Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fabryka śmierci na Woli. Strzały w tył głowy i płonące ciała. Niemcy dokonali tu ludobójstwa. Dziś mało kto o nim pamięta

Piotr Wróblewski
Piotr Wróblewski
Fabryka śmierci na Woli
Fabryka śmierci na Woli Juliusz Bogdan Deczkowski „Laudański”, Źródło: MPW
Fabryka Pfiefferów była dumą ówczesnego Muranowa. Produkowała najwięcej skór w Europie. Ale w czasie Powstania Niemcy zamienili ją w fabrykę śmierci. Tragiczne losy cywili do dziś nie zostały upamiętnione.

Wielka fabryka, wraz z charakterystycznym kominem, dumnie wyrastała nad zabudowania Muranowa. W 1906 roku otwarto największą z budowanych hal produkcyjnych. Budynek miał aż sto metrów długości. Na ówczesnym końcu Warszawy, przy tzw. „rogatkach Powązkowskich” powstała garbarnia, która wkrótce miała stać się największa nie tylko w Królestwie Polskim, ale w całym Imperium Rosyjskim.

Zakład wybudowały trzy – spowinowacone ze sobą – rodziny kupców, osadników przybyłych jeszcze za czasów napoleońskich z terenów dzisiejszych Niemiec: Temler, Szwede i Pfeiffer. Wszyscy byli od lat w branży, jednak teraz postanowili zjednoczyć siły. „Spółka nie była dobrym pomysłem. Nowy wspólnicy mało wnieśli pieniędzy, za to dużo pretensji” – pisze Józef Pfeiffer we „Wspomnieniach Warszawskiego Przemysłowca”. De facto przedsiębiorstwem szefował jego ojciec – Stanisław. Jako jedyny był w stanie poświęcić niemal wszystko, by jego fabryka rosła.

Gdy kończyła się rozbudowa na rogu Smoczej i Okopowej, sąd polubowny przyznał fabrykę rodzinie Pfeirfferów. W międzyczasie strajki robotników z 1906 roku doprowadziły całą branżę do gigantycznych strat. Mimo tego, Stanisławowi udało się odzyskać rynek. Postawił także na nową technologię. W przededniu wybuchu pierwszej wojny fabryka przerabiała aż 180 tys. skór bydlęcych rocznie. Najwięcej w Europie.

W międzywojniu „Fabryka Garbarska Braci Pfeiffer” znów była największa w Polsce. A konkurencja po zjednoczeniu kraju rozbitego przez zabory była spora. W prowadzeniu biznesu nie pomagały kryzysy, co rusz wybuchające w młodym państwie. Józef Pfeiffer przejął fabrykę w 1929 roku, po śmierci ojca. Za dziesięć lat musiał mierzyć się ze znacznie większymi problemami niż brak koniunktury.

„Utrzymać produkcję kosztem wszelkich ofiar”

Chaos. Józef wspomina zamieszanie w ministerstwie przemysłu na początku września 1939 roku. Brak wyższych urzędników. Pakowanie dokumentów do ciężarówek. Wtedy usłyszał instrukcję: „utrzymać produkcję kosztem wszelkich ofiar”. Trwało bombardowanie Warszawy. W połowie września spalił się skład towaru w fabryce. W tym czasie wydawano tam końskie mięso dla ludności cywilnej. Sąsiedzi nie mieli tyle szczęścia. Fabryka Temler i Szwede spłonęła doszczętnie. Ale to był dopiero pierwszy akt tragedii.

Po kapitulacji Warszawy produkcja w „Fabryce Braci Pfeiffer” była stopniowo przywracana. Niemiecka historia rodu Pfeifferów pomogła w uruchamianiu zakładu w czasie okupacji. Najpierw jednak Józef przeżył chwilę grozy. W październiku wezwano do na Szucha, do siedziby Gestapo. Wiele osób nie wracało już z takiego spotkania. W pokoju leżał rewolwer i pejcz. Oficer SS zapytał, czemu nie podał się za volksdeutscha.

„Tu się urodziłem i wychowałem. Nie będę zmieniać narodowości dla interesu” – odparł stanowczo Józef Pfeiffer.
SS-Mann na to: „Gratuluję panie Pfeiffer. Te świńskie psy volksdeutsche są uważani przez Niemców za łobuzów i karierowiczów.”

W czasie wojny obsadę fabryki znacznie zmniejszono. Pracowało nieco ponad sto osób oraz osobno straż ogniowa. Córka Pfeiffera – Krystyna – prowadziła stołówkę. Każdy dostawał pełnowartościowy posiłek. Od 1943 roku, gdy sytuacja aprowizacyjna w mieście była fatalna, potajemnie wydawano zapasy żywności. Około cztery kilo produktów tygodniowo. Było to warte kilka razy więcej niż ówczesne wynagrodzenie.

Powstanie w fabryce

„W naszej dzielnicy akcja rozpoczęła się zaraz po szesnastej” – wspomina Józef Pfeiffer. Fabryka stanęła. „Strzelano dość gęsto. Parę czołgów niemieckich starało się przedrzeć z miasta na Powązki (…). Dwa z nich zostały unieruchomione. (…) Mechanicy z naszej fabryki zabrali się zaraz do uruchomienia ich, co po paru godzinach się udało.”

Żołnierze AK zaczęli przychodzić po wsparcie. W fabryce od kilku tygodni przygotowywano zapasy obuwia i jedzenia. Dla batalionu „Zośka”, oddziałów „Broda 53”, „Czata” i „Miotła”. Uruchomiono wypiek chleba. Rozdawano też puszki z mięsem przygotowane na powstanie. Na miejscu pojawił się nawet lekarz.

W Warszawie lało już od dwóch dni. Powstańcy w takich warunkach przedarli się z Muranowa na teren getta. Wspierał ich – do wyczerpania amunicji – czołg uruchomiony w fabryce. 4 sierpnia na niebie pojawiły się pierwsze samoloty. Od tej pory każdego dnia w okolicy wybuchały kolejne pożary. 11 sierpnia AK opuściła teren fabryki przy ul. Okopowej. Tego samego dnia budynki stanęły w płomieniach. Zostały podpalone przez Niemców i płonęły przez całą noc. Marzenia ojca Józefa, największa garbarnia w Europie, legła w gruzach.

Józef postanowił uratować zgromadzonych w fabryce ludzi. Przebrał się w mundur strażaka i przeczołgał się w stronę Niemców. Wyrósł im jak spod ziemi i płynnym niemieckim zapytał, co tu robią i gdzie jest dowódca? Opowiedział, że to składy Wermachtu i powinien ich pilnować. Uwierzyli. Po strasznej nocy – gdy Niemcy włamali się do piwnic z alkoholem i pijani krążyli po zgliszczach fabryki – wypędzono ich w kierunku Pruszkowa. Ostatni raz widzieli pozostałości fabryki.

Ludobójstwo w fabryce

Po ewakuacji fabryki Niemcy zaczęli szaleńczą akcję mordowania ludności cywilnej. Odpowiadało za nią Sonderkommando „Spilker”. Po wszystkim ciała palono, więc nigdy nie dowiemy się jaka była skala tego ludobójstwa. Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich szacuje, że na placu przed fabryką i w jej wnętrzu zamordowano co najmniej dwa tysiące osób. Z zeznań podoficera Willy Fiedlera wynika, że zabijano 200 osób dziennie.

„Najpierw zobaczyłam powstańców – leżeli w szeregu na gołym bruku, po dziesięciu. Na rogach stali Niemcy i pilnowali. To już był dwudziesty któryś sierpnia, prażyło słońce. Nie wolno było do nich dojść. To byli młodzi ludzie, umierali w słońcu i w upale” – wspomina Stefania Ciesielska.

Każdego dnia przyprowadzano do kilkuset osób. Zamykano ich na placu otoczonym drutem kolczastym. Następnie dokonywano selekcji. Większość czekała pewna śmierć. Morderstwa były dramatyczne. Na miejsce kaźni wprowadzano po dziesięć osób. Kładziono ich twarzą do ziemi, a następnie strzelano w tył głowy. Nie sprzątano ciał. Kolejna grupa musiała wspinać się po leżących trupach. Wieczorem zwłoki oblewano łatwopalnym płynem i podpalano.

Schemat powtarzano przez kilka tygodni. Kilku świadków potwierdza tę samą wersję. „Przez cały okres tych dwóch tygodni codziennie słyszałem dochodzące z placu serie pojedynczych strzałów (za każdym razem trwało to parę godzin), a w nocy widziałem łunę palącego się w różnych miejscach na placu stosu. Nie próbowałem jednak do stosu podchodzić” – zeznawał Stanisław Trzciński, któremu udało się zbiec z przemarszu na miejsce kaźni i ukrywał się w okolicy.

Epilog

Józef Pfeiffer, gdy wrócił do Warszawy, zastał kompletne zgliszcza. Wielki komin z 1906 roku został wysadzony. Niemcy wywieźli maszyny i skóry. Józef zabrał się do odbudowy zakładu, ale po kilku latach został on całkowicie znacjonalizowany. Od tego czasu garbarni wiodło się niezbyt dobrze. W PRL-u upadła, a jej teren zajmowały inne firmy. W latach 90. budynki zburzono, a na ich miejscu pojawiło się centrum handlowe „Klif”.

Alfled Spielker, odpowiadający za ludobójstwo na terenie fabryki, zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Prawdopodobnie w cytadeli w Poznaniu w 1945 roku, choć i data, i miejsce są poddawane w wątpliwość. Żaden z członków jego jednostki nie został osądzony za popełnione zbrodnie. Do dziś przy ul. Okopowej nie ma też żadnego upamiętnienia tamtych tragicznych wydarzeń.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto