Środowy nalot na redakcję "Wprost" to próba pokazania dziennikarzom gdzie jest ich miejsce i o czym wolno im pisać.To ujawnienie taśm i nagranych na nich rozmów spowodowało tak nerwową reakcję ekipy rządzącej.Taka reakcja świadczy tylko o tym, jak bezradne są służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Kto jeszcze zamieszany jest w aferę, którą komentują wszystkie media? Bo przecież bohaterami nagrań nie są płotki, ale najważniejsze osoby w państwie.Dziwię się, że minister Sienkiewicz nie został natychmiast zdymisjonowany - przecież to on pierwszy złożył doniesienie do prokuratury i nie może być świadkiem i zarazem śledczym we własnej sprawie.Dzisiejsza konferencja premiera też nie wniosła nic nowego, tylko jeszcze bardziej podgrzała i tak gorącą atmosferę, jaka panuje od kilku dni.Jak bardzo ekipie rządzącej zależy na nagraniach, można było zobaczyć wczoraj i po tym nie uwierzę w słowa Donalda Tuska, że chce upublicznienia wszystkich posiadanych przez redakcję "Wprost" nagrań.Metody służb, które odwiedziły dwukrotnie redakcję, przypominają te stosowane przed laty.Wykręcanie rąk, wyważanie drzwi, próba zabrania laptopa, a w końcu ucieczka i pozostawienie teczki z dokumentami i pieczątkami - tak panowie ze służb zareagowali na przybywających dziennikarzy z innych redakcji. Nieudolne próby złamania tajemnicy dziennikarskiej, która ma chronić osobę, która informuje lub dostarcza materiał, ale chce pozostać anonimowa.Czyżby w naszym kraju zaczęły już obowiązywać standardy Białoruskie?Czy polecą głowy i czy dojdzie do przedterminowych wyborów, jak zapowiadał na dzisiejszej konferencji premier?
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?