Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fenomen "placyku" nie przemija. Plac Zbawiciela wciąż modny

Barbara Dziedzic
Fot. Bartek Syta/Polskapresse
Warszawski plac Zbawiciela, pieszczotliwie nazywany przez bywalców placykiem, wbrew temu, co się o nim mówi, nie jest tylko ostoją dla modnej młodzieży. Stał się marką - pisze Barbara Dziedzic

Choć każdy przychodzi tu z innego powodu, stali bywalcy chórem wymieniają podobne przymioty: w centrum, a jednak na uboczu. Klimatycznie, przyjaźnie i europejsko.

Według teoretyka architektury, guru branży Christophera Alexandra, aby jakieś miejsce zaczęło żyć, musi po prostu spełnić listę konkretnych funkcji. Podobnie jak w biznesie, w miejskiej przestrzeni mają się jego zdaniem liczyć jasno określone walory, takie jak lokalizacja czy atrakcyjny klimat. Współcześni teoretycy architektury podkreślają natomiast, że w projektowaniu przestrzeni ważne jest, by zapewnić człowiekowi możliwość psychologicznego zaspokojenia potrzeb społecznych i osobowościowych. W branżowym magazynie "Budownictwo i Architektura" z 2010 r. czytamy:

Zobacz koniecznie: Reżyser "Imagine" Andrzej Jakimowski: Niewidomi uczą, jak radzić sobie ze światem [WYWIAD]

"Dobrze, jeśli architektura podkreśla prestiż i rangę społeczną". W związku z tym, że jest w stanie wpływać na ludzkie emocje i postawy, winna wyzwalać dobre emocje. Przestrzeń miejska może stać się więc źródłem relaksu, poczucia jakości życia, dumy. I przywiązania do miejsca. To nie wszystko. Architektura jako filozoficzny wymiar środowiska może kształtować odpowiednie postawy. Kierować socjalizacją, wychowywać czy rozwijać. Po takim wstępie możemy przenieść się na warszawski plac Zbawiciela.

Kluczem do zrozumienia fenomenu tego miejsca może być to, co specjaliści nazywają psychologią środowiskową, a ich koledzy socjologią przestrzeni miejskiej. Plac stał się marką, podobnie jak logo Coca-Coli albo Mercedesa. Przede wszystkim dobrze się kojarzy. Jest schludnie, modnie i europejsko.

Weronika (25 lat): W środku miasta, ale jakby na uboczu. Restauracje w klimacie europejskim. Dobre jedzenie w przystępnych cenach. Ale klimatu nie da się w końcu wycenić. Maciej (30 lat): Często pracuję zdalnie. Szukam miejsc, w których mogę skupić się, a jednocześnie w razie potrzeby szybko dojechać do biura. Uważam, że to jednak restauracje i kawiarnie są tym, co decyduje o popularności tego miejsca.

Nie tylko. Właściwie niezręcznie się przyznać, ale każdy bywalec wie, że placyk to prestiż. W Warszawie modnych, zachodnioeuropejskich enklaw, odpowiednich do towarzyskich spotkań, nie ma aż tak znowu wiele. Z drugiej strony są jednak i tacy, którzy niezmiennie od lat 50. widzą to miejsce raczej jako cichy i uroczy zakątek stolicy. Te odczucia się nie wykluczają, bo na placu jest miejsce dla wszystkich. Ale o tym za chwilę.

O sukcesie marki plac Zbawiciela może świadczyć fakt, że od kilku lat właściwie o każdej porze roku tętni życiem. Nie chodzi rzecz jasna o tłum, więcej gości przewija się latem, tłoczno, choć nie zawsze, bywa nocą.

Licznym wizytom przede wszystkim sprzyja położenie. Jest duże rondo, przy którym zbiegają się głównie jednokierunkowe ulice. Dobry dojazd, niedaleko Aleje Ujazdowskie i wiecznie zakorkowany plac Konstytucji, a mimo to względny spokój. Okoliczne kamienice tworzą zaklęty krąg. Klimatycznie, choć w samym sercu miasta. Czyli w sam punkt, ocenia krytyk architektury Grzegorz Piątek. Po drugie, na placu Zbawiciela zwyczajnie jest co robić.

Oprócz kilkunastu popularnych restauracji i klubokawiarni, jest przecież kościół, szkoła metodystów, całodobowa apteka. Różne sprawy, wielu gości. Medialny wizerunek placu zmienił się o 180 stopni zaledwie kilka lat temu. W 2006 r. cała Polska kojarzyła go raczej z obsypanym nagrodami dramatem społecznym Joanny Kos--Krauze i Krzysztofa Krauzego. Państwo Krauzowie opowiedzieli opartą na faktach dramatyczną historię patologicznej rodziny, żyjącej razem w niewielkim mieszkaniu na placu.

Czytaj także: Mela Koteluk: Prowadziłam pamiętnik. To z niego wytrąciłam pierwsze teksty piosenek [WYWIAD]

W produkcji nakreślili przejmujący obraz społeczności pogrążonej we frustracjach i okrucieństwie. Dziś nie jest to już raczej pierwsze skojarzenie mieszkańców Warszawy. Punkt widzenia się przesunął, odkąd wszem wobec okrzyknięto, że placem Zbawiciela trzęsą hipsterzy.

Z definicją nowego zjawiska sprawa nie jest prosta. Sprawa, pozornie błaha, frapuje socjologów i publicystów, którzy z lubością charakteryzują jej członków i zastanawiają się, jakie można wyznaczyć kryteria przynależności. "Hipsterzy nie kontestują - oni konsumują. Przynależność do tej grupy definiuje się przez posiadanie pewnych rzeczy i bywanie w pewnych miejscach" - analizował na łamach "Kultury Liberalnej" socjolog Jan Śpiewak. I stwierdził, że takimi atrybutami są rower, koszula w kratkę, okulary wayfarer, saab 900, włosy ścięte do skóry z boku głowy. Chociaż moda szybko się zmienia i trudno za nią nadążyć.

- "To świat krótkich fascynacji, szybko przemijających mód. Hipsterzy są świadomi własnej przynależności klasowej, własnego wyglądu" - podkreślił Śpiewak.

Miejsc dla hipsterów w Warszawie nie brakuje i to właśnie plac Zbawiciela ma być ich mekką. Nie znaczy to oczywiście, że modnie w Warszawie jest tylko tutaj. Lada chwila znów otwiera się Cud nad Wisłą.

Popularnością niezmiennie cieszy się Warszawa Powiśle, klubokawiarnia urządzona w byłych kasach biletowych PKP. Prestiżem długo pachniało też w nieistniejącej już Krytyce Politycznej na Nowym Świecie.

Przeczytaj: Film "Być jak Kazimierz Deyna" to kino familijne z przekleństwami [WYWIAD]

Jednak to na placu Zbawiciela, oprócz służbowej kawy, wykwintnego obiadu czy zakrapianej nocnej imprezy, można iść na mszę w parafii Najświętszego Zbawiciela . I to właśnie sprawa, jak podkreśla Grzegorz Piątek, że miejsce stało się rodzajem międzypokoleniowego mostu. W coraz większym stopniu również międzynarodowego. - Dynamika miasta polega na tym, że jedno modne miejsce zastępuje następne. Kiedy moda się umasawia, przestaje być pociągająca dla tych, którzy ją wykreowali - twierdzi Piątek. I przywołuje przykład Placu Nowego. Prędzej czy później moda więc przeminie, a ci, dla których liczy się prestiż, przeniosą się gdzie indziej.

Wróćmy na chwilę do funkcji architektury i przestrzeni miejskiej, wspomnianych na początku. Wymiar filozoficzny i kształtowanie postaw to bowiem na placu Zbawiciela sprawa bardzo istotna, zwłaszcza od kiedy w czerwcu ubiegłego roku stanęła tam kolorowa tęcza, znak równości i tolerancji. Instalacja Julity Wójcik, wcześniej ustawiona na placu przed Parlamentem Europejskim, została wykonana z ok. 16 tys. kwiatów.

Dziś chyba nikt nie wie, ile z nich ocalało, bo płonęła już trzy razy. Stworzona po to, by jednoczyć i przypominać o tolerancji, do połowy spalona przywodzi na myśl wartości zupełnie odwrotne. W związku z powtarzającymi się aktami podpaleń, trwa zresztą dyskusja o tym, czy nie lepiej będzie po prostu ją usunąć.

Po pierwszym wypadku, Paweł Potoroczyn, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, w oświadczeniu dla prasy nie przebierał w słowach: "Kimkolwiek jesteś, wandalu, zniszczyłeś instalację artysty, która od pierwszego dnia pięknie zrosła się z naszym miastem. Zniszczyłeś dzieło sztuki, obiekt, który od blisko pół roku wywoływał uśmiech na twarzach tysięcy warszawiaków, przyjezdnych z całego świata, a nawet kibiców".

Zobacz koniecznie: Kasia Rosłaniec: Dziecko to nie dodatek do sukienki. Nie może być lekiem na samotność [WYWIAD]

Jak to zwykle z nowymi instalacjami w środku miasta bywa, tęcza zyskała tylu popleczników, co krytyków. Z jednej strony tygodnik "Polityka" przyznaje autorce instalacji Paszport w dziedzinie sztuk wizualnych za projekt "Tęcza" ("szybko stała się jednym z symboli miasta"), z drugiej Olga Johann, radna PiS, zauważa, że zasłania ona jeden z najpiękniejszych kościołów w Warszawie i domaga się przeniesienia jej w bardziej "nowoczesne miejsce". Dyskusja wokół tęczy robi placykowi dodatkową reklamę. A stali bywalcy, którzy przesiadują tam na co dzień, ze zdziwieniem zgodnie odkrywają, że wcale jej już nie zauważają.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto