Tomasz
Tomasz
Jednym z symboli lat 90-tych bez wątpienia były gry telewizyjne. Kto z nas - wychowanych w tamtych czasach - nie rozpoznaje tych urządzeń? ;)
Jednym z symboli lat 90-tych bez wątpienia były gry telewizyjne. Kto z nas - wychowanych w tamtych czasach - nie rozpoznaje tych urządzeń? ;) k_vohsen / sxc.hu
Czar dawnych szkolnych lat, to nie tylko przybory szkolne, ale również wszelakie mody na zbieranie przeróżnych rzeczy, a z początkiem lat dziewięćdziesiątych wraz z rodzącym się kapitalizmem producenci prześcigali się w pomysłach by ściągnąć na siebie uwagę dzieciaków rzeszowskich szkół.

Zapewne każdy, kto zaczynał swoją przygodę ze szkołą podstawową w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych doskonale pamięta kolorowe karteczki o różnorakich motywach wpinane do segregatorów. W zależności od tego, co w danym czasie było hitem, to o takiej tematyce pojawiały się dziurkowane notesy. Swoje chwile sławy miały karteczki z takich bajek jak Król Lew, czy Pocahontas. Wśród seriali królowały te z Herkulesem oraz Xeną. Prawdziwym hitem stały się notesy ze scenami z Titanica. Nie trzeba chyba dodawać, że podstawowym zajęciem na przerwach było chodzenie z segregatorem po korytarzach i wymienianie się owymi karteczkami. Posiadanie czegoś unikatowego dawało mocną pozycję przetargową, a bogata kolekcja oprawiona w foliowe koszulki przekładała się na pozycję społeczną wśród kolegów i koleżanek.
Kolekcjonowano nie tylko karteczki do segregatorów. Wraz z kolejnymi sezonami pojawiały się następne rzeczy. W chrupkach (ale nie w każdej paczce!) można było znaleźć krążki o różnej tematyce. Do ciekawszych należały krążki dydaktyczne, które przedstawiały flagi państw z ich charakterystyką lub takie które ilustrowały zwierzęta. To również był towar i stanowił przedmiot licznych wymian, a dodatkowo po przez porównywanie charakterystyk określonych krążków można było nimi grać i przy okazji uczyć się. Z czasem komercja wzięła górę i pojawiły się kolekcje z Gwiezdnymi wojnami czy Pokemonami.
Co jeszcze zbierano? Jeśli mówi się o latach dziewięćdziesiątych, to chyba łatwiej powiedzieć, czego nie zbierano, ale do najważniejszych kolekcjonerskich artefaktów należały również karty telefoniczne, kapsle (po wypełnieniu plasteliną, grano nimi w żużel), historyjki o Donaldzie będące w opakowaniach gum, jak i same komiksy, naklejki do specjalnych albumów, figurki z Kinder Niespodzianek, typu smerfy, hipopotamy.
Moda opanowała dziecięce umysły nie tylko takimi prostymi, choć genialnymi chwytami marketingowymi. Z czasem pojawiły się małe elektroniczne urządzenia zwane Tamagotchi. Tym razem umysły dzieciaków, które zostały kupione natychmiast tym pomysłem, skupiły się na opiekowaniu przeróżnymi zwierzątkami. Mając elektronicznego kotka, czy psa należało go wyprowadzać, karmić, sprzątać po nim, czy bawić się z nim. Taka kompleksowa opieka wymagała stałej uwagi ich opiekunów, bo nikt przecież nie mógł pozwolić na to, by jego zwierzątko było smutne, głodowało, a nie daj Boże umarło!
To nie był jedyny elektroniczny gadżet z którym szalała młodzież szkolna. Bardzo popularne były różnego rodzaju przenośne konsole do gry. Niejednokrotnie przyciągały uwagę dopiskiem producenta, że konsola ma zaprogramowane 999 różnych gier, a w rzeczywistości były to różne wersje Tetrisa czy Formuły 1.
O ile Tamagotchi, czy konsole bezproduktywnie zapełniały czas najmłodszych, o tyle kolejny gadżet, który ściągnął uwagę milionów i na skalę masową pojawiał się w polskich szkołach, wymagał pomysłowości i zwinności. Oczywiście chodzi o jojo, które zaistniało na rynku w różnych formach – od zwykłych najprostszych, po takie z układami elektronicznymi, co zapewniało dodatkowe efekty świetlne.
Były i pomniejsze mody, choćby na gumki recepturki, które chętnie dawały panie z aptek, a które służyły do robienia małych proc w dłoni. Za broń służyły papierowe naboje tzw. skoble. Prócz tego, prawie każdy miał kauczukowe kulki. Kulki istniały także w specyficznej formie żelowej, które gdy zostały rzucone, rozpłaszczały się na ścianie. Na tej samej zasadzie zasadzie działały długie żelowe łapki, które pojawiły się w tym samym czasie.
Moda lat szkolnych to również mniej bezpieczne gadżety, jak pistolety na kulki, czy kolorowe lasery na breloczku. Pistolety były zrobione na wzór prawdziwych. Aby z nich skorzystać należało załadować magazynek, a następnie przeładować broń. Amunicję w postaci żółtych kulek można było kupić w prawie każdym kiosku. Należało uważać, bo wystrzelony z dużą siłą pocisk mógł zrobić krzywdę.
Lata dziewięćdziesiąte wśród rzeszowskiej młodzieży szkolnej to czas kiedy tak niewiele trzeba było, aby bez granic pochłonąć uwagę tej części społeczeństwa. I pomyśleć, że wtedy nikt nawet nie myślał o odtwarzaczach mp3/mp4, smartfonach, czy laptopach. Dziś w XXI wieku trudno sobie wyobrazić życie bez tych gadżetów, jak i dzieciństwo bez tego, co w obecnych czasach może wydawać się takie banalne, ale to w prostocie tkwi sekret. 

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto