Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czesław Bielecki: Jest nam potrzebne miasto przyjazne ludziom i harmonijne

Katarzyna Kozłowska
Bielecki: Nie po to wybieramy władzę, żeby ona unikała dyskusji
Bielecki: Nie po to wybieramy władzę, żeby ona unikała dyskusji fot. A. Zieliński
Z Czesławem Bieleckim, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Warszawy, rozmawia Katarzyna Kozłowska

Czytałam blog Tomasza Machały. Pisze, że ma Pan parcie na szkło i że - udzielając wywiadu - nie rozmawia Pan, a monologuje...
Rozumiem, że chodzi o mój występ w "Kropce nad i". Po prostu nie dałem się rozdeptać Monice Olejnik. Myślałem, że dziennikarz zbiera informacje i pyta, a nie komentuje słowa, zwłaszcza te, które jeszcze z moich ust nie padły.

A co to jest tożsamość miasta? Tożsamości nie ma w 3T Richarda Floridy (talent, technologia, tolerancja).
3T to, o ile wiem, jest hasło mojej konkurentki.

Nie, mówił o tym kiedyś Rafał Dutkiewicz.
Mnie się wydaje, że Warszawa potrzebuje poszerzenia i rozbudowy tej części jej przestrzeni publicznej, która decyduje o tożsamości miasta. Która sprawia, że się z nim identyfikujemy. Dzisiaj to jest Trakt Królewski, odbudowana Starówka, odnowione plac Zbawiciela, plac Teatralny i kilka innych oderwanych od siebie punktów; takim miejscem będzie teraz Stadion Narodowy...
Ale człowiek czuje się dobrze w mieście, kiedy między takimi właśnie punktami zachodzi ciągłość. Żeby gdzieś można było się przespacerować, pojeździć na rowerze. Żeby, jadąc samochodem, nie mieć co chwilę wrażenia obcowania z jakimś agresywnym kiczem, reklamą. Jest nam potrzebne miasto przyjazne ludziom i harmonijne.

Hanna Gronkiewicz-Waltz twierdzi, że najważniejszy jest komfort mieszkańców.
Komfort jest ważny, ale ludzie mają różną potrzebę komfortu - inną ludzie starsi, inną młodzi. Powiem w sposób liberalny, czyli określę to przez negację: miasto, do którego nie można wjechać, z którego nie można wyjechać i po którym nie można się poruszać - to nie jest miasto przyjazne ludziom i komfortowe. W mieście z założenia jest pełno konfliktów. I rozwój miasta wynika z ich rozwiązywania, pokonywania kryzysów. Dziś mamy w Warszawie poczucie niespełnienia, bo po 20 latach fantastycznej koniunktury politycznej, po przynajmniej trzech okresach bardzo dobrej koniunktury budowlanej i po tym, jak suchą stopą przeszliśmy przez ostatni kryzys, przez cztery lata prezydentury w Warszawie nic nie ruszyło się w ścisłym centrum miasta. Nie posunął się naprzód proces domykania obwodnicy śródmiejskiej, której budowę rozpoczęto jeszcze za Gierka!

Ale przecież Hanna Gronkiewicz-Waltz wyrzuciła kupców z KDT, zupełnie odnowione zostało Krakowskie Przedmieście, rozebrane i postawione na nowo ślimaki na Trasie Łazienkowskiej...
Nie rozmawiamy o tym, że nic się nie zmieniło. Zastanawiamy się nad tym, co w tym, co się zmieniło, było niekompleksowe, cząstkowe. Nad tym, co powoduje, że tożsamość miasta i poczucie ciągłości przestrzeni miejskiej nie zostały odbudowane. Bo jeśli dojeżdżamy do Traktu Królewskiego i nie możemy w sposób cywilizowany tam zaparkować, jeśli nie ma żadnego parkingu podziemnego, to nie ma o czym mówić. Turysta, który przyjedzie na Euro do Warszawy i - zgodnie z hasłem - będzie chciał zakochać się w Warszawie, nie będzie miał na to szans. Bo do tej kochanki nie będzie miał dojścia! Niemożliwe, że partia zwąca się liberalną nie umiała w ciągu czterech lat doprowadzić w mieście do tego, żeby w partnerstwie prywatno-publicznym powstała jakaś inwestycja komunikacyjna, która by podobne problemy rozwiązała.

Brak parkingów to jedno. Ale Warszawa jest przede wszystkim zakorkowana z powodu inwestycji, które trwają. Pan chce te inwestycje jeszcze przyśpieszyć. I robić ich więcej. To będzie więcej korków.
Proszę pani, w tym samym banku, gdzie kiedyś zasiadała obecna prezydent Warszawy, w EBOIR, parę dobrych lat temu zrobiono za pieniądze europejskie opracowanie (przygotowała je firma konsultingowa Atkins), z którego wynikało, że często wystarczą małe usprawnienia w komunikacji, żeby życie było łatwiejsze. Usunięcie absurdów. I ja te absurdy usunę. Bo dlaczego na przykład skrzyżowanie ulic Wołoskiej i Racławickiej wygląda dziś tak, jak wygląda? Czy są jakieś domy na Racławickiej, jakieś działki, które uniemożliwiają tam budowę drogi? Nie. Parę drzewek. Racławicka powinna być tunelem, który płynnie wchodzi w wąwóz Chełmskiej i idzie aż do Wisłostrady. Skoro można było na Mokotowie zbudować Ekopark i Marinę - sektor prywatny to potrafił - to narożnik Wołoskiej i Racławickiej też można przerobić. Nie zawsze trzeba jakichś wielkich inwestycji, czasem wystarczy usuwać przeszkody. Ale w Warszawie pierwszą przeszkodą jest często działający tak, a nie inaczej urząd miasta - urzędnicy, którzy nie podejmują decyzji w terminach, do których zobowiązuje ich prawo.

Pan nie docenia niczego, co zrobiła Hanna Gronkiewicz-Waltz?
Wielokrotnie podnosiłem, że jest rzeczą bardzo dobrą, że rozpoczęto budowę Muzeum Historii Żydów Polskich, mostu Północnego itd. Dotyczy to wszystkich moich poprzedników. Czym innym jest jednak rozpoczynanie, a czym innym kończenie inwestycji. Być może dożyjemy w tej kadencji otwarcia Centrum Nauki "Kopernik". Byle tylko nie nastąpiło po tym natychmiastowe jego zamknięcie.

A remont Marsa? Wymiana ślimaków przy Trasie Łazienkowskiej? Trwająca inwestycja na Trasie Toruńskiej, otwarta aleja Wilanowska?
Żyjemy przecież w kraju, który nie jest w jakimś totalnym kryzysie - Polska jest zieloną wyspą na mapie Europy. Nic więc dziwnego, że w mieście, które ma 3 mld zł wpływów do kasy miasta plus pieniądze rządowe, co łącznie daje ok. 8 mld zł na inwestycje infrastrukturalne, w ogóle coś jest robione. Ale tu nie chodzi o coś, tylko o tempo. Mówię o szybszej, a zatem tańszej realizacji. Na Legię wydano pół miliarda zł, a można za sumę 250-300 tys. doprowadzić do realizacji całego kompleksu Polonii przy Konwiktorskiej. Chodzi o to, żeby rzeczy zaczynały się i kończyły w przewidywalnym czasie. Brak tej kontroli czasu realizacji powoduje frustrację, między innymi partii wściekłych kierowców.

Ale to teraz skuteczniej wykorzystuje się fundusze niż za prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego.
Nie będę oceniał prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego, ponieważ nie jestem jego konkurentem. Jestem konkurentem Hanny Gronkiewicz-Waltz, która w zupełnie innej sytuacji ekonomicznej i innej skali pomocy unijnej prowadzi dziś inwestycje. I nie chcę dalej myśleć o mieście jako o niekończącej się kafkowskiej procedurze, w której w końcu jakiś prywatny czy publiczny inwestor może coś rozpocząć.

Jaką inwestycję by Pan rozpoczął najszybciej?
Przede wszystkim w ciągu najbliższej kadencji może być bez trudu zakończona obwodnica śródmiejska Warszawy rozpoczęta w 1975 r. Kibic czy turysta, który przybędzie na Euro, powinien jechać z lotniska do ronda Radosława drogą, która ma te same parametry techniczne i jest klasycznym ringiem.

Jeśli przy takim ringu w centrum miasta będą zabierane kierowcom jezdnie, robione buspasy i poszerzane chodniki, to ta obwodnica będzie francuskim Periferikiem. Wiecznie zakorkowanym.
Paryż ma nawet dwie takie obwodnice - wewnętrzną i zewnętrzną. Ale tu sięgamy do zupełnie innego zagadnienia, którego proszę nie mieszać z przedmiotem naszej dyskusji. Zawsze można napotkać progi i kryzysy na etapie udoskonalania miasta. Ale to nie znaczy, że miasto ma być chaotycznie zagospodarowywane. Już mówiłem, że trzeba inwestować w śródmiejskie parkingi. Poza tym miasta europejskie podobnej skali jak Warszawa, czyli Monachium czy Barcelona, gospodarnie wykorzystują całą przestrzeń ulicy. Buspasy mogą być robione w części pasa jazdy tramwaju. To jeden z przykładów. Fakt, że nie ma tego u nas, oznacza, że miasto nie ma po prostu gospodarza. Ma administratora, który deleguje swoją władzę zastępcom, a ci następnym dyrektorom. I nie ma nikogo, kto przejedzie się daną ulicą i zanotuje, że jest na niej dziura od roku, którą należy załatać.

Słucha Pan warszawiaków?
Lubię ludzi. W moim telefonie jest cztery tysiące numerów telefonów, adresów, mejli ludzi, których znam. Całe życie tworzyłem zespoły ludzkie, nie uciekałem przed ludźmi, przed klientami, starałem się rozwiązywać problemy. Jestem poza tym kinomanem i teatromanem - i muszę patrzeć na to, jak inne miasta na polu kultury są dziś już dużo bardziej konkurencyjne niż Warszawa.

Jest Pan znany. Ale jak będzie się Pan komunikował z warszawiakami? Pani prezydent uruchamia infolinię, Wojciech Olejniczak objeżdża dzielnice...
Już jestem w kontakcie mejlowym z warszawiakami. Jakiś czas temu, gdy jeszcze nie wiedziałem, czy będę startował, uruchomiłem stronę Nasjeśtwiecej.pl, gdzie pokazałem, jakiej rewolucji w dziedzinie administracji publicznej potrzebujemy. Zorganizowałem spotkanie w Harendzie. Spotkanie, na które przyszli fani mojej prezydentury - niepartyjnej prezydentury.

Kandyduje Pan z PiS.
Nie jestem członkiem PiS. Ale PiS ma świadomość, że trzeba coś zmienić. Że na poziomie samorządowym trzeba skończyć z partyjniactwem. Chcę też powiedzieć, że jeżeli jakiś pomysł jest dobry - jak wiele pomysłów obecnej pani prezydent, które chcę kontynuować - potrafię to docenić i nie ma znaczenia, na czyim podwórku politycznym powstał.

Przed Pałacem Namiestnikowskim postawiłby Pan pomnik pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej. 69 proc. warszawiaków nie chce tam pomnika.
Jestem profesjonalistą, który gdy słyszy słowo "pomnik", wie, że przeciętny odbiorca widzi tu coś monumentalnego i groźnego. Obecne władze twierdzą, że mieszkańcy Warszawy nie zgadzają się też na to, by upamiętnić rolę Polaków, którzy ratowali Żydów, w tym księdza Godlewskiego z kościoła Wszystkich Świętych, a wolą mieć napowietrzacz [dotleniacz - przyp. KK]. Pewnie dlatego, że wyobrażają sobie coś przerażającego, co z przyjaznego skwerku zrobi przestrzeń ponurą, pompatyczną, tragiczną. W powiedzeniu: Mieszkańcy Warszawy nie zgadzają się, tkwi zresztą ten sam element demagogii, który mają ci, którzy stawiają gdzieś krzyż i mówią: Nie wyjdziemy, dopóki władze nam nie obiecają.

Ale cytuję sondaż, a nie to, co mówi władza.
A ja mówię o tym, że nie po to wybieramy władze w mieście, żeby one unikały konfrontacji i dialogu z ludźmi. Nie po to, żeby chowały się, pokątnie chowały jakąś tablicę, po cichu chowały krzyż do kaplicy, a następnie mówiły, że nic nie mogą, bo konserwator zabronił. Władza powinna wychodzić naprzeciw pewnym emocjom społecznym. Wezmę odpowiedzialność za przestrzeń publiczną miasta. Nie można rządzić miastem tak, żeby patrzeć tylko na słupki poparcia i być tym, który nigdy nie przeszkadza.

Czy miasto straci Bieleckiego architekta, zyskując Bieleckiego prezydenta?
Już raz byłem w podobnej sytuacji, będąc posłem, i bardzo starannie rozdzieliłem te sfery: publiczną i prywatną. Moja firma, która jest już na rynku 25 lat, ma pewien zasób projektów, które oddała, ma do nich prawa autorskie. Nie zamknę tej firmy. Ale zostanie ona oddana w zarząd.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto