Po bardzo wielu latach wróciłam do Gorzowa, miejsca urodzenia i dojrzewania. W bardzo sentymentalnej wędrówce oczywiście znalazłam się pod katedrą. Jak zwykle była taką emocjonalną kotwicą.
Wolno obeszłam dookoła. Jaka ładna kostka brukowa, myślałam. Wzdłuż ulicy tajemniczo falowały ciekawie zaprojektowane kwietniki ze świeżymi i bardzo kolorowymi roślinami.I nagle znalazłam się w dużej przestrzeni światła. To Rynek. Dawno już ktoś zdecydował o jego "ludzkich wymiarach". Zaplanował tak, by z każdego narożnika placu można było zobaczyć kogoś znajomego lub nieznajomego znajdującego się po stronie przeciwnej.To miejsce nie zatrzymało się w jakiejś kapsule czasu.
Byłam na Rynku dla mnie nowym, czarującym odnowionymi kamienicami, fontannową dziewczyną, nieważne, że bezwodną. Ah, pomyślałam, jest dobrze, bo widać dominują tutaj oszczędni mieszkańcy.
Właśnie rozkładane parasole dodając kolorytu, zapraszały do ucieczki przed upalnym niebem i delektowania się tym miejscem. Masując nieco obolałe po pieszej wędrówce nogi, sączyłam wolno jakiś płyn ożywczy i obserwowałam przepływających obok ludzi.Oto mam przed oczami młody pulsujący Gorzów, dumałam. I tak ładnie było.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?