Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Duet ponad podziałami - Piaseczny i Krajewski na wspólnym koncercie

Tadeusz Żarek
Chyba już wszyscy postawili krzyżyk na "Piasku" Piasecznym i stracili nadzieję na koncert Krajewskiego. Ale cuda się zdarzają!
Chyba już wszyscy postawili krzyżyk na "Piasku" Piasecznym i stracili nadzieję na koncert Krajewskiego. Ale cuda się zdarzają! fot. Przemek Świderski, Piotr Król
W polskiej piosence nie istnieje coś takiego jak konflikt pokoleń. Wychowana na Nirvanie i Radiohead Kasia Nosowska śpiewa songi Agnieszki Osieckiej, klubowi didżeje biorą się za Mieczysława Fogga, a Jacek Lachowicz i Andrzej Smolik produkują płyty Krzysztofowi Krawczykowi.

Wspólny projekt Andrzeja Piasecznego (ongiś znanego powszechnie jako "Piasek") i Seweryna Krajewskiego to jednak rzecz wyjątkowa. Doskonały przykład na to, jak porozumienie ponad podziałami (pokoleniowymi) może zmienić bieg muzycznej historii.

Jeszcze rok temu bowiem obydwaj artyści krążyli sobie gdzieś po peryferiach naszej sceny. Piaseczny nieustannie poszukiwał dla siebie właściwej formuły. Na przestrzeni ostatnich 15 lat zdążył już zaliczyć zarówno szczyty popularności, jak i smętne rejony kiczu, tandety i zwykłej śmieszności. Zaczynał jako wystylizowany rockman w grupie Mafia, do świadomości (i serc) milionów rodaków przebił się jednak dopiero dzięki współpracy z Robertem Chojnackim na płycie "Sax & Sex" z 1995 r. Takie hity jak "Budzikom śmierć", "Prawie do nieba" czy "Niecierpliwi" sprawiły, że kolejne lata należały do niego.

Na przełomie wieków Piasek był ikoną chłopięcego popu. Ale zaczynał przeginać. Jego druga płyta solowa, zatytułowana znamiennie "Popers" (2000), nie wzbudziła już takiej euforii jak wydany dwa lata wcześniej "Piasek". A gwoździem do trumny okazał się kuriozalny występ na Eurowizji 2001, gdzie artysta zaprezentował się w... gustownym różowym futerku. Nagranie do dziś budzi niekłamaną wesołość, a nasz zawstydzony bohater na dobrych parę lat usunął się w cień, z którego parokrotnie próbował się wynurzać - ze skutkiem raczej opłakanym - przy okazji kolejnych płyt solowych.

W cieniu długo pozostawał również Seweryn Krajewski. Tyle że z własnego wyboru. Jego znaczenia w historii naszego rocka, popu i czego tam jeszcze chcecie przecenić nie sposób. Legendarny lider Czerwonych Gitar, polski Paul McCartney (jeśli przyjąć, że polskim Lennonem był Krzysztof Klenczon), jeden z ulubionych kompozytorów Agnieszki Osieckiej, wreszcie czołowy wrażliwiec rodzimej piosenki, niedościgły mistrz nostalgii - naprawdę mało kto zrobił więcej dla muzyki rozrywkowej w naszym kraju. A jednak od 1997 r., gdy ostatecznie opuścił szeregi Czerwonych Gitar, Krajewski skutecznie ukrywał się przed publicznym okiem.

Zabarykadowany w domu w podwarszawskim lesie konsekwentnie odrzucał wszelkie propozycje z zewnątrz. Cały czas co prawda komponował i nagrywał (dowodem choćby płyta "Jestem" z 2003 r.), ale na estradzie nie pojawił się ani razu. Ba, nie dotarł nawet na specjalny koncert poświęcony jego twórczości, który odbył się w 2007 r. w Opolu. Zyskał opinię odludka i pustelnika, z którym bardzo trudno nawiązać kontakt.

Cóż takiego zatem się stało, że ci dwaj outsiderzy zdecydowali się na wspólny projekt? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, iż wydana wiosną płyta Piasecznego "Spis rzeczy ulubionych", na którą Krajewski zgodził się skomponować muzykę (a nawet zaśpiewał gościnnie w jednym z utworów), okazała się jednym z najbardziej przebojowych krążków ostatnich miesięcy. Do dziś pokryła się podwójną platyną, a pochodzące z niej hity "Chodź, przytul, przebacz" i "Rysowanie tobie" wciąż królują w polskim eterze.

A to dopiero początek niezwykłych wydarzeń. Oto bowiem 10 października w Kielcach obydwaj artyści pojawili się razem na scenie, inaugurując wspólną trasę koncertową. A to oznacza, że Piaseczny dokonał rzeczy, która na przestrzeni ostatnich 12 lat nie udała się nikomu: wyciągnął Seweryna Krajewskiego z jego pustelni i namówił do ponownych występów przed publicznością. Przebojowa seria koncertów międzypokoleniowego duetu (udokumentowana płytą "Na przekór nowym czasom - live", która właśnie trafiła do sklepów) zakończy się z wielką pompą w nobliwie prestiżowej Sali Kongresowej. A oprócz piosenek ze "Spisu rzeczy ulubionych" nie zabraknie z pewnością starych szlagierów z dorobku Krajewskiego, które mistrz wykonuje tak samo jak za dawnych lat.

Ile dobrego może zdziałać taka kolaboracja "na przekór czasom"! Pobłogosławiony przez nestora polskiej piosenki Piaseczny w glorii powrócił na szczyty list przebojów, a namówiony przez młodego współpracownika Krajewski znów bryluje na estradzie. I coś mi mówi, że jeszcze nieraz o tych dżentelmenach usłyszymy.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto