Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hrabiak, czyli Wolska 54. Wielka historia zaniedbanej królowej wolskich czynszówek [ZDJĘCIA]

Redakcja
Hrabiak (1918/19)
Hrabiak (1918/19) Zdzisław Marcinkowski
Kamienica pod adresem Wolska 54, zwana Hrabiakiem, była przed wojną największą czynszówką na Woli. Miała pięknie zdobioną elewację, a na jej zapleczu działały dwa zakłady przemysłowe. Co dziś zostało z jej dawnej świetności? Poniżej dalsza część artykułu i zdjęcia.

Dziś elewacja "Hrabiaka" od strony Wolskiej prezentuje się estetycznie. Została całkiem niedawno odnowiona. Jedynym elementem, który ją odrobinę szpeci, są różnokolorowe materiały zdobiące barierki balkonów, powtykane przez mieszkańców w celu zapewnienia sobie "prywatności". Niestety - im głębiej się zapuszczamy w podwórza i klatki schodowe kamienicy, tym gorzej ona wygląda. Najpierw sięgnijmy do jej wielkiej historii. Gdy wchodzących witały zamocowane do elewacji budynku kolumny i sztuczne marmury.

Czynszówka z fabryką

Kamienica przy Wolskiej 54 powstała w 1912 r. Wybudował ją hrabia Zdzisław Grocholski i stąd do dziś zwana jest z warszawska "Hrabiakiem". Projektantem budynku był Wacław Heppen, który ma koncie takie perły warszawskiej architektury jak domy przy Alejach Jerozolimskich 81 (kamienica Burcharda), Bagatela 10 czy Lwowskiej 13.

"Hrabiak", czego dziś nie widać, także dorównywał im elegancją. Parter elewacji zdobił sztuczny marmur. Natomiast pomiędzy balkonami na drugim i piątym piętrze ciągnęły się gigantyczne kolumny korynckie (patrz zdjęcia Roberta Marcinkowskiego w galerii). W swoich złotych czasach kamienica była największą czynszówką na Woli. Ma pięć pięter i aż dwa obszerne dziedzińce.

Z drugiego z nich przechodziło się na trzeci dziedziniec (obecnie brama między nimi jest zamknięta na kilka kłódek). Tam, po lewej stronie od tylnej bramy kamienicy, znajdowała się oficyna fabryczna. To w niej od końca XIX w. działał zakład Walentego Ortha, gdzie produkowano sztuczne kamienie, porcelanę oraz marmury. Zapewne stąd pochodził surowiec, który ozdabiał kiedyś front "Hrabiaka". Na warszawskiej wystawie przemysłowej w 1902 r. firmę Ortha wyróżniono złotym medalem. W 1910 r. przedsiębiorstwo zatrudniało 35 robotników.

Po przeciwnej stronie dziedzińca znajdowała się ładna piętrowa willa z dwukondygnacyjną loggią tarasową (zdjęcie poniżej). Mieszkał tutaj dyrektor fabryczki, a także, okresowo, hrabia Grocholski.

Makaron "Nałęcz"

Po I wojnie światowej, w 1921 r., hrabia Grocholski zamienił całą nieruchomość na Wolskiej 54 na majątek Poniatów pod Jabłonną. Tym samym nowymi właścicielami działki i budynków stali się bracia Nałęcz-Golian. Oni poszerzyli przemysłowe zaplecze kamienicy. Dokupili działkę za wytwórnią kamieniarską, przy Płockiej 22, i w 1931 r. zbudowali na niej fabrykę makaronu "Nałęcz". W ten sposób nieruchomość przybrała kształt litery "L" i powstało na niej czwarte podwórze, z wjazdem od Płockiej.

Poza tym od 1933 r. na parterze frontowej kamienicy działał sklep spożywczy spółdzielni "Łączność".

Warto wspomnieć, że właśnie na Wolskiej 54 w 1918 r. odbyły się pierwsze obrady Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (pierwotna inkarnacja niesławnej Komunistycznej Partii Polski, która miała spore wpływy na przedwojennej robotniczej Woli). Zresztą tutaj mieszkał także związany w ruchem robotniczym literat Edward Szymański (1907-1943 r.). Informuje o tym tablica umieszczona przy bramie głównej.

Hrabiak (1918/19)

Hrabiak, czyli Wolska 54. Wielka historia zaniedbanej królow...

Degradacja

"Hrabiak", jak gross stołecznej zabudowy, nie został oszczędzony w czasie powstania warszawskiego. W części strawił go pożar. Po wojnie jego dewastacja tylko postępowała. Oryginalny wystrój fasady został całkowicie zniszczony. Po sztucznym marmurze, kolumnach i mansardowym zwieńczeniu nie ma już śladu. Dopiero niedawno, po latach zaniedbań, front kamienicy przeszedł renowację. Na remont czekają także dziedzińce wewnętrzne i mocno zdewastowane klatki schodowe, na których zachowały się niektóre oryginalne przedwojenne elementy (patrz zdjęcia w galerii).

Co dalej z "Hrabiakiem"?

Jak informuje nas rzecznik Woli, Mariusz Gruza, kamienica będzie sukcesywnie restaurowana. Jeszcze w 2019 r. wyremontowane zostaną klatki schodowe i instalacja elektryczna. Poza naprawiane będą fragmenty dachu. Plan dalszych prac powstanie, gdy wspólnota mieszkaniowa przygotuje ekspertyzę stanu technicznego całego budynku. Ma to nastąpić niebawem.

Zdecydowanie gorzej wygląda sytuacja na zapleczu kamienicy. Pozostałości zrujnowanej willi hrabiego Grocholskiego rozebrano cichcem na przełomie XX i XXI w. Dziś na jej miejscu znajduje się parking. Większość zabudowań po fabryce Ortha i wytwórni makaronu jest całkowicie zrujnowana (patrz zdjęcia). W kilku ocalałych budynkach mieszczą się warsztaty samochodowe. Do całej działki, na której znajdują się ruiny za "Hrabiakiem", zostały zgłoszone roszczenia. Obecnie trwa postępowanie w tej sprawie przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym.

Miejmy nadzieję, że w najbliższych latach kamienicy przy Wolskiej 54 zostanie choćby częściowo przywrócony dawny blask, a ruiny "straszące" za nią znikną. Oby tylko nie zastąpił ich jakiś architektoniczny koszmarek.

ZOBACZ KOMUNISTYCZNE ZBRODNIE NA WARSZAWSKIEJ ARCHITEKTURZE:

Luksusowy i nowoczesny gmach powstał w latach 1925-26 r. W czasie działań wojennych poważnie uszkodzono tylko jeden z jego narożników. Po wojnie budynek odrestaurowano, wrócili do niego lokatorzy. Jednakże w 1956 r. władze stolicy zdecydowały o jego wyburzeniu. Dlaczego tak postąpiono? Może komuś wydawał się nazbyt "sanacyjny" by istnieć?

Komunistyczne zbrodnie na architekturze Warszawy. Miejskie p...

Zdjęcia zrujnowanej Warszawy. Stolica zaraz po wejściu Niemc...

Brama Bazaru Janasza

Okupowana Warszawa w obiektywie niemieckiego fotografa. Baza...

W połowie lat 20. praca taksówkarza była niezwykle intratnym zajęciem. Jak podaje Sękowski, miesięczne zarobki taksówkarzy mogły sięgać ok. 800 zł, czyli nawet osiem razy tyle co robotnik budowlany. Nic więc dziwnego, że on także postanowił kształcić się w tym fachu. Oczywiście nie uczył się w żadnej szkole jazdy, bo takowe wówczas nie istniały, ale... jeżdżąc z zaprzyjaźnionym instruktorem-taksówkarzem na jego taryfie. Naturalnie z pasażerami – żeby nie było pustych przebiegów.

Egzamin składał się z trzech etapów. Najpierw trzeba było wykazać się znajomością budowy samochodów przed odpowiednim inżynierem. Potem zdać egzamin z przepisów drogowych (odpytywał zawsze policjant). A następnie zaliczyć „jazdy” z urzędnikiem z Urzędu Ruchu Kołowego. Sękowski otrzymał prawo jazdy z numerem 1243

(Na zdjęciu: Mężczyzna palący fajkę za kierownicą warszawskiej taksówki ze zwijanym brezentowym dachem nad miejscem kierowcy i z kabiną pasażerską wyposażoną w radioodbiornik ze słuchawkami. Widoczny klakson oraz boczne lampy elektryczne oświetlające taksówkę)

"Ksiuty w olejandrach", prostytutki i przekręty. Ciemna stro...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto