Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Puław. Adela Żychowicz: Ciężka praca i skandal towarzyski

redakcja
redakcja
Fot. Z archiwum Mikołaja Spóza
Fot. Z archiwum Mikołaja Spóza redakcja
O puławskiej fotografce opowiada Mikołaj Spóz, regionalista.

Kobietom przełomu XIX i XX wieku nie było łatwo. Wciąż jeszcze panował stereotyp matki Polki wychowującej dzieci i prowadzącej dom, który utrzymywał mężczyzna. A co, jeśli kobieta nie miała męża? Albo owdowiała? Przygarniała ją rodzina. Rzadkością w tamtych czasach były siłaczki, które radziły sobie same z konieczności, albo z wyboru. Jednak w Puławach były takie kobiety żyjące na przełomie wieków. To na pewno nauczycielki, do bizneswoman tamtych czasów zaliczyć można właścicielkę hotelu „Bristol", a także Adelę Żychowicz, która odważyła się otworzyć własny zakład fotograficzny. Pamiętajmy, że Puławy były małą mieściną, gdzie śmiałe decyzje przyjmowane były ze zdziwieniem, a życiowe wybory często ze zgorszeniem. Tak właśnie było w przypadku pani Adeli.
Na stronach kolekcjonerskich i aukcyjnych co raz pojawiają się pocztówki z widokiem Nowej Aleksandrii. Dawna architektura, piękne pałacowe zabudowania, krajobrazy – to zaświadcza o tamtej świetności i urodzie Puław. Być może tylko kolekcjonerzy spojrzeli na nazwisko autora widokówki. Czy coś o nim wiedzieli?
Kim był autor?
– Z zawodu jestem fotografem – zaczyna opowiadać Mikołaj Spóz. – Zawsze interesowały mnie stare zdjęcia, zbierałem je. Za szczególnie wartościowe uważałem te, które dotyczyły Puław i okolic. U schyłku lat pięćdziesiątych trafiła do mnie fotografia w passpartou, na którym było nazwisko A. Żychowicz i adres Nowa Aleksandria. Spytałem parę osób, ale nikt o takim fotografie nie słyszał. Na jakiś czas zapomniałem o tym.
Puławy przestały być Nową Aleksandrią dawno. Kto by mógł znać fotografa sprzed wielu lat, autora tamtych zdjęć? A przecież zdarzają się niezwykłe przypadki.
– Kiedyś na początku lat sześćdziesiątych byłem zaproszony na imieniny do pani Izabeli Walczewskiej, która w Puławach prowadziła zakład fotograficzny. Było tam trochę starsze towarzystwo – wspomina Spóz. – Dyskutujemy, rozmawiamy, a ja w pewnym momencie pytam – co to był za fotograf ten Żychowicz? – To pan nie wie? – zdziwiła się jedna z pań tam obecnych. – To nie był mężczyzna – powiedziała. – To była kobieta Adela Żychowicz, bardzo piękna, później starsza panna, która wreszcie stała się powodem plotek i małego skandalu w Puławach. – Bardzo to podnieciło moją ciekawość – uśmiecha się Spóz. – Postanowiłem dowiedzieć się jak najwięcej o pięknej Adeli. Tym bardziej, że robiła wspaniałe zdjęcia.
Pudło niespodzianek
Spóz zaczął poszukiwać pocztówek, fotografii, a także informacji o Adeli Żychowicz.
– Musiałem to zrobić – tłumaczy. – Przecież dzięki niej mamy wspaniałą ikonografię z przełomu XIX i XX wieku. Poza tym to była niezwykła kobieta, jak się później okazało rzutka, operatywna, można powiedzieć dzisiejsza bizneswoman. Wtedy to nie był zawód dla kobiety, to było niezwykłe!
Mikołajowi Spózowi znów dopisuje szczęście. Pewnego dnia dostaje telefon od znajomej – Julii Baranowskiej, która mówi, że ma rodzinne, stare fotografie do oddania.
– Idę do niej, a tam na stole pudło pełne zdjęć różnego formatu – wspomina pan Mikołaj. – Jakże byłem zdumiony gdy zobaczyłem, że niemal wszystkie wykonane są przez Adelę Żychowicz
Między tymi fotografiami znajduje jedną wykonaną przez Aleksandra Stepanowa, który miał zakład w Lublinie w latach 1880-1905 i kształcił uczennice. Na starym zdjęciu grupa 8 dziewcząt. Jedna trzyma szarfę. To Adela Żychowicz, jego uczennica.
Przyjaciółki
– Adela miała przyjaciółkę Wiktorię Sierocińską – opowiada Mikołaj Spóz. – Wiktoria była także zdolnym fotografem. Na wystawie rolniczej w Lublinie jej zdjęcie – panorama Lublina zdobyło I nagrodę. Obydwie były rzutkie, operatywne, dawały sobie świetnie radę. Adela miała zakład fotograficzny w Puławach i wkrótce założyła drugi w Dęblinie (Iwangorodzie). Wiktoria otwiera w Nałęczowie i Chełmie.
W upalny letni dzień, przed swoim zakładem przy ulicy Szosowej (dziś Piłsudskiego) Adela Żychowicz wybiera się do Janowca. Zamówiony Żyd przyjechał furką zaprzężoną w lichą szkapę. Podróż do Janowca to cała wyprawa. Żadnych dróg, żadnych wygód. Aparat fotograficzny – duża skrzynka z miechem waży dobrych kilka kilogramów. Ciężkie są kasety z płytami szklanymi, i potężny drewniany statyw. Wreszcie Żyd zacina konia i jadą wyboistą, piaszczystą drogą dookoła tam, gdzie w Janowcu na tle nieba sterczą ruiny zamku.
– Z jakim trudem wykonywała swoją pracę, ile w niej było pasji i zapału – zachwyca się Spóz. – Kiedyś to była ciężka praca fizyczna, a ze zdjęć wnioskuję, że Adela była drobnej budowy. Nie było wtedy komunikacji, musiała przemieszczać się jakąś furą, dorożką, dźwigać sprzęt, a także narażać na jakieś niebezpieczeństwa. Puław. Robiła nie tylko zdjęcia, lecz także wydawała pocztówki. Pozostawiła piękne fotografie z Kazimierza, Janowca,
Jest skandal
Wiktoria Sierocińska i Adela Żychowicz przyjaźniły się bardzo. Można powiedzieć, że były nierozłączne. Czy ta zażyła przyjaźń była powodem, że nie wybierała się za mąż? A lata leciały. Panna Adela już dawno przekraczała wiek uznany za staropanieństwo. Energicznie prowadziła zakład, przyjęła uczniów.
– W 1906 roku Nowa Aleksandria zahuczała od plotek – śmieje się Mikołaj Spóz. – Gruchnęła wieść, że panna Adela wychodzi za mąż. I za kogo? Za swojego ucznia o wiele młodszego od siebie! To było skandaliczne i niedopuszczalne w tamtych czasach. Całe Puławy się trzęsły od plotek i ze zgorszenia.
Adela Żychowicz urodziła się w 1863 roku.
– Przepisałem cały akt ślubu – mówi dociekliwy Mikołaj Spóz. – Nie wiadomo z jakich względów ślub był poprzedzony tylko jedną zapowiedzią, na pozostałe dwie uzyskali zwolnienie od biskupa lubelskiego. W akcie podała, że ma 38 lat, a w rzeczywistości miała już 43 lata – śmieje się Spóz. – Ot, kobieca kokieteria – dorzuca. – Józef Złotnicki – pan młody miał 27 lat. No, towarzystwo puławskie miało o czym rozmawiać w długie, nudne wieczory.
Adela zmarła w 1916 roku przypuszczalnie na gruźlicę. Młody wdowiec szybko ożenił się powtórnie.
– Fotografowała ludzi w strojach ludowych i przy codziennych zajęciach – miała zacięcie etnografa – ocenia Spóz. – Są jej zdjęcia zniszczeń z 1914 roku, zabytków, mostu w Puławach, okolicznych miasteczek.
Mało kto wiedział o niezwykłej kobiecie, pięknej, przedsiębiorczej pani fotograf, która jest autorką tylu znakomitych fotografii. W swoim atelier przy ulicy Szosowej wykonywała portrety, zdjęcia okolicznościowe i niedużych grup. To była nie lada sztuka. Nie znano flesza, lamp, aparaty były niedoskonałe. A przecież jej artystyczne wyczucie sprawiło, że potrafiła znakomicie ocenić najdoskonalsze, naturalne światło i swoim fotografiom nadać niezwykły klimat.
Maria Kolesiewicz

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto