Diabła (tak na niego mówili) poznałem w 2006 roku po pożarze dachu nad komórkami przy ul. Morelowej.
Gdy usuwałem pozostałości dachu, zobaczyłem z drugiej strony tych komórek mieszkającego tam człowieka. Pomieszczenie, w którym był, było bez drzwi i bez okna, nawet nie miało żadnej zasłony przed wiatrem. Wierzyć mi się nie chciało, bo to prawie centrum miasta, obok stoi budynek i przechodzą tamtędy dziesiątki ludzi.
Wtedy się z Nim zaprzyjaźniłem i postanowiłem mu pomóc. Często go odwiedzałem i w międzyczasie załatwiłem ośrodek w którym pomagają takim ludziom jak On, w Instytucie Św. Brata Alberta w Świnoujściu. Kilkukrotnie próbowałem zabrać Go, ale jego "koledzy", z którymi pił, nie chcieli go puścić, chowali go przede mną, bo gdzie znajdą takiego kumpla, co pije z nimi denaturat?
Najbardziej pomagały Mu dzieci, które przynosiły jedzenie, czasami to, które rodzice zapakowali im do szkoły, czasami dostawał jedzenie w pobliskich sklepach.
Niestety, dzięki pseudokolegom nie doczekał lepszych dni i znaleziono go zimą 2007 roku martwego w jednym ze śmietników na ul. Morelowej.
Próbowałem ale nie wyszło. Szkoda, mógł jeszcze żyć, miał dopiero 60 lat.
Mam wiele takich historii w swojej pamięci i czuję się bezradny. Może ktoś ma jakiś pomysł, jak im pomóc?
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?