Żony łódzkich polityków w przeciwieństwie do Carli Bruni - słynnej wybranki prezydenta Francji Nikolasa Sarkozy'ego, nie lubią błysku fleszy, mikrofonów podsuwanych pod nos i wścibskiego obiektywu kamery. Zgodnie twierdzą, że jedna osoba publiczna w domu wystarczy, a one wolą stać w cieniu.
Dlatego tylko nieliczne zgodziły się, by opowiedzieć o swoich znanych mężach i zdradzić trochę domowych sekretów. Jedne panie wymawiały się brakiem czasu - żony wiceprezydentów Łodzi - Jarosława Wojcieszka i Marka Michalika, pobytem za granicą - Nina Drzewiecka (żona ministra Mirosława Drzewieckiego) albo niechęcią do publicznych wystąpień - połowice prezydenta Jerzego Kropiwnickiego i senatora Stefana Niesiołowskiego.
Szalony Włodek
Anestezjolog Anna Tomaszewska, od 30 lat żona Włodzimierza Tomaszewskiego, wiceprezydenta Łodzi, twierdzi, że mąż nigdy jej nie nudzi.
- Poznaliśmy się w liceum - wspomina. - Zwrócił moją uwagę, gdy powiedział, że zostanie kardiochirurgiem. Jak na 15-latka jego argumentacja była niezwykle dojrzała. Tańczył w zespole Harnam, więc często wyjeżdżał za granicę. Trochę mi to imponowało, ale przez cztery lata nauki właściwie nie rozmawialiśmy. Na balu maturalnym, gdy poprosiłam go do tańca - odmówił! Do dziś mu to wypominam.
Czas pokazał, jak bardzo pani Ania się myliła.
- Włodek kilka lat po maturze zorganizował spotkanie klasowe. Ja wtedy studiowałam medycynę, a on pedagogikę. W trakcie rozmowy stwierdził, że zrobił to tylko po to, żeby mnie zobaczyć. Spotkanie zakończyło się... oświadczynami. Pomyślałam, najwyżej się rozwiodę - śmieje się pani Ania. - Wzięliśmy potajemny ślub w Urzędzie Stanu Cywilnego. Nie wiedzieli o nim nawet nasi rodzice! Świadkami zostali znajomi z roku.
Dopiero rok później Tomaszewscy stanęli przed ołtarzem. Wkrótce zostali rodzicami. Ich syn Tomasz ma teraz 27 lat i studiuje historię na UŁ.
- Mąż jest spontaniczny i pracowity. To złota rączka. Sam zrobił całą instalację elektryczną w naszym domku letniskowym - chwali męża pani Ania. - Nie lubi zakupów, szczególnie w weekendy. Denerwuje się, gdy wyrzucę albo przełożę w inne miejsce jego rzeczy. Umie gotować, bo nauczył się, gdy przez dziewięć lat jeździł na występy z Mazowszem. Niestety, nie ma na to zbyt wiele czasu. W ogóle nie widujemy się często, bo pracuję w szpitalu w Zduńskiej Woli.
Wiceprezydent ma jedną cechę, która żonę denerwuje. A ponieważ jest lekarką, złość na męża jest podwójna.
- Choćby miał 40-stopniowa gorączkę i padał na twarz, pójdzie do pracy. Co gorsza ma przy sobie torbę leków i sam się leczy! Zgroza...
Marek ogrodnik
Bożena Świątek-Mazur, żona Marka Mazura, przewodniczącego Sejmiku Województwa Łódzkiego, nie lubi... polityki. Pracuje jako dyrektor powiatowej biblioteki w Opocznie i jest wiceszefem opoczyńskiego oddziału PTTK.
- Z miłości do męża toleruję politykę - śmieje się. - To jego prawdziwa pasja. Jest niezłym oratorem. Ku mojemu zdumieniu nigdy nie robi notatek, bo mówi swobodnie, "z głowy". Zwykle chodzi w garniturze i krawacie. Gdy widzę go w dresie, prawie go nie poznaję.
Mazurowie poznali się na imieninach u znajomych.
- Swatali nas koledzy męża. Oboje byliśmy wtedy kilka lat po rozwodach. Można powiedzieć, że było to spotkanie kobiety po przejściach i faceta z przeszłością - wspomina pani Bożena. - Oboje pragnęliśmy córki, więc gdy okazało się, że jestem w ciąży, po prostu się pobraliśmy.
Państwo Mazurowie mają czworo dzieci. Pan Marek dwóch synów z poprzedniego małżeństwa, pani Bożena jednego. Ich wspólnym dzieckiem jest ośmioletnia Marysia. Tworzą nowoczesną rodzinę. Na imprezach bywają... była żona pana Marka, była teściowa i dzieci: z obecnego związku oraz z poprzednich.
Przewodniczący, gdy tylko staje w progu domu, myślami jest już... w ogrodzie.
- Uwielbia przesadzać, siać, kosić - wylicza pani Bożena. - Mamy sporo drzew, krzewów i roślin. Marek założył też pięć oczek wodnych, które sam zaprojektował. I kominek też sam zbudował.
Zalety męża pani Mazur, mogłaby długo wymieniać.
- Ale ma też wady. Jest pamiętliwy i drobiazgowy.
Tomasz łakomczuch
Anna Wieczorek-Kacprzak, lekarz, od ponad roku żona Tomasza Kacprzaka, 30-letniego przewodniczącego Rady Miejskiej Łodzi, męża zna jak samą siebie.
- Jesteśmy parą od ponad dwunastu lat - mówi.
Pan Tomasz to romantyk. Zafundował swojej ukochanej oświadczyny jak z romansu. Była elegancka restauracja, bukiet róż, piękny pierścionek i oczywiście... łzy. Wzruszenie odebrało obojgu mowę. Po ślubie pojechali na Majorkę.
Na razie oboje zajmują się karierą, ale planują w przyszłości zostać rodzicami.
Anna Kacprzak przyznaje, że największą wadą męża jest jego pracowitość.
- Poznaliśmy się, gdy działał w Unii Wolności. Gdy wraca do domu, godzinami potrafi siedzieć przy komputerze, żeby coś poprawiać i udoskonalać. Nie lubi rozstawać się z telefonem komórkowym - śmieje się. - Z polityką jest za pan brat od kilkunastu lat..
Ale pani Ania to kobieta zdecydowana. Mówi mężowi, że ma pięć minut na oderwanie się od pracy i...
- Zabieram go na siłownię - tłumaczy.
I nie jest to wyprawa tylko w celach rekreacyjnych. Pan Tomasz, jak zauważyli jego koledzy radni, ostatnio nieco się zaokrąglił. Wszystko przez słabość do włoskiej kuchni i nieregularne posiłki.
Przewodniczący lubi błysk fleszy i obiektyw kamery. Namiętnie zbiera wycinki prasowe na swój temat. Polityka to jego żywioł. Ale jest też facetem, który czasem staje się małym chłopcem.
- Gdy ma katar, zachowuje się jak większość mężczyzn, czyli jest umierający. Wymaga mojej fachowej opieki i pomocy - śmieje się pani Ania. - Kiedyś poprosił, żebym przyniosła mu... druk szpitalnej karty chorobowej i codziennie wpisywała do niego temperaturę.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?