Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdzie w stolicy straszy

Luiza Łuniewska
(© Edyta Ganc/POLSKA)
(© Edyta Ganc/POLSKA)
Był chłodny listopadowy wieczór, gdy Janusz Strumiłł-Pietraszkiewicz, trochę jasnowidz, trochę literat, wsiadł do samochodu pod Pałacem Kultury. Nagle przed maską zamajaczyła postać mężczyzny.

Był chłodny listopadowy wieczór, gdy Janusz Strumiłł-Pietraszkiewicz, trochę jasnowidz, trochę literat, wsiadł do samochodu pod Pałacem Kultury. Nagle przed maską zamajaczyła postać mężczyzny.

- Lekko ubrany, nietypowo jak na tę porę roku. Nie zareagował, gdy delikatnie nacisnąłem na klakson - opowiada Pietraszkiewicz. Zaniepokojony wysiadł z samochodu. Gdy podszedł bliżej, dostrzegł, że postać nie ma twarzy, ale różową maskę. Masakra.

Ja się śmieję, a Pietraszkiewicz wzrusza ramionami. - Chcesz, to wierz, nie chcesz, nie wierz. Zajmuję się zjawiskami nadprzyrodzonymi od 20 lat. Kiedyś nauka przyzna mi rację: bo duchy to pewnie taka forma energii, której jeszcze nie znamy - mówi.

Doktor Tadeusz Baraniak z katedry etnologii i antropologii UW, który duchy, a raczej ludzką wiarę w istoty nadprzyrodzone, bada zawodowo, też jest przekonany, że warto się nimi zainteresować. Bo warszawskie zjawy powiedzą nam wiele o nas samych i naszym mieście.

Wyruszmy więc na spacer śladami warszawskich duchów. Krzysztof Pietraszkiewicz będzie naszym przewodnikiem.

- Ta postać, która zagrodziła mi drogę, to jeden z samobójców, którzy skoczyli z tarasu widokowego Pałacu Kultury - opowiada nasz cicerone. Tylko jesienią 1967 roku w ten sposób odebrało sobie życie 10 osób. Ilu naprawdę było samobójców, do dziś nie wiadomo. Wśród nich jest zapewne Piotr Adamek ps. Komandos.

Wytrwale wydłubywał przez rok zaprawę w murze nieistniejącego już dzisiaj więzienia na Anielewicza. Udało mu się uciec, ale milicjanci zauważyli go w windzie jadącej na 30 piętro PKiN. Podobno na widok pogoni skoczył, ale do dziś ciała nie znaleziono.

- A straszą, straszą, ale niech mi pani wierzy, to wcale nie duchy. Choć nie wiele im brakuje - śmieje się policjant z patrolu.

Ruszamy dalej na starą Wolę. To ponoć najbardziej nawiedzona warszawska dzielnica. Oj, bo się tutaj przed obiema wojnami działo. Na przykład pod 16 na Miedzianej. Okoliczni mieszkańcy chcieli zlinczować dwie siostry Halszkę i Różę, które w lokalu na I piętrze przyjmowały panów.

Róża tak się przestraszyła, że skoczyła z okna i z połamanymi nogami wylądowała w szpitalu. A Halszka ze strachu nie wychodziła z mieszkania i zmarła z głodu. Teraz w tym budynku mieści się pracownia futer. Pani kuśnierka nie chce powiedzieć, czy zjawę widziała: "Ja się tu futrami zajmuję, nie duchami".

- Ona widziała postać przezroczystą, ale jak to się mówi: Bóg wiara, duch mara - tłumaczy pani Anna, sąsiadka z mieszkania naprzeciwko.

Na Miedzianej straszy też ponoć na jezdni. Wszystko przez wielbiciela alkoholu z pobliskiej meliny, który lata temu jak się przewrócił, tak nie wstał. - Pech jednak chciał, że Miedziana podlegała dwóm komisariatom. Jeden nadzorował prawą stronę ulicy, a drugi - lewą.

Jeżeli patrol znalazł trupa po swojej stronie, a nikogo w pobliżu nie było, przenosił go na sąsiednią. Podobno jednego pechowca przenoszono kilka razy przez całą noc, aż gdzieś się zapodział - opowiada Pietraszkiewicz.

Doktor Baraniuk mówi, że to bardzo symptomatyczne. Od tysiącleci duchy manifestują swoją obecność na granicach, ziemiach niczyich. - Widać, że w XXI wieku nic się nie zmieniło - uśmiecha się naukowiec. Z antropologicznego punktu widzenia wiara w świat dualistyczny, tę i tamtą stronę, jest tak stara, jak ludzkość i przetrwa pewnie jeszcze wieki.

Ducha, którego widziała, a raczej słyszała Kasia Włodarczyk, mieszkanka apartamentowca na Łuckiej (mówi, że do dziś włos się jej jeży), nazywają Matka Kaczki. Znajomy na parapetówce opowiedział jej historię o kobiecie z Żelaznej, której utrapieniem był syn pijak. Nocą wyrzucał przez okno butelki i naczynia.

A matka staruszka zbiegała na ulicę z szufelką i zmiatała szkło. - Choć było późno w nocy, kolega postanowił, że pokaże nam to miejsce. Poszliśmy, słowo daję, ja ten brzęk szkła usłyszałam - opowiada Kasia Włodarczyk. Choć być może sama wypiła o jednego drinka za dużo.

W kolekcji udokumentowanych duchów Pietraszkiewicz ma też zjawy z metra. Nie z tego, którym jeździmy, ale przedwojennej, planowanej linii. W latach 50., obawiając się wojny atomowej, władze postanowiły nieużywany tunel przerobić na schron. Budowano na chybcika, nie dbając o bezpieczeństwo. Nastąpił zawał. Nie podjęto akcji ratunkowej, bo budowa była tajna. Pod ziemią zginęło kilkanaście osób, których ciał nie wydobyto.

- Duchom to się nie spodobało. Manifestują swoją obecność w dużych grupach i są bardzo uciążliwe - przekonuje Pietraszkiewicz. Ponoć ich obecność można zaobserwować na skrzyżowaniu Anielewicza i Andersa obok przystanku tramwajowego. Pojawiają się jedynie w nocy, tuż przed autami, w postaci płatu gęstej mgły. Całun na kilka chwil ogranicza widoczność i dochodzi tam do kraks.

Wracamy do Śródmieścia, gdzie królują duchy VIP-ów. - Największa ciekawostką Łazienek jest widmo biegnące stromą ścieżką obok Belwederu - objaśnia nasz przewodnik.

Duch ma ponoć białą koszulę, rajtarskie buty i gęste, rude bokobrody. Może być to zjawa wielkiego księcia Konstantego, który tą drogą uciekał z Belwederu w noc wybuchu powstania listopadowego. Wprawdzie zmarł w innym miejscu, ale przeżycie z Warszawy było dostatecznie silne, by wrócił tutaj w postaci ducha.

Kolejną chętnie nawiedzaną okolicą są obrzeża placu Trzech Krzyży. Ponoć w pobliskim lochu praktyki inspirowane naukami markiza de Sade uprawiał krewniak Stanisława Augusta Poniatowskiego Kazimierz. Zjawy jego ofiar, wedle naocznych świadków, snują się koło stawu przy skrzyżowaniu Rozbrat i Książęcej, a nawet pod przęsłami mostu Poniatowskiego. W XIX wieku, wedle przekazów, duchów było jeszcze więcej.

- Dlatego m.in. zapadła decyzja o budowie kościoła na pl. Trzech Krzyży. Ruszajmy dalej. Do dawnego KC przy rondzie de Gaulle'a. Jaką musiał mieć głupią minę towarzysz Bierut, gdy po nagłej i bardzo tajemniczej śmierci w Moskwie wrócił na stare śmieci jako duch.

Najwięcej tajemniczych szmerów i trzasków dochodzi z pierwszego piętra, gdzie urzędowali sekretarze. W dokumentacji Krzysztofa Pietraszkiewicza jest oświadczenie pracownika ochrony, który ponoć był świadkiem rozmowy zjaw narzekających na schamienie obyczajów i panoszenie się kapitalistów. Dialog był prowadzony w półmroku, ale po wąsiku i prążkowanym garniturze ochroniarz poznał ducha tow. Bieruta.

- Proszę zwrócić uwagę na rosnącą liczbę zjaw z okresu PRL w tym rankingu - komentuje dr Baraniuk. - To znaczy, że okres realnego socjalizmu to już czasy mitologiczne.

- W budynku na Koszykowej wciąż słychać odgłosy imprezy, choć nikt nie świętuje. Od dawna podejrzewałem, że to duchy - opowiada Pietraszkiewicz. W końcu tajemnicę wyjaśnił mu Marian Orzechowski, dawny dygnitarz partyjny. W dniu zakończenia budowy pl. Konstytucji grupa junaczek i junaków poszła uczcić ten fakt na dach budynku. Opierali się o ozdobny cokół, a że wykonawstwo szwankowało, spadli wraz z nim z wysokości pięciu pięter.

Nawet Wisła ma swojego ducha. To zjawa Magdy Piaskarki. Kobieta zamordowała z zazdrości swojego kochanka, bandytę Czarnego. I z tego powodu doszło do wielkiej ulicznej bitwy między kumplami Czarnego a wpływowym cechem wiślańskich piaskarzy. Magda próbowała ewakuować się Wisłą na tratwie i tam zatonęła.

Rozczarowuje trochę brak praskich duchów. Choć i tu coś się znajdzie. W narożnym budynku ulic Kobielskiej i Podskarbińskiej zamieszkał na przykład duch byłego lokatora - konesera denaturatu. - Zmarł w szpitalu, ale po kilku dniach pojawił się ponownie w domu.

Widywany był nie tylko w dawnym mieszkaniu, ale również u sąsiadów i na korytarzu. Odprawiono nawet egzorcyzmy, ale nie pomogły. Może szukał swojej butelki - opowiada nasz przewodnik. I obiecuje, że do przyszłego roku dogłębniej zbada sprawę zjaw prawobrzeżnych.

PS Za chwilową, a nawet stałą nieobecność ducha pod wskazanym adresem redakcja "Polski" nie ponosi odpowiedzialności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto