Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grube portfele lekarzy

Agata Pustułka
Lekarze są dziś najbardziej zadowoloną ze swoich pensji grupą zawodową w kraju, a ich dochody dorównują już zarobkom lekarzy na zachodzie Europy. Dowodzi tego publikowany dzisiaj raport dziennikarzy naszej gazety ...

Lekarze są dziś najbardziej zadowoloną ze swoich pensji grupą zawodową w kraju, a ich dochody dorównują już zarobkom lekarzy na zachodzie Europy.

Dowodzi tego publikowany dzisiaj raport dziennikarzy naszej gazety - pensje lekarzy wzrosły średnio dwukrotnie w ciągu zaledwie paru miesięcy. A po zsumowaniu zarobków z publicznego szpitala i prywatnych klinik lekarz zarabiający 20 tys. zł miesięcznie nie należy już w Polsce do rzadkości, i to nie tylko w ośrodkach akademickich, ale też w miastach powiatowych.

Najwięcej zyskali anestezjolodzy i radiolodzy, bo ich jest najmniej i dyrektorzy szpitali idą na każde ustępstwo, byle nie zwolnili się z pracy. Zarabiają 10-16 tys. zł na rękę. Tyle samo dostają kardiochirurdzy i kardiolodzy. Oczywiście to pensje wraz z dyżurami, a tych w miesiącu może być osiem, bo lekarze podpisali z dyrektorami klauzulę pozwalającą wydłużać czas pracy ponad unijną normę 48 godzin. Popularnością wśród medyków cieszą się zwłaszcza dyżury świąteczne. Za pracę w sobotę albo niedzielę dostają po 800-1500 zł.

Wielki wzrost pensji pozwolił zahamować falę emigracji. - W Wielkiej Brytanii kardiochirurgowi oferuje się ok. 4,5 tys. funtów, a zatem 16 tys. zł. Więc po co wyjeżdżać? - pyta retorycznie Andrzej Bochenek, szef I Kliniki Kardiochirurgii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.

Przerażeni są natomiast dyrektorzy szpitali, którzy przyznają: na dłuższą metę nie stać nas na zachowanie tak wysokich płac. To życie ponad stan. - Wynagrodzenia pochłaniają nawet 90 proc. budżetu przychodni i szpitali - mówi Sergiusz Karpiński z komisji zdrowia w sejmiku województwa śląskiego.

16000zł miesięcznie dostaje na rękę radiolog szpitala klinicznego w Katowicach

Lekarze zarabiają tyle, co na Zachodzie

Średnio o 100-120 proc. wzrosły płace lekarzy i jest to chyba jedyna grupa zawodowa w Polsce, zadowolona ze swoich zarobków. Jeszcze kilka miesięcy temu, podczas strajków, lekarze z ochotą pokazywali swoje paski z nędznymi pensjami. Na oczach milionów Polaków odbywały się dantejskie sceny z ewakuacji zdezorientowanych pacjentów ze szpitali. Dziś medycy już wolą się nie chwalić wynagrodzeniami.

Zarobek sięgający 10 tys. zł dla lekarza specjalisty nie jest dziś rzadkością. Oczywiście to pensja z dyżurami. Ale, o dziwo, lekarze już na nie nie narzekają.

Krezusami stali się anestezjolodzy i radiolodzy, których jest za mało i dyrektorzy są w stanie pójść wobec nich na każde płacowe ustępstwo. - Podczas strajków właściwie przystawiono mi pistolet do głowy - mówi jeden z dyrektorów szpitali. Prosi o zachowanie anonimowości, bo zwiększył płace wbrew rozsądkowi i możliwościom.

- Nikt nie wątpi, że lekarze muszą godnie zarabiać, ale nie stać nas było na podwyżki. Była to słona cena za spokój społeczny - mówi Sergiusz Karpiński, wicedyrektor Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach.

Większość lekarzy zdecydowała się na podpisanie z dyrektorami klauzuli "opt aut", pozwalającej im na pracę powyżej unijnej normy, a więc dłużej niż 48 tygodniowo, choć Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy zacięcie walczył o krótszy czas pracy. Związkowcy twierdzą, że w niektórych szpitalach pracownicy byli przymuszani do jej podpisania, ale... nikt nie protestował. - Była to indywidualna decyzja lekarzy. Związek nie ma na nią wpływu - ocenia dr Andrzej Spisak z OZZL.

Choć z ostatniej kontroli Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że przestrzeganie unijnych norm czasu pracy bywa fikcją, ze środowiska lekarskiego nie słychać głosów oburzenia. Okazuje się, że w skontrolowanych placówkach lekarze pracują dłużej niż przewidują to przepisy ( 7 godzin 35 minut na dobę), a pracodawcy często nie zapewniają im prawa do 11-godzinnego odpoczynku. Zdaniem PIP, problemy związane z czasem pracy są spowodowane brakami kadrowymi. Pielęgniarek i lekarzy brakuje głównie w placówkach, w których niezbędne jest zapewnienie całodobowej opieki.

- W Wielkiej Brytanii kardiochirurg zarobi ponad 4 tys. funtów, czyli ok. 16 tys. zł. Dziś u nas różnice w zarobkach wcale nie są takie drastyczne - przekonuje kardiochirurg prof. Andrzej Bochenek. - Ale z wyższymi zarobkami musi się wiązać wyższa jakość pracy.

Niestety, poza podwyżkami płac w ochronie zdrowia nic się nie dzieje. - Wiem o przypadkach podwyżek wbrew rachunkowi ekonomicznemu. Jestem przerażona - ocenia posłanka Beata Małecka-Libera, wice-przewodnicząca sejmowej komisji zdrowia. A jest się czego bać. W ciągu ostatnich trzech lat zadłużenie szpitali wzrosło o 20 proc. Obecnie wynosi 4 mld zł. Większość przynosi straty. Rząd tymczasem zapowiada pomoc dla placówek, które nie radzą sobie z restrukturyzacją, a zatem dla najgorszych. W najbliższym czasie do 208 wybranych szpitali ma trafić 150 mln złotych.

Kluczowa dla zmian organizacyjnych w polskiej ochronie zdrowia ustawa o ZOZ-ach być może zostanie przyjęta pod koniec września. Budzi ogromne kontrowersje, bo otwiera drogę do prywatyzacji. Szef sejmowej komisji zdrowia, były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha studzi nadzieje. - Nie może państwo zrzucać z siebie odpowiedzialności za tak ważną sferę jak ochrona zdrowia - ocenia.

Tymczasem na konto NFZ rocznie trafia ok. 50 mld zł z naszych składek. Jednocześnie jak wyliczył to były minister zdrowia Zbigniew Religa aż 30 proc. wydatków na służbę zdrowia pochodzi z kieszeni samych pacjentów. Ba, jak wynika z badań SMG\KRC aż 60 proc. Polaków woli płacić z własnej kieszeni za własne zdrowie niż finansować NFZ. Choć populiści straszą prywatyzacją tak naprawdę jest ona jedynym ratunkiem dla ochrony zdrowia w Polsce.


Czarna dziura lecznictwa

Z Andrzejem Sośnierzem, byłym szefem Narodowego Funduszu Zdrowia, posłem PiS, rozmawia Agata Pustułka

Podwyżki płac wyszły ochronie zdrowia na dobre?

Wyszły na dobre pracownikom ochrony zdrowia. Ale czy dały coś pacjentom, którzy poprzez podatki sfinansowali ten wzrost płac? Decydując się na podniesienie wynagrodzeń, oderwaliśmy pracę od płacy. Pacjenci, wydając na leczenie więcej, nie kupili lepszych usług. Ogromne pieniądze nadal wpadają do czarnej dziury, a my tracimy najlepszy czas na reformowanie systemu.

Jak ocenia pan stan ochrony zdrowia?

Od dłuższego czasu przejada- my zyski. Nie decydujemy się na odważne zmiany organizacyjne. Poza tym system jest rozregulowany. Wciąż nie są ustalone rola i wzajemne oddziaływanie lekarzy rodzinnych, których rolę zdegradowano, oraz pogotowia i oddziałów ratunkowych. Prace nad zmianami w Ministerstwie Zdrowia praktycznie utknęły w martwym punkcie. Za chwilę będzie za późno - o ile już nie jest - na podjęcie odważnych kroków, bo im bliżej wyborów, tym rządzącym bardziej brakuje odwagi.

Co trzeba zrobić?

Uporządkować organizacyjnie system. Nie ulega wątpliwości, że mamy za dużo szpitali. Trzeba przestać wydawać bez sensu pieniądze. Zaczęliśmy tymczasem od końca, %07a więc dla świętego spokoju powiększyliśmy płace.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto