Czarno-białe artystki na scenie naszego teatru rozweselają

W ubiegły weckend pojawił się w Zielonej Górze nowy, lepszy garnitur zakonnic które przedstawiane są bardziej pieszczotliwie „Siostrunie".
Zakonnice, z racji smutnego koloru habitu kojarzone są ze śmiertelną powagą, szczególnie jeśli realizują szkolny program katechizacyjny.
A w wielkim świecie zakonnice w habitach rozweselały. Trwała moda na amerykański scenariusz (z trzydziestoletnim stażem) musicalu napisanego trzydzieści lat temu przez Dana Goggina, wychowanka katolickiej szkoły prowadzonej przez ...zakonnice.
Ponoć przedstawienie miało dotąd ponad 30 tysięcy wersji w całym świecie (no, może za wyjątkiem krajów muzułmanskich) a w polskim Zagłębiu Kabaretowym ciągle nie.
Poważny ten błąd organizacyjno - artystyczno - rozrywkowy naprawił (wystawiając się na krytykę i POCHWAŁY), Miłościwie Nam Panujący Dyrektor Czechowski, ściągając światowej rangi reżysera, Jana Szurmieja, syna wielce sławnego seniora, twórcy zachwycających przedstawień polskich teatrów żydowskich.
Nie mam stosownych kwalifikacji aby recenzować musical „pod kątem i na bazie" ale czy wystarczy, że ujawnię iż słuchałem pilnie, oglądałem z zaciekawieniem i oklaskiwałem z zapałem ?
Nawet, gdy wielu z bywalców w europejskich metropoliach oglądało tamtejsze spektakle (Nunsense) to nie oglądali wstawki z zakonnym pokazem mody z duetem prezentującym modę winobraniową (w barwach zielonogórskich)
Dodatkowym wabikiem dla patriotycznie ukształtowanych Zielonogórzan jest okazja zobaczenia i posłuchania córeczki naszej słynnej Jadźki, która to wyrosła i wykształciła się na pełną gębą (i postacią) artystkę estradową.
Na koniec mała zagadka: Co będą robili Mili Czytelnicy portalu „mmzielonagora.pl" w najbliższych dniach ?Nie ma co zgadywać bo jest oczywiste, że pójdą do Teatru Lubuskiego oglądać „Siostrunie".