Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy bibliotekarz to samobójca?

Wojciech Wyszogrodzki
Wojciech Wyszogrodzki
msi/sxc.hu
- Dla wielu osób ważny jest zapach książki, szelest kartek. I ślad po innych czytelnikach - mówi Marta Szembek z biblioteki wojewódzkiej.

- Młody bibliotekarz to młody samobójca?- Wiele osób może tak uważać, ale przecież historia zna przypadki kamikaze. Chyba należę do tego elitarnego grona.- Co młodych ludzi pcha do tego zawodu?- To jest opłacalny zawód, choć niekoniecznie finansowo. Ludzie jednak kierują się różnymi wartościami. Mogę tutaj wypożyczać mnóstwo książek. Spotykam się też z różnymi ludźmi, mogę oglądać wystawy i wcale nie muszę ruszać się z pracy. Czuję się zanurzona w kulturze. To superpraca dla młodych ludzi, którzy chcą być na bieżąco z życiem miasta. - W Gorzowie odbywało się ostatnio ogólnopolskie forum młodych bibliotekarzy. Jak rozumiem, pierwszego dnia opanowaliście nowe metody okładania książek, a drugiego były techniki wypożyczania?- (śmiech) Spotkaliśmy się po to, aby wzajemnie się nakręcić. Podobnie jak fani gier wspólnie utwierdzają się, że jest super, że trzeba iść w tym kierunku. My po prostu tak ładujemy akumulatory, dzielimy się pomysłami, entuzjazmem. W naszym zawodzie nie ma stagnacji, ciągle coś się dzieje. - Naprawdę? Czyli bibliotekarz nie zaczyna rano pracy od kubka z kawą i przesuwania książek na biurku, żeby ich nie zalać? A potem nie nosi w kółko książek, aby się nie zakurzyły?- Zawsze się zakurzą. Bibliotekarz nosi książki, aby czytelnik widział, że coś się rusza między regałami. A tak serio: ja bardzo szybko rozprawiłam się ze swoim stereotypowym poglądem na temat bibliotekarstwa. Na początku pracy trafiłam do oddziału dziecięcego, który jest fantastycznym miejscem, jeśli chodzi o promowanie czytelnictwa, zaszczepianie miłości do książek. Maluchy są zafascynowane biblioteką. Na drugim biegunie są seniorzy, o których sądzi się, że czytają jedynie harlequiny i kryminały. Tymczasem uczestniczą w spotkaniach dyskusyjnego klubu książki, są niezwykle aktywni. - Mówi pani o dwóch biegunach - o najmłodszych i najstarszych. A pozostali? W czasach, gdy wszystko jest w internecie, ktoś w ogóle wypożycza książki? Bywają tutaj studenci?- Na szczęście promotorzy prac licencjackich czy magisterskich nie przestawili się na źródła internetowe, więc studenci muszą tu przychodzić. Choćby po starsze podręczniki, które nie są jeszcze zdigitalizowane. Dla bardzo wielu osób ważny jest zapach książki, szelest kartek. I nawet fakt, że ktoś doczytał tylko do 50 strony, że zostawił tam swój ślad...- Mówimy o plamach po pomidorówce i poślinionych rogach?- (śmiech) Na pewno jest sporo materiału genetycznego. Nierzadko trudno nam wyjść z podziwu, jakie rzeczy służą ludziom za zakładki. Np. papier toaletowy velvet żółty. Czysty, oczywiście. Nić dentystyczna, suche szypułki od winogron, paragony, faktury, wyniki badań... Nie wiadomo nawet, co z tym wszystkim robić (śmiech). Dokumenty trafiają do informatorium, a szypułki wyrzucamy. - A kiedy mówi pani znajomym, że jest bibliotekarką, patrzą z politowaniem i pocieszają?- Niektórzy z nich rzeczywiście mieli takie podejście. Do czasu, gdy przyszli po mnie do pracy i zobaczyli ten nowoczesny budynek przy Kosynierów Gdyńskich. Od razu zmienili zdanie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto