Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

I weź idź człowieku z dzieckiem w wózku na spacer!

Redakcja
Zastawione chodniki...
Zastawione chodniki... Tomasz Rusek
Urywające się nagle, albo zastawione autami chodniki, schody bez zjazdów (a czasami, nawet jak zjazdy są, to na dole zastawi je busem jakiś geniusz, czyli jakby ich nie było) i jeszcze walka o życie na pasach dla pieszych. Ech, życie młodego ojca nie jest łatwe.

Spacer z wózkiem czasami przypomina pokonywanie toru przeszkód. I nie ma w tym cienia przesady. Kiedyś tylko słyszałem o tym od innych. Trochę niedowierzałem. Teraz znam to z doświadczenia...
Od niemal roku co weekend (wówczas mogę z małą pospacerować) obiecywałem sobie, że w końcu to opiszę. I ta sobota przelała czarę goryczy.
 
Brak chodników
 
Czasami brak chodników to głównie sprawa wygody. Przykład? Proszę bardzo. Chciałbym przejść się do parku 750-lecia. Idę więc chodnikiem wzdłuż ul. Szarych Szeregów i... ten nagle się urywa. Nie skręcę już w ul. Dekerta, bo nie ma którędy pójść. Żadnych pasów, żadnych ścieżek czy chodników. Jest tylko wąska, wydeptana dróżka, ale wózek musiałbym pchać jak Syzyf kamień. Gdybym się uparł, to pewnie bym dał radę. Ale - z całym szacunkiem dla pań - młoda mama zajechałaby się w połowie dystansu.
 
Czasami brak chodników to kwestia bezpieczeństwa. Przykład? Proszę bardzo. Ul. Komisji Edukacji Narodowej. Kiedyś była to mała uliczka z kilkoma domkami, dziś to ulica z mnóstwem domków i bloków. A chodnika przy niej ciągle nie ma. Codziennie rodzice z wózkami chodzą tu poboczem. Jedni kierowcy omijają nas, wózkowych, szerokim łukiem, ale czasami jakiś cwaniak niemal zahaczy mnie lusterkiem.
 
Niedługo przy ul. Maczka ruszy nowe przedszkole. Wówczas ul. KEN będzie dla wielu rodziców skrótem do nowej placówki. Strach myśleć, jak będą tu wyglądały spacery z maluchami.
 
Brak wyobraźni
 
Czasami chodniki są, ale przejść i tak się nie da. Najlepszy dowód: chodnik przy placu papieskim. Zbudowano go niedawno. Obok, na całej długości, fachowcy wykonali parking. W czym problem? Otóż kierowcy tak parkują, że przodem lub tyłem aut blokują czasem kawałek, a czasem - jak było w sobotę - cały chodnik.
 
Równie często pozastawiane są wszelkie zjazdy i podjazdy. Najbardziej wkurzam się na tych, którzy w ten sposób parkują tuż przed pasami. Wychodzenie zza takich zawalidróg to ruletka. Zdążę cofnąć wózek przed nadjeżdżającym autem, czy nie? Opracowałem więc nowatorską technikę przechodzenia w takich wypadkach tyłem. Pierwszy idę ja (jak się rzekło - tyłem), a wózek ciągnę jedną ręką. W razie czego zginę bohaterską śmiercią trafiając na maskę trafię osobiście zamiast córy.
 
Brak pomyślunku
 
Wózkowi mają przechlapane także jeśli chodzi o schody. Przykład z Kupca Gorzowskiego. Sobota - idę od strony salonu meblowego. Pierwsze schody w stronę hali nie mają zjazdów dla wózków. Idę więc dalej. Schody są, zjazd jest, ale... nie było przed nimi zakazu parkowania, więc ktoś postawił tutaj busa. A pomyślałby taki sekundę ,,kurczę, schody, przeparkuję’’. Ale zabrakło chwili pomyślunku z jego strony, więc za nic więc tędy nie zjadę. Muszę drałować dookoła, a potem uprawiać slalom pomiędzy samochodami.
 
Zabawne jest też przejście podziemne pod ul. Górczyńską. Owszem, da się z niego wyjechać, bo są ruchome schody, ale... jak do niego zjechać? Czasami mam wrażenie, że wystarczyłoby, by projektant takich budów miał po prostu małe dziecko. Wtedy miałby przy okazji pojęcie, jakie przeszkody przypadkiem tworzy. 
 
Samochody i kierowcy... To zdecydowanie najwięksi wrogowie wózkowych. Najlepiej widać to na przejściach dla pieszych. Bo jeden z pirat z drugim, który w poważaniu ma pieszych, to pieszych z wózkiem ma jeszcze głębiej. Nie rozumie, że nie dam rady wbiec na jezdnię i pokonać jej tak szybko, jak bez ,,przyczepki’’. Zdarza się więc takiemu zatrąbić.
 
Brak chęci
 
Czasami wózkowym jest trudniej przez to, że innym się nie chce. Nie chce się kierowcom MZK (niektórym - to trzeba podkreślić, bo większość jednak się stara) obniżać podłogi w autobusach, jakby płacili za to z własnych pieniędzy. Nie chce się - zwłaszcza młodym - ustąpić młodym rodzicom miejsca. Nie, nie siedzącego! Broń Boże! Chodzi o miejsce stojące pośrodku autobusu, gdzie jest miejsce właśnie dla wózkowych. Gdy tam się ,,wbijemy’’, nie przeszkadzamy innym pasażerom. Tylko najpierw trzeba nas tam wpuścić.
 
Żeby było jasne: nie żalę się w swoim imieniu, bo mała lada dzień z wózka przestanie korzystać. Ale miasto przezywa baby boom, młodych rodziców i małych dzieci jest coraz więcej i warto by było nie utrudniać im życia? Dlaczego? Bo wy, wasze dzieci albo krewni też niedługo mają albo będą mieli dzieci, nieprawdaż?
 
Ale przede wszystkiemu, by ułatwić wózkowym życie, wcale (no, poza budową lub dokończeniem chodników) nie trzeba wydawać pieniędzy. Wystarczy trochę kultury i zwykłej, ludzkiej życzliwości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto