- Proszę mi pokazać miasto, w którym nie ma ryneczku. Jest w każdym! Tylko u nas chce się je polikwidować. To chore! - mówi nam podniesionym głosem pani Teresa spod Gorzowa. Z mężem produkowane na swej roli warzywa i owoce sprzedaje na rynku od lat. Dziś w jego sąsiedztwie powstaje galeria Nova Park. Pomiędzy nią a placem targowym budowana jest już ulica dojazdowa do parkingu, a GRH, spółka, której miasto powierzyło zadanie prowadzenia targowisk, planuje przenieść kupców z placu pod dach.
- Wraz z Urzędem Miasta skorzystaliśmy z pieniędzy unijnych i wyremontowaliśmy starą poursusowską halę z perspektywą „ucywilizowania rynku targowego" poprzez wprowadzenie go do hali. Bezpośrednie sąsiedztwo Nova Park wymusza na nas, jako gospodarzach, zmianę warunków handlowania. Rynek nie może być tak obskurny jak jest teraz - mówi nam Ryszard Bronisz, prezes GRH. Hala spółki (to ta bliżej ul. Grobla) spełniać rolę rynku powinna już za kilka miesięcy.
- Tego ryneczku nie można zamknąć. On tu jest od zarania dziejów - mówi nam Andrzej Romecki, którego spotkaliśmy, gdy kupował jajka. - Za Niemca nazywał się rynkiem na Jerzego i znajdował się bliżej mostu. Ten targ może i jest przaśny, ale to nasz folklor, on pokazuje, jacy jesteśmy. Nie można go likwidować. Ludzie tu przychodzą od lat, bo mają swoich dostawców, a sprzedawcy swoich klientów - mówi gorzowianin.
- Odbiorców mam tu tak dużo, że opłaca mi się tutaj przyjeżdżać aż z Przecławia - mówi Jarosław Sawicki, sadownik z Wielkopolski. Jego stoisko sąsiaduje z kramem Edwarda Kułasiewicza z Lip w gminie Kłodawa. - To moje jedyne źródło utrzymania. Pozwala mi przeżyć - mówi mężczyzna, który przez cały rok handluje zebranym w okolicy swojego domu runem leśnym.
Zarządca ryneczku planuje, by po przeniesieniu kupców do hali sprzedaż mogła odbywać się codziennie. Będą ku temu warunki. - To również niedorzeczny pomysł - uważa pan Marek, kolejny sprzedawca. Tłumaczy nam, że gdyby na targ miał przyjeżdżać codziennie, nie miałby czasu na produkcję warzyw i owoców, które sprzedaje, a płacić za miejsce w hali musiałby dużo więcej niż 400 zł jak teraz. Słyszał, że 1,5 tys. zł. - To kwoty wyssane z palca - mówi Bronisz. Jego zdaniem koszty kupców po przenosinach do hali będą takie same jak dotychczas. Z tą tylko różnicą, że zamiast opłat targowych, które uiszcza się za handel pod chmurką, sprzedawcy będą płacili za prąd i ogrzewanie. - Musimy przecież dbać o ludzi - mówi prezes GRH. - My na pogodę nie narzekamy - uważa pan Marek. - Gdyby deszcz czy mróz nam przeszkadzał, tak wielu by tu nas nie było. Opłaty abonamentowe za miejsce na placu ma wykupionych ok. 150 sprzedawców. Handlujący przyjeżdżają na plac pomiędzy Przemysłową a Grobli, bo to miejsce kojarzy się z targiem od lat. Przychodzą tu tysiące gorzowian. Przygotowany dla nich teren przy Kupcu Gorzowskim się nie przyjął, podobnie było w przypadku hali po drugiej stronie Przemysłowej. - Chcemy zostać tu, gdzie jesteśmy. Możemy jedynie przenieść się na parking pomiędzy halami a Woskową - mówią kupcy. GRH tej możliwości nie wyklucza. Na razie prowadzone są w tej sprawie rozmowy z kupcami.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?