Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Greenpeace blokuje uprawy z modyfikowaną genetycznie kukurydzą

Aleksander Król,Jacek Bombor
Prawo nie reguluje precyzyjnie kwestii upraw roślin genetycznie modyfikowanych
Prawo nie reguluje precyzyjnie kwestii upraw roślin genetycznie modyfikowanych FOT.AGNIESZKA MATERNA
Wczoraj przed godziną 10.00 kilkudziesięciu aktywistów Greenpeace z Polski, Węgier i Niemiec weszło na jedno z kukurydzianych pól na granicy Raciborza i Lubomi. W ciągu kilkunastu minut rozstawiono tam pięć metalowych, 9-metrowych stelaży, na które wdrapali się ekolodzy. Pomiędzy instalacjami rozwieszono wielki transparent z hasłem: "Uprawy GMO = zysk korporacji i wyzysk rolników". - To na wypadek, gdyby na polu pojawiły się maszyny. Chcieliśmy uniemożliwić wycinkę zmodyfikowanych roślin i zniszczenia w ten sposób dowodów łamania prawa - tłumaczą aktywiści, którzy odkryli GMO pod Raciborzem.

W jaki sposób Greenpeace trafił na GMO w tym rejonie?

- Cały czas szukamy takich pól w Polsce. Tutaj mamy absolutną pewność, że to uprawa modyfikowana. Najpierw wykonaliśmy badania we własnym zakresie, potem posłaliśmy próbki do laboratorium w Niemczech. Rząd nie robi nic, żeby powstrzymać ekspansję tych niebezpiecznych roślin - mówi Joanna Miś z Greenpeace Polska.

Gdy oczekiwano na policję, która miała zabezpieczyć dowody, na miejscu pojawił się właściciel jednego z kukurydzianych pól, na którym ustawiono stelaże. - Moja kukurydza nie jest modyfikowana. Kupiłem nasiona z legalnego źródła w Polsce. Mam wszystkie faktury. Nie wiem, co siał sąsiad, ale ja GMO nie mam - przekonuje jeden z rolników. - Ktoś powinien odpowiedzieć za zniszczenie części mojej uprawy - dodał.

Przedstawiciele Greenpeace raz jeszcze wykonali szybki test na jego polu, który wykazał modyfikacje w roślinach. - Skoro rolnik twierdzi, że kupił nasiona w polskiej firmie, należałoby także i ją sprawdzić - mówi Jacek Winiarski z Greenpeace.

Zajmie się tym teraz policja. - Za naruszenie prawa o GMO grozi do trzech lat pozbawienia wolności - mówi starszy sierżant Marta Czajkowska z wodzi-sławskiej policji.

- Nie chodzi nam o to, żeby karać rolników, którzy są wykorzystywani przez wielkie koncerny rozprowadzające GMO - mówi Jacek Winiarski. - Zapewniają one, że ziarna GMO zwiększają plony i zmniejszają zużycie chemicznych środków ochrony roślin. Tymczasem to nieprawda - dodaje.

Konkurencji z rolnikami stosującymi GMO obawiają się gospodarze przywiązani do tradycyjnego uprawiania ziemi. - Nie chodzi o to, że mają lepsze plony, bo tak nie jest. Ale o to, że niszczą opinię polskich rolników - mówi Anna Bednarek, gospodyni z Jeleśnej. - Ostatnio Szwedzi znaleźli w polskiej kukurydzy GMO i powiedzieli, że już nie kupią u nas więcej - dodaje Edyta Jaroszewska-Nowak, która posiada 12-hektarowe pole w województwie zachodniopomorskim.

Rolnicy są zdezorientowani. Nie wiedzą, co mogą stosować, a czego nie, bo prawo jest mało precyzyjne. Zgodnie z obowiązującymi przepisami każdy może rozpocząć uprawę kukurydzy MON 810.

- W Polsce nie prowadzi się rejestru upraw roślin genetycznie zmodyfikowanych, ponieważ kwestia ta nie została dotychczas uregulowana w prawie krajowym. Prawo nie reguluje kwestii upraw roślin genetycznie zmodyfikowanych, a tym samym nie ma wymagań odnośnie powiadamiania o uprawie organów właściwych w sprawach GMO - wyjaśniają nam w resorcie środowiska.

Taki rejestr ma wprowadzić dopiero nowe prawo. - Stosowny projekt ustawy o GMO wysłaliśmy 23 września do Kancelarii Rady Ministrów, teraz rząd się nim zajmie - wyjaśniają nam w resorcie.

Przepisy będą zaostrzone. Za kontrole upraw i przepływu takich produktów w Polsce mają być odpowiedzialni urzędnicy z kilku instytucji: m.in. Ministerstwa Środowiska, Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a także Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Ich urzędnicy będą przeprowadzać stosowne kontrole, ale na to potrzeba dodatkowych pieniędzy. Według wyliczeń pomysłodawców przez pierwszy rok od wprowadzenia przepisów w życie potrzeba ponad 3 mln 100 tysięcy złotych.

Będzie stworzony specjalny, centralny rejestr roślin modyfikowanych genetyczne, pola będą kontrolowane na bieżąco, samosiewy takich roślin mają być niszczone, a właściciele działek sąsiadujących z nimi mogą zgłaszać swój sprzeciw przeciwko takim uprawom.

Nowe przepisy wprowadzą też możliwość tzw. koegzystencji. Na polach z tradycyjnymi zbożami będzie można wydzielać miejsca, w których zboża wyrastają z ziaren modyfikowanych. To wzbudza protesty ekologów, których zdaniem organizmy tradycyjne i modyfikowane mogą na siebie wpływać.

- Gdy GMO będzie znajdowało się obok upraw tradycyjnych, wszystko zostanie wymieszane i skażone - mówi dr hab. Katarzyna Lisowska, biolog medyczny z Gliwic. - Wszystkie publikacje promujące żywność modyfikowaną powstają w laboratoriach wielkich koncernów rozprowadzających GMO. Rząd Austrii zlecił przeprowadzenie badań kukurydzy modyfikowanej kilku instytucjom. Okazało się, że w organizmach karmionych taką żywnością zwierząt zachodziły poważne zmiany. Któreś pokolenie z rzędu miało problemy z bezpłodnością. Lepiej podchodzić do niej z ostrożnością - dodaje.

Tymczasem prof. dr hab. Kazimierz Strzałka, kierownik Zakładu Fizjologii i Biochemii Roślin Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie wyjaśnia, że strach przed organizmami modyfikowanymi genetycznie w dużej mierze bierze się ze zwykłej niewiedzy, także środowisk ekologicznych. - Jeśli zjemy kartofla czy marchewkę modyfikowaną genetycznie, zapewniam, że nic się nam nie stanie. Wiele badań potwierdza, że nie mogą nam zaszkodzić - wyjaśnia profesor. Przyznaje, że jest bardziej ostrożny, jeżeli chodzi o modyfikowanie roślinności czy zbóż. - Bo tu jest jeszcze wątpliwość, jaki wpływ takie zmiany mogą mieć na inne rośliny. Mamy przykłady "wyhodowania" super-chwastów. Pamiętajmy, że genetyka ma być wykorzystywana dla dobra ludzkości, nikt przecież nie chce nam zaszkodzić - dodaje.

- To nie jest już nawet kwestia tego, czy to jest bardzo szkodliwe, czy nie. To problem ekonomiczny. Koncerny wprowadzające GMO wydają miliony dolarów na lobbing tego typu żywności - uważa z kolei Katarzyna Lisowska.

Unijny nadzór nad żywnością

W Polsce do przyjmowania wniosków o wprowadzenie do obrotu żywności GMO pochodzenia roślinnego jest Główny Inspektorat Sanitarny.

Decyzje o wprowadzeniu takiej żywności do obrotu podejmowane są przez instytucje Unii Europejskiej. Konieczność właściwego znakowania żywności GMO zapewnia konsumentom możliwość świadomego wyboru między żywnością GMO a jej konwencjonalnym odpowiednikiem. Przepisy prawne nakładają na wszystkie państwa członkowskie UE obowiązek nadzoru nad przestrzeganiem przepisów prawnych w tym zakresie. Zgodnie z traktatową zasadą swobodnego przepływu towarów, Polska nie może zabronić na swoim terytorium obrotu żywnością GMO, która została umieszczona na rynku UE zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej. Obecnie jest to 26 rodzajów modyfikacji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto