Byłem na spacerze z moim Maxem, usiadłem na ławce u zbiegu ulic Wyspiańskiego, Wandy i Hutniczej. Max na smyczy siedział koło mnie, gdy nagle pojawił się pies rasy Amstaf.
Bez kagańca, bez obroży i bez właściciela i zaatakował mojego Maxa. Tylko moja stanowcza interwencja uratowała Maxowi życie. A jakby zamiast mnie (dużego chłopa), była mała dziewczynka z Yorkiem na spacerze ? Strach pomyśleć. Po rozmowie z mieszkańcami tamtej dzielnicy, dowiedziałem się, że prawie codziennie ten pies atakuje inne psy. Jak długo jeszcze?
Wideo
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!