Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorzkie żale na jarmarku, czyli obrona byłej dyrektroki (wideo)

Redakcja
Lidia Przybyłowicz była dyrektorem miejskiego wydziału kultury do 10 stycznia tego roku
Lidia Przybyłowicz była dyrektorem miejskiego wydziału kultury do 10 stycznia tego roku Tomasz Rusek
Nieprawdy, nieścisłości, przeinaczenia - głównie to zawiera zdaniem Lidii Przybyłowicz raport z audytu w wydziale kultury z czasów, gdy nim kierowała. Była urzędniczka pierwszy raz odniosła się do zarzutów kontrolerów.

Raport powstał przed rokiem. Udało nam się do niego dotrzeć dopiero kilka tygodni temu, bo prezydent Tadeusz Jędrzejczak wiosną zeszłego roku odmówił nam wglądu do dokumentów. Gdy teraz opublikowaliśmy główne zarzuty audytora, wybuchła burza. Kontroler w wydziale kierowanym przez L. Przybyłowicz dopatrzył się naruszenia przepisów kodeksu postępowania administracyjnego, ustawy o rachunkowości, braku nadzoru nad działalnością nie tylko instytucji kultury, ale i samego wydziału.Wyliczył też inne nieprawidłowości: dziwne wydatki (np. na koncepcję utworzenia i funkcjonowania orkiestry w filharmonii poszło niemal 10 tys. zł, a kontroler nie znalazł w wydziale dokumentacji potwierdzającej wykonanie tego dokumentu), zamówienie za 30 tys. zł ,,Symfonii nr 1'', która miała byś zagrana na inauguracji obiektu, a została wykonana ponad miesiąc później. Kontrola wskazała też na konflikty interesów (miejskie pieniądze dostawały stowarzyszenia, w których działały urzędniczki wydziału; Ł. Przybyłowicz była prezesem jednego z nich!) i bałagan w dokumentacji. Uwag audytora było dużo więcej. Radni PiS skierowali nawet do prokuratury zawiadomienie o możliwości podejrzenia przestępstwa. - Powinno to zrobić miasto! - grzmiał radny Sebastian Pieńkowski.Regularnie prosiliśmy L. Przybyłowicz o komentarz do audytu, ale konsekwentnie odmawiała. - Nie znam raportu. Nie będę się wypowiadać - odpowiadała. Głos zabrała dopiero w minioną środę na sesji Rady Miasta. Jej wystąpienie było bardzo emocjonalne. Oceniając słownictwo radnych, komentujących sytuację w wydziale, dała im lekcję polskiego. Tłumaczyła np. czym z punktu widzenia językowego jest dramat. Potem stwierdziła, że treść audytu nie jest informacją publiczną. Później wyjaśniła trzy z wielu zarzutów audytora.* ,,Najważniejszy zarzut, nazwany przez audytora naruszeniem dyscypliny finansów publicznych, dotyczy nieterminowego rozliczenia przez dwa stowarzyszenia dotacji. Oba te stowarzyszenia miały ustalony termin rozliczenia na 31 stycznia 2011 r. W istocie nie rozliczyły się w terminie (...). Tyle że odeszłam z urzędu 10 stycznia i nie miałam wpływu na ponaglanie i terminowe rozliczenia''.* Zdaniem L. Przybyłowicz chybiony jest też zarzut dotyczący utworu na koncert inauguracyjny za 30 tys. zł. ,,Pojawia się zapis, że dzieło nie zostało fizycznie wykonane. Brzmi to jak ciężki zarzut: zapłacono za nic, bo nie wykonano dzieła. A tu proszę! Wszak audyt był w kwietniu, a otwarcie filharmonii w maju. Rzeczony utwór z wielkim powodzeniem wykonano w czerwcu (...)''. Jej zdaniem wystarczyło ,,spojrzeć w kalendarz dzienny'' i - jak dodała - nowa szefowa wydziału powinna zauważyć tę nieścisłość. Dociekała w tym punkcie jeszcze skąd ,,GL'' miała dane dotyczące nazwiska kompozytora i kwoty, jaką dostał za stworzenie utworu.* Dawną szefową wydziału kultury oburzyło to, że audytor dokonał ,,merytorycznej oceny wybranych przez radę wydawniczą wydawnictw''. Przypomniała, że w składzie rady wydawniczej jest m.in. wiceprezydent, a decyzje rady akceptowane są przez prezydenta.- Gdyby z audytorem rozmawiał ktoś, kto ma wiedzę z zakresu kultury gorzowskiej, to wiele spraw zapisanych byłoby inaczej albo wcale by ich tam nie było''.Do innych zarzutów Lidia Przybyłowicz się nie odniosła. - Nie twierdzę, że w przedmiotowym dokumencie nie ma zasadnych zarzutów, stwierdzam jedynie, że nie dano mi możliwości ustosunkowania się i zajęcia stanowiska. W wyniku czego jest tam wiele nieścisłości - dodała. Zwróciła się też do Tadeusza Jędrzejczaka (nie było go na sali). Prezydenta na naszych łamach powiedział, że żałuje nagrody kulturalnej Motyla, którą przyznał Lidii Przybyłowicz na koniec pracy jej w wydziale. - Ja też żałuję, że pomyliłam się co do pana, panie prezydencie - stwierdziła. Radni byli zszokowani wystąpieniem byłej urzędniczki. Robert Surowiec z PO ocenił je jako żenujące. - Liczyłem po cichu na przeprosiny i przyznanie się do błędu. Dostaliśmy pokaz buty - ocenił.Jędrzejczak odsłuchał wystąpienie swojej byłej urzędniczki. Konsekwencji żadnych wyciągać nie zamierza (L. Przybyłowicz pracuje dziś w formalnie podległej miastu filharmonii). - Ręce opadają... Jak słyszę, że jestem winny tego, że audytor znalazł w wydziale nieprawidłowości, to nie wiem, co powiedzieć - skomentował wczoraj wypowiedź byłej dyrektorki.Ona sama zapowiedziała, że więcej sprawy komentować nie będzie - chyba że zostanie o to przez radnych poproszona. - Jeśli państwo sobie życzycie, możemy w ten sposób przeanalizować sprawozdanie punkt po punkcie, ale w warunkach usankcjonowanych prawnie, a nie na jarmarku - usłyszeli radni na sesji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Gorzkie żale na jarmarku, czyli obrona byłej dyrektroki (wideo) - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto