W środę (22 września) obchodziliśmy Europejski Dzień Bez Samochodów. W związku z tym, komunikacja miejska w Warszawie była bezpłatna. Oznacza to, że kasowniki w autobusach i tramwajach były zablokowane, a bramki w metrze otwarte. Władze miasta chcą w ten sposób zachęcić mieszkańców do zrezygnowania z samochodów. Takie rozwiązanie ma jednak swoich przeciwników. Część pasażerów uważa, że taki dzień nie ma sensu, bo jeśli ktoś ma bilet miesięczny to na tym jednym dniu niczego nie zyskuje. A czy faktycznie warszawiacy tak chętnie przesiadają się z samochodów na komunikację miejską?
Warszawiacy kontra Europejski Dzień Bez Samochodu
NaviExpert co roku sprawdza, na ile Europejski Dzień Bez Samochodu przekłada się na to, jak jeździ się po mieście i czy ma realny wpływ na skrócenie średnich czasów przejazdów po wybranych trasach.
- Sprawdziliśmy i w tym roku dane o średnich czasach przejazdów po Warszawie, Poznaniu i Krakowie z godzin porannego szczytu, zarówno w ścisłym centrum, jak i na głównych arteriach poza nim. Dane te porównaliśmy ze średnimi czasami przejazdów z dnia poprzedzającego, a więc wtorku (21.09), jak i środy tydzień wcześniej (15.09). - tłumaczy Katarzyna Przybylska z NaviExpert. - Niestety, w danych o średnich czasach przejazdów po centrach tych miast nie widać znaczących różnic, ani względem dnia poprzedniego (wtorku 21.09), ani środy 15 września. Ewentualne odchylenia względem wtorku nie przekraczają 2 proc. Trudno więc mówić o jakimś zauważalnym efekcie Dnia Bez Samochodu na sytuację na drogach.
Z danych przekazanych przez NaviExpert wynika, że darmowa komunikacja nie zachęciła warszawiaków do skorzystania z komunikacji miejskiej. Potwierdza to również nasz czytelnik.
- Zarówno rano w drodze do pracy, jaki i popołudniu nie zauważyłem żadnego efektu „Dnia Bez Samochodu”. Korki były dokładnie w tych samych miejscach, co zawsze. W pewnym momencie miałem wrażenie, że ruch jest nawet większy niż chociażby tydzień wcześniej - przyznał nam w rozmowie.
Dlaczego nie komunikacja?
Mieszkańcy Warszawy bardzo często wybierają samochód zamiast komunikacji miejskiej, ze względu na szybszy czas dojazdu. W stolicy mamy dużo połączeń, ale jednocześnie jest też wiele przystanków, więc czas dotarcia do celu wydłuża się, szczególnie w godzinach szczytu.
- To, że jeżdżę samochodem nie oznacza, że nigdy nie korzystam z komunikacji miejskiej. Problemem są dojazdy do pracy, które pochłaniają znacznie więcej czasu, jeśli wybieram „zbiorkom”. W moim przypadku, z Grochowa na Służewiec, samochodem jadę 20 minut, a komunikacją 50 minut. Gdyby czasy były zbliżone, zastanowiłbym się nad zmianą – dodaje nasz czytelnik.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?