I już nie ma...

Pięknymi nie były, ale długo służyły mieszkańcom. Jednak musiały ,,pojść pod topór". W ich miejsce powstaną nowe i ładniejsze placówki.
,,Hermes" budowano długo. I w końcu zaistniał. Ogłoszono nawet konkurs na jego nazwę. Sklep był nawet niezły. Dopóki miał wzięcie. Ja lata do niego nie zaglądałam. Miałam inne, swoje sklepy. Do niego nie było mnie po drodze. Dopóki nie ulokowała się tam księgarnia.
,,Sportowiec". Zaglądałam do niego bardzo często. I tylko na jedno stoisko. Z odczynnikami do zdjęć. A jaka była radość jak się odstało w kolejce i dostało składniki do dalszego przygotowania. Sprzedawano często w opakowaniach dużych, dla zakładów fotograficznych, a filmy ,,z metra". To nie był problem. Robiło się małe i... domownicy złościli się, że łazienka jest ciągle niedostępna.
Stołówka Falubazu. Tam też przeprowadzano klubowe zakończenia sezonu, tam goszczono czołowych polskich żużlowców, kiedy w Zielonej Górze odbywały się ważne turnieje. Jednym z wiodących, prestiżowych, był turniej ,,Tęczowego Kasku". Stawiali się zawodnicy, którzy w specjalnym rankingu prowadzonym przez katowicki ,,Sport" zbierali punkty. Nie było lepiej obsadzonych zawodów indywidualnych w kraju.Tutaj gościli też zawodnicy, trenerzy i oficjele podczas ostatniego finału Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów (wygrał Anglik Gary Havelock, przed naszym Piotrem Świstem i swoim rodakiem Sean Wilsonem) w 1987 roku. Gościom miejsce przypadło do gustu.
Czyli następne, kultowe miejsca, przechodzą do historii.