Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Eksplozja uczuć, czyli jak mąż chciał wysadzić żonę

redakcja
redakcja
(fot. sxc.hu)
(fot. sxc.hu) redakcja
Artykuł z dna szuflady

Od pewnego czasu małżonkowie nie mogli znaleźć drogi do porozumienia. Częste kłótnie o takie czy inne drobiazgi zaczęły przeradzać się w poważne awantury domowe. W zapomnienie poszły przedmałżeńskie randki, noce spędzone na wiejskich zabawach i słowa, które po dziesięciokroć razy on jej powtarzał przy rozstaniu.
teraz też powtarzał, tyle  że pochodzące z innego obiegu - przeważnie na "p" i na "k". Najgorzej, że każda strona - w swoim mniemaniu - miała całkowita rację.
Az nadszedł taki dzień, że ona już dłużej nie wytrzymała. Najbardziej bała się szarej kostki, którą przed wszystkimi skrzętnie ukrywał. Początkowo nie wiedziała nawet co znaczy napis "trotyl lany". Gdy dowiedziała się jednak, że niesforny małżonek chce tym "mydełkiem" wysadzić w powietrze całą chałupę żarty poszły na bok.
Tymczasem on ciągle powtarzał, że to na nią jest ta 400-gramowa przynęta. Nie panowała już nad sobą i złożyła u prokuratora wniosek o ściganie męża za znęcanie się nad rodziną.
Przedstawiciel prawa uwierzył w słowa sympatycznej kobiety i polecił milicjantom zrobić przeszukanie. Mówiła prawdę. Śmiercionośny materiał był w domu. W ten sposób kostka trotylu o wadze prawie pół kilograma nie została zdetonowana w mieszkaniu. Rozsądna żona zapobiegła tragedii, której skutki mogły być odczuwalne przez wiele rodzin.
Tymczasem eksperci Wydziału Kryminalistyki WUSW w Białymstoku postanowili sprawdzić, czy dostarczone do badań cacko rzeczywiście strzeli. Eksperyment odbył się w Zielonej, w sąsiedztwie wysypiska śmieci.
Szefem od odpalania był chemik, kpt. Aleksander Biryłko. I chociaż nie pierwszy raz miał do czynienia z takimi  "zabawkami", koszula przywarła do ciała jak po forsownym praniu, a na skroniach pojawiły się krople potu.
- Trzy, dwa, jeden - start. Zwarcie dwóch przewodów z baterią spowodowało błyskawiczną reakcję materiału. Ogromny huk, po którym powstała półmetrowa wyrwa w zbitej ziemi. ładunek wystarczyłby do unicestwienia czołgu T-34.
A co byłoby, gdyby przypadkiem nieszczęsna kobieta na tym czymś bezwiednie usiadła, a doświadczony "saper" postanowił w tym momencie urządzić poligon wojskowy? Nie daj Boże. A tak pokłócą się, pogadają, dadzą sobie buziaka i wszystko  - miejmy nadzieję - wróci do normy.
Najważniejsze, że fajerwerk się odbył, a oni żyją.
(Ten archiwalny artykuł ukazał się w Gazecie Współczesnej 12 marca 1990 roku. Jeśli znacie podobne, niesamowite historie, to zachęcamy do podzielenia się nimi na MM Łomża. Ponadto jeśli uznacie że chcielibyście przeczytać więcej ciekawych i archiwalnych tekstów, które okazały się w prasie baaaaardzo dawno temu, dajcie znać w komentarzach )

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto