Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy Wy – gorzowianie - czujecie się „pokoleniem ludzi na sedesie”?

Redakcja
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu redakcja
Tak nazwał nas radny Jerzy Synowiec. W niejakiej odpowiedzi na wywiad Wojciecha Wyszogrodzkiego z J. Synowcem, który ukazał się w minioną sobotę w „Głosie Gorzowa” pt. „Kultura, ale na naszą miarę”. Czy Gorzów to naprawdę miasto półinteligentów bez żadnych potrzeb kulturalnych?!

Jako rodowita gorzowianka oraz uczestniczka tutejszej kultury jestem oburzona wypowiedzią pana Synowca, a ponadto czuję się urażona jego słowami określającymi nas – mieszkańców Gorzowa – „miastem robotników, chłopów z pochodzenia”, „pokoleniem ludzi na sedesie”!
Jeśli ktoś nie czytał tej publikacji od razu zachęcam do zapoznania się z nią http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110123/POWIAT04/371863023 i komentowania, nawet pod moim artykułem.
Nie chcę krytykować „z założenia” wypowiedzi radnego, ale - w oparciu o własne doświadczenia i obserwacje życia Gorzowa - skomentować jego opinię. Po pierwsze: kultura w Gorzowie rzeczywiście nie jest wolna od pomyłek, nieprawidłowości i kontrowersyjnych inwestycji. Również sam Gorzów nie jest na tle Polski miastem wyjątkowym. Mimo wszystko to miejsce, gdzie żyje nieco ponad 125 tys. osób (nie 100 tysięcy jak twierdził mecenas Synowiec) – ludzi przeciętnych, ale też wybitnych, zdolnych, mających chęci i siłę do pracy (mam tu na myśli honorowanych stypendiami przez prezydenta Jędrzejczaka uczniów, których liczba każdorazowo waha się w okolicach setki, znanych polityków pochodzących z naszego miasta, artystów czy sportowców oraz wielu, wielu innych). Nie czuję się i nie jestem osobą o potrzebach jedynie rzędu fizjologicznego, co próbuje wmówić nam bohater wywiadu. Osoby, które wymieniłam oraz te, które codziennie ciężko pracują dla ciągłości i rozwoju miasta, a nie zawsze można to dostrzec, czyli większość mieszkańców, nie zasługuje na pogardliwe określenia ze strony ich przedstawiciela, który notabene został przez nich wybrany. Czytając tekst, wyczuwam poczucie wyższości ze strony pana mecenasa, który stawia siebie za przykład „arystokracji”, elity miasta – przy czym jego nomenklatura (wspomniana we wstępie) jest zupełnie nieadekwatna do pełnionej przez niego funkcji.
Po drugie: na jakiej podstawie pan Synowiec twierdzi, iż filharmonia budowana jest dla grupy 200 osób, a inwestycja to zupełnie bezmyślnie stracone pieniądze? Wprawdzie nigdy nie byłam zwolenniczką pomysłu tej budowy, i nadal nie jestem, ale budynek już stoi, więc nie należy go wciąż krytykować, ale szukać sposobów na jego jak najlepsze wykorzystanie. Na każdych spotkaniach teatralnych widownia wielokrotnie wypełnia się po brzegi, co pokazuje, że gorzowianie są zainteresowani obcowaniem z kulturą. Idąc tym tropem, według logicznych szacunków osób takich jest nie 200, a co najmniej kilkakrotnie więcej. Nasz radny proponuje, by fundować wycieczki do centrów muzycznych Berlina, Wiednia, a nawet Nowego Jorku. Jest to innowacyjne spojrzenie, ciekawe, ale zbyt „wymarzone” i mija się z celem – nie wszyscy zainteresowani otrzymają możliwość wyjazdu. Również, na jakiej podstawie uczestnicy wyjazdów będą wybierani? I co najważniejsze – wyjazdy te nie przyniosą zysków dla miasta – pieniądze za bilety i koszty podróży pozostaną w kasach zagranicznych, a przecież ideą filharmonii gorzowskiej jest nakręcanie mechanizmu regionalnego zarobku i propagowania kultury. Jeśli by pójść tropem dedukcji pana Synowca i myśleć o takim ośrodku w Gorzowie dopiero za 70 lat, to jak z takim opóźnieniem (szczególnie w dzisiejszym, szybkim świecie) mamy dogonić, a nawet przegonić inne miasta?
I najważniejszy punkt mojej wypowiedzi. Rozmówca W. Wyszogrodzkiego wymienia placówki, które jego zdaniem są niepotrzebne – pojawia się tutaj Młodzieżowy Dom Kultury, co stało się dla mnie największą abstrakcją owego wywiadu. Od ośmiu lat uczestniczę w zajęciach MDK-u i wiem, na czym polega działalność tamtejszych pracowników oświaty, jak i młodzieży. W tygodniu spędzam tam sześć godzin zegarowych na zajęciach. Ich wartość jest dla mnie, jak i dla wielu innych uczestników, ogromna, a atmosfera, jaka tworzy się wokół naszej pracy, bezcenna. Od ośmiu lat znam tę placówkę i wiem, że jej obecność w Gorzowie jest niezbędna. Teraz zwracam się konkretnie do pana mecenasa: Na podstawie jakich źródeł uważa Pan, iż MDK jest niepotrzebny? Co proponuje Pan zamiast działalności tej placówki – mam spędzać popołudnia na podwórku wraz z innymi z „pokolenia siedzących na sedesie”, przeklinając, paląc papierosy i dłubiąc w nieskończoność słonecznik, a przy okazji patrząc na gorzowskie pomniki? Jeśli widzi Pan tak szerzenie kultury w naszym mieście, to moim zdaniem Pana reprezentacyjne stanowisko w Gorzowie jest zupełnie bezpodstawne. Mówiąc, że MDK jest niepotrzebny, jednym zdaniem podsumował Pan moją ośmioletnią aktywność, zaangażowanie i rozwijanie nieprzeciętnych zdolności oraz jeszcze dłuższą pracę moich rówieśników i nauczycieli, którzy wszyscy starają się o to, by młodzież poznawała kulturę, miasto, siebie – nie najciemniejsze zakątki klatek schodowych czy bulwaru.
Na tym zakończę swoją wypowiedź, oczekując odpowiedzi od radnego Jerzego Synowca. A co Wy, MM-kowicze, myślicie o zapotrzebowaniu gorzowian na kulturę?

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto