Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Eurosieroctwo jest plagą jak alkoholizm

Artur Grabarczyk
Małgorzata Janek z Opola od 4 lat pracuje w Niemczech. Wczoraj znów wyjechała za Odrę. Fot. Marcin Obara
Małgorzata Janek z Opola od 4 lat pracuje w Niemczech. Wczoraj znów wyjechała za Odrę. Fot. Marcin Obara
W 110 tysiącach polskich rodzin dzieci wychowują się bez co najmniej jednego z rodziców, który wyemigrował na Zachód. Ta informacja, którą w kwietniu pracownicy Fundacji "Prawo Europejskie" przedstawili Rzecznikowi Praw ...

W 110 tysiącach polskich rodzin dzieci wychowują się bez co najmniej jednego z rodziców, który wyemigrował na Zachód. Ta informacja, którą w kwietniu pracownicy Fundacji "Prawo Europejskie" przedstawili Rzecznikowi Praw Dziecka w raporcie na temat eurosieroctwa, przeraziła samorządowców. Władze Łodzi, Gorzowa Wielkopolskiego i Opola uznały, że czas działać. W Łodzi do liczenia eurosierot wysłano pracowników pomocy społecznej. Powstaje raport, dzięki któremu urzędnicy dowiedzą się, którym rodzinom dać pieniądze, a do których posłać psychologa czy prawnika. W Gorzowie do spisu eurosierot urzędnicy zaangażowali miejscowych studentów.

Choć z raportu Fundacji "Prawo Europejskie" wynika, że najwięcej eurosierot mamy w Łodzi i na ścianie wschodniej, jednak to Opolszczyzna jest od lat regionem, w którym problem rodzin rozbitych przez wyjazdy za chlebem urósł do rozmiarów plagi społecznej. Dlatego marszałek województwa zlecił swoim podwładnym gruntowne badania skali i skutków eurosieroctwa. W tym województwie odsetek kobiet i dzieci pijących oraz popełniających przestępstwa należy do najwyższych w kraju.

- W całej Polsce negatywne konsekwencje związane z życiem w rodzinie rozbitej przez wyjazd rodzica za granicę dotykają kilkuset tysięcy dzieci, głównie z rodzin wielodzietnych -mówi Piotr Bajor, prezes Fundacji "Prawo Europejskie". Eurosieroctwo staje się więc jednym z głównych problemów społecznych w kraju - obok alkoholizmu czy narkomanii.

Rząd nie uruchomił dotąd żadnej pomocy finansowej dla regionów, których problem dotyczy. Nie ma też przepisów, które zobowiązywałyby państwo do walki z eurosieroctwem. Na Litwie, gdzie problem zdiagnozowano już dwa lata temu, państwo zapewnia takim rodzinom pomoc psychologów, pedagogów i wsparcie w sytuacjach kryzysowych.

Samorządy same zaczęły liczyć swoje eurosieroty

Samorządowcy z Łodzi, Gorzowa Wielkopolskiego i Opola postanowili skutecznie pomóc dzieciom, które ucierpiały na skutek emigracji zarobkowej rodziców. Na zlecenie prezydentów Łodzi, Gorzowa Wielkopolskiego i marszałka województwa opolskiego powstają badania na temat społecznych skutków eurosieroctwa. Wyniki i wnioski mają być gotowe jeszcze w tym roku.

Samorządowcu z Łodzi, Gorzowa i Opola chcą przygotować plany pomocy rodzinom, w których wyjazd do pracy za granicą ojca czy matki prowadzi do patologii.

- Zleciliśmy opracowanie badań, bo dociera do nas coraz więcej sygnałów o problemach rodzin emigrantów - mówi Barbara Trojnar, kierownik referatu pomocy socjalnej Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Opolu. Chodzi o liczne przykłady pijaństwa wśród kobiet, których mężowie pracują za granicą, a także problemy wychowawcze z dziećmi opuszczonymi przez któreś z rodziców.

- Narkomania, alkoholizm, agresja, problemy z nauką, ucieczki ze szkoły to uboczny efekt masowych wyjazdów mieszkańców naszego regionu do pracy za granicą - mówi Trojnar. - Żeby skutecznie przeciwdziałać tym patologiom, musimy dokładnie poznać skalę zjawiska.

Dlatego do badania, które powstaje na zlecenie urzędu marszałka województwa opolskiego, zatrudniono specjalistów z różnych instytucji. Dane o eurosierotach zbierać będą pracownicy centrów pomocy rodzinie ze wszystkich powiatów. Do nich dołączone zostaną informacje od pedagogów szkolnych i kuratorów sądowych.

- Chcemy wiedzieć, jak dzieci emigrantów radzą sobie w szkole, a od kuratorów sądowych oczekujemy gruntownej analizy przyczyn przestępstw, jakich dopuszczają się eurosieroty - mówi Trojnar.

Skalę eurosieroctwa chcą też dokładnie poznać władze Gorzowa Wielkopolskiego. Przygotowaniem raportu zajęła się miejscowa Wyższa Szkoła Biznesu. Jej studenci mają za zadanie dotrzeć do osób, które wyjechały za granicę lub taki wyjazd planują.

- Chcemy się dowiedzieć, dlaczego wyjeżdżają, na jak długo, co w tym czasie dzieje się z pozostawionymi w kraju rodzinami - mówi Bogusław Bukowski z wydziału rozwoju miasta gorzowskiego urzędu miasta. - Dzięki wyjazdom zagranicznym w Gorzowie nie mamy bezrobocia. Teraz chcemy się dowiedzieć, jakie koszty tego sukcesu poniosły rozdzielone rodziny.

Podobnie jak w przypadku badania prowadzonego na Opolszczyźnie, ankieterzy w Gorzowie też chcą dotrzeć do szkół. - Nauczyciele i pedagodzy najlepiej wiedzą, jak zmieniło się zachowanie dziecka, które przez dłuższy czas nie ma kontaktu z jednym czy, co gorsza, obojgiem rodziców - tłumaczy Bukowski. I dodaje, że na wyniki badań z niecierpliwością czeka zarówno prezydent, jak i rada miasta. - Eurosieroctwo to jeden z najpoważniejszych problemów ostatnich lat. Chcemy jak najwięcej o nim wiedzieć, bo od tego będzie zależało opracowanie planów działań, jakie podejmą pracownicy opieki społecznej i nauczyciele - mówi.

Jaki będzie efekt badań prowadzonych na Opolszczyźnie i w Gorzowie - dowiemy się najwcześniej jesienią. Dobre skutki podobnej mobilizacji już teraz widać w Łodzi. Prezydent Jerzy Kropiwnicki, przerażony szacunkami Fundacji "Prawo Europejskie", która dowodziła, że właśnie Łódź jest jednym z miast najbardziej dotkniętych problemem eurosieroctwa, zlecił przygotowanie szczegółowego raportu już w kwietniu. W sprawdzenie sytuacji dzieci opuszczonych przez rodziców pracujących za granicą zaangażowali się pracownicy MOPS i dwóch wydziałów ratusza. Po kilku tygodniach rozmów z rodzinami i pedagogami szkolnymi gotowy był raport.

- W samej Łodzi mamy 21 dzieci, o których można powiedzieć, że są eurosierotami - mówi Marzena Korosteńska, rzeczniczka prezydenta Łodzi. - Te dzieci sprawiały problemy wychowawcze, były przypadki przestępstw. Ustalenia raportu ratusz wykorzystał natychmiast: dzieci dostały pomoc finansową, opiekę pedagogów i pomoc prawną.

Tymczasem rząd wciąż nie wie, jak walczyć z plagą eurosieroctwa. Żadnych działań nie prowadzi pełnomocnik rządu ds. rodziny, Ministerstwo Pracy przygotowuje raport o dzieciach, które wskutek wyjazdu rodziców trafiły do domów dziecka, a MEN dopiero tworzy program przeciwdziałania skutkom eurosieroctwa w szkołach.

- To, co robią władze miast, jest ważniejsze od pomysłów rządu. Ministrowie nie zastąpią przecież w działaniu lokalnych urzędników - mówi była minister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska. - Pracownicy opieki społecznej mają teraz za dużo roboty papierkowej, która uniemożliwia im docieranie do potrzebujących. Trzeba zmienić przepisy, by zdjąć z nich część obowiązków i pozwolić działać wśród zagrożonych patologiami rodzin - dodaje.

Alkolizm, narkotyki, agresja

Badanie negatywnych skutków emigracji zarobkowej są w Polsce nowością. Ale nie w województwie opolskim. W tym regionie już w 2003 r., a więc na rok przed początkiem masowych wyjazdów zarobkowych Polaków, powstał raport na temat wpływu migracji na więzi rodzinne.

- U nas zjawisko długotrwałego rozdzielenia rodzin z powodu wyjazdów do Niemiec jest znane od bardzo dawna - mówi Barbara Trojnar, szefowa referatu pomocy socjalnej Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej. - Na Opolszczyźnie bardzo wiele osób ma podwójne obywatelstwo, więc żeby wyjechać na saksy, nie musieli czekać na wejście Polski do Unii.

Dlatego tutaj najwcześniej rozpoznano ujemne skutki rozdzielenia rodzin. Według raportu z 2003 r. za granicą pracowało aż 60 tys. mieszkańców regionu, głównie mężczyzn. Kiedy ich pozostawione w Polsce rodziny odwiedzili prowadzący badania ankieterzy, odkryli przerażające zjawiska.

- Ci ludzie bardzo niechętnie odpowiadali na pytania i przyznawali się do pewnych spraw, a mimo to udało się ustalić, że około 10 proc. rodzin ma poważne problemy - mówi Trojnar. Jednym z najpoważniejszych był alkoholizm kobiet. - Kobiety mające mężów w Niemczech nie musiały pracować, a samotność topiły w alkoholu - wyjaśnia Barbara Trojnar. I przypomina, że raport sprzed pięciu lat wskazywał też zagrożenia dotyczące dzieci. - Problemy z nadużywaniem alkoholu, narkotyków, agresja wobec rówieśników, kłopoty w szkole, wagarowanie - wylicza.

Tamten raport poruszył ordynariusza diecezji opolskiej abp. Alfonsa Nossola. W specjalnym liście pasterskim napisał wówczas: "Czy rodzina poprzez te wyjazdy czasami więcej nie traci, aniżeli zyskuje? Czy warto dalej narażać trwałość małżeństwa i dobre wychowanie dzieci?".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto