Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gangsterzy okupowanej Warszawy. Strzelaniny, przemyty i kradzieże. Tak wyglądała wojenna rzeczywistość

WR
Warszawa skapitulowała 28 września 1939 r. Jednak zanim wkroczyły do niej oddziały niemieckie, minęły kolejne dwa dni. W tym krótkim okresie zabrakło sił, które mogłyby przywrócić ład w mocno uszkodzonej bombardowaniami metropolii. Policja z pewnością nie była wówczas do tego zdolna. W komisariatach brakowało funkcjonariuszy, ponieważ gros z nich ewakuowało się na wschód już na początku września. Tymczasem ochotnicza Straż Obywatelska nie dość, że była nieliczna, to jeszcze brakowało jej broni i kwalifikacji, by zastąpić profesjonalnych stróżów prawa. W tych warunkach w społeczeństwie ujawniały się najniższe instynkty. Na ulicach zapanowało całkowite bezhołowie i prawo pięści. Dochodziło do gorszących scen. Jednym z niewielu, którzy po latach opisali ten wstydliwy epizod z wojennych dziejów stolicy, był pisarz Ferdynand Goetel. W jego „Czasach wojny” czytamy:

„Rozładowywanie składów publicznych, słusznie chyba i nawet koniecznie, dało okazję do igrzysk, gdzie bary i pięści miały rozstrzygające znaczenie. Za darmochą, którą zdobywało się »legalnie« z otwartych okien i drzwi składów z tytoniem, spirytusem, cukrem, poszedł amatorski już rabunek sklepów i składów prywatnych. Szturm rabusiów na magazyny Zamku [Królewskiego - red.] i jego ocalałe lokale nie cofnął się przed milicją obywatelską, przełamał jej opór i ogołocił Zamek z resztek dobytku. Nie oszczędzono również i Biblioteki Narodowej, gdzie wydzierano z ksiąg iluminowane karty, a ze starych inkunabułów oprawy ze skóry. W grabieży brał udział nie tylko motłoch, zmieszany z opryszkami wypuszczonymi z aresztów. W Śródmieściu paniusie w szykownych futrach wdzierały się do opuszczonych sklepów i wynosiły z nich, co popadło pod rękę. Szajki przemyślnych knajaków czyhały na grabicieli obciążonych łupem. Niejeden taszczony na plecach worek został przecięty nożem, a wyciekająca z niego zawartość wpadła w podstawiony kapelusz andrusa. Słabszym nieraz siłą odbierano łup”.

Dalsza część artykułu na kolejnej stronie ->>
Warszawa skapitulowała 28 września 1939 r. Jednak zanim wkroczyły do niej oddziały niemieckie, minęły kolejne dwa dni. W tym krótkim okresie zabrakło sił, które mogłyby przywrócić ład w mocno uszkodzonej bombardowaniami metropolii. Policja z pewnością nie była wówczas do tego zdolna. W komisariatach brakowało funkcjonariuszy, ponieważ gros z nich ewakuowało się na wschód już na początku września. Tymczasem ochotnicza Straż Obywatelska nie dość, że była nieliczna, to jeszcze brakowało jej broni i kwalifikacji, by zastąpić profesjonalnych stróżów prawa. W tych warunkach w społeczeństwie ujawniały się najniższe instynkty. Na ulicach zapanowało całkowite bezhołowie i prawo pięści. Dochodziło do gorszących scen. Jednym z niewielu, którzy po latach opisali ten wstydliwy epizod z wojennych dziejów stolicy, był pisarz Ferdynand Goetel. W jego „Czasach wojny” czytamy: „Rozładowywanie składów publicznych, słusznie chyba i nawet koniecznie, dało okazję do igrzysk, gdzie bary i pięści miały rozstrzygające znaczenie. Za darmochą, którą zdobywało się »legalnie« z otwartych okien i drzwi składów z tytoniem, spirytusem, cukrem, poszedł amatorski już rabunek sklepów i składów prywatnych. Szturm rabusiów na magazyny Zamku [Królewskiego - red.] i jego ocalałe lokale nie cofnął się przed milicją obywatelską, przełamał jej opór i ogołocił Zamek z resztek dobytku. Nie oszczędzono również i Biblioteki Narodowej, gdzie wydzierano z ksiąg iluminowane karty, a ze starych inkunabułów oprawy ze skóry. W grabieży brał udział nie tylko motłoch, zmieszany z opryszkami wypuszczonymi z aresztów. W Śródmieściu paniusie w szykownych futrach wdzierały się do opuszczonych sklepów i wynosiły z nich, co popadło pod rękę. Szajki przemyślnych knajaków czyhały na grabicieli obciążonych łupem. Niejeden taszczony na plecach worek został przecięty nożem, a wyciekająca z niego zawartość wpadła w podstawiony kapelusz andrusa. Słabszym nieraz siłą odbierano łup”. Dalsza część artykułu na kolejnej stronie ->>Tomasz Szarota / Czytelnik
Wojna deprawuje. W okupowanej Warszawie było widać to wyraźnie. Mnożyły się kradzieże, kwitła prostytucja, pokątnie handlowano bimbrem i bronią. Co działo się w stolicy początku lat 40.? Przeczytacie o tym na kolejnych slajdach. Kliknij w zdjęcie, aby przejść dalej.
od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto