Popadli w długi, dostawcy przestali dostarczać materiały, pacjenci zaczęli się "wykruszać". Na początku tego roku Gdańskie Zakłady Ortopedyczne stanęły w obliczu bankructwa. Dopiero dwa dni temu pracownicy dostali kwietniowe pensje.
Z pomocą zakładom przyszedł Urząd Marszałkowski, udzielając im pół miliona zł pożyczki. Nowy dyrektor, dr Bogumił Przeździak przygotowuje dla firmy program naprawczy. Na prostą firma powinna wyjść za ok. pół roku.
- Udało się nam przerwać to błędne koło - twierdzi dr Przeździak. Spłaciliśmy długi, mamy materiały do produkcji i coraz więcej pacjentów.
Nie wszystko, czego potrzebują chorzy po wypadkach, amputacjach, chorobach, które odbierają im sprawność fizyczną, kupić można w sklepach.
- Wiele protez, gorsetów, aparatów stabilizujących trzeba wykonać dla chorego indywidualnie - tłumaczy dr Przeździak.
W okresie, gdy Gdańskie Zakłady Ortopedyczne ograniczyły produkcję, pacjenci musieli jeździć do Bydgoszczy i Poznania. W najgorszej sytuacji znalazły się dzieci. Im niemal wszystko trzeba robić na zamówienie. Najlepiej to wie Katarzyna Sołtys z Gdańska, mama 4-letniego Marcela. W wieku dwóch lat chłopczyk przeszedł operację z powodu torbieli kości piszczelowej. Choroba, której ortopedzi nie potrafili rozpoznać, wciąż jednak nawracała. Marcel nie mógł chodzić, bo nóżka w każdej chwili mogła mu się złamać. W zakładach dopasowano mu stabilizator. Może w nim bezpiecznie chodzić, a nawet biegać.
- O likwidacji tego rodzaju usług nie ma mowy - twierdzi wicemarszałek Leszek Czarnobaj. - Czy jednak będą świadczyć je Zakłady Ortopedyczne, okaże się za pół roku.
Jak politycy typują wyniki polskiej reprezentacji?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?