Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dawne łomżyńskie sklepy

ierzy.jerzy1313
ierzy.jerzy1313
To już relikt przeszłości.
To już relikt przeszłości. Tablica.pl
Po przeczytaniu kilku informacji o masowej likwidacji sklepów w mieście.

Od niedzieli gościmy moich rodziców, którzy stęsknili się za naszymi bliźniakami. Wieczorami ucinamy sobie "długie Polaków rozmowy". Poruszyłem temat handlu w Łomży, a raczej losów małych sklepików.
Moi rodzice zaczęli wspominać. Ojciec, jako starszy, pamięta czasy o których wspominał Manro. Pakowanie towarów w gazety albo w szary papier, długie kolejki za "dobrami" i sprzedaż spod lady. Z nostalgią zaczął wspominać sklep rybny na Starym Rynku. Przed pewną Wielkanocą złamano mu tam nawet żebro, bo tłum rzucił się do beczek z solonymi śledziami.
Sklep "pod trupkiem" na ul. Legionów i sklep żelazny na dawnym Rynku Zambrowskim. Mama pamięta jatkę mięsną na rogu tego rynku i Szosy Zambrowskiej, gdzie wielu łomżyniaków kupowało mięso "dla psa". "Małe delikatesy" w domu wrośniętym w ziemię niedaleko dworca PKP, tylko po drugiej stronie. Oboje oblizali się przy wspomnieniach o ciastkach od Sawickich.
Na ulicy Giełczyńskiej była pasmanteria w której mama kupowała kolorowe wstążki do warkoczy. Sklepik "u pani Krysi" na ulicy Farnej, gdzie mama kupowała chałwę i blok czekoladowy na wagę. Alkohol kupowano w sklepie monopolowym na ul. Długiej, a w sklepie masarniczym na Starym Rynku działy się dantejskie sceny przy każdej dostawie towaru. Wszystkie produkty były ważone na wagach szalkowych, a kwota podliczana na drewnianych liczydłach. Klienci pakowali zakupy do nylonowych siatek, albo do wiklinowych koszy.
Trudno uwierzyć w opowieści moich rodziców, kiedy dzisiaj bez problemu w sklepach można kupić wszystko. Trzeba mieć tylko pieniądze. W mojej pamięci najmocniej zapisała się Składnica Harcerska w głębi ulicy Polowej. Razem z kumplami kupowaliśmy tam modele do sklejania. Pamiętam także „duże delikatesy” na pl. Kościuszki, bo biegałem tam po gumę do żucia z Donaldem. W środku opakowania były rysunkowe scenki, którymi wymienialiśmy się z chłopakami.
Podczas ostatniego pobytu w Łomży zaskoczyło mnie zniknięcie z ulic kiosków. Kiedyś na każdej ulicy stało ich nawet kilka. Każdy z nas pamięta z dzieciństwa jakiś sklepik. Moja żona do tej pory czuje smak kiszonych ogórków, które jej matka kupowała z beczki w sklepie pani Jadzi w Zambrowie.
Małe punkty handlowe plajtują, bo nie są żadną konkurencją dla dużych marketów. Za pewien czas mogą zniknąć wszystkie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto