Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Imprezka? Proszę (bar)dzo!

Redakcja
Filip Pobihuszka
Która nowosolska knajpa zasługuje na miano najlepszej? Do jakiego baru, pubu czy restauracji się wybrać? Niewątpliwie są lokale, które w pewnych aspektach przodują nad innymi. Oto nasz subiektywny przewodnik.

Choć wielu już wyszydzało taki termin jak „życie nocne w Nowej Soli", to nie da się ukryć, że spora grupa mieszkańców w weekendowe wieczory, aczkolwiek nie tylko, wsiąka gdzieś na dobre, bo szczytem naiwności jest twierdzenie, że puste ulice są efektem domatorskiego trybu życia.
Tymczasem wszelkieg orodzaju knajpy pękają w szwach i sam wielokrotnie byłem zmuszony do wytężonych poszukiwań jakiegokolwiek wolnego miejsca, by zafundować sobie kulturalne piwo.
Wędrówki te przez lata złożyły się na swoisty ranking, który do tej pory przechowywałem tylko i wyłącznie w formie słowa niepisanego. Uznałem jednak, że czas przelać myśli na papier i tak powstał ów subiektywny przewodnik po najciekawszych, nowosolskich knajpach. Kolejność przeważnie przypadkowa.
1. Kawiarnia Teatralna
Szczerze powiedziawszy, nie wyobrażam sobie tego miasta bez tego lokalu. Spędziłem tam lata, a moja pierwsza wizyta w kultowej już dziś kawiarni odbyła się jeszcze w czasach, gdy knajpa mieściła się na ul. Kościuszki. I choć Teatralna w swej historii adresów miała kilka, to jej kulturalnych odsłon nie sposób policzyć. Śmiem bowiem zaryzykować tezę, że gdyby nie kawiarnia, to zarówno poziom jak i ilość wszelkiego rodzaju imprez w Nowej Soli drastycznie by spadła. Koncerty, występy, wernisaże, spotkania, wystawy, a wszystko to idące w setki!
W Teatralnej podoba mi się... wszystko! Klimat, ludzie, wystrój, charakter, nieszablonowa historia i sposób, w jaki do całego tego przedsięwzięcia podchodzi jej ojciec, Krzysztof Gąsior, który w ostatnim wywiadzie dla „GL" przyznał się, że choć sukcesu komercyjnego nie osiągnął, to wolałby lokal zamknąć, niż coś w nim zmienić. I choć niektórych zapewne to dziwi, to model ten sprawdza się już od 20 lat, bowiem wiosną tego roku, Kawiarnia Teatralna zamknie już drugą dekadę swojej działalności.
2. Pub Kaflowy
Miłośnicy mocnych, gitarowych brzmień, do których mam przyjemność się zaliczać, nie mogą przejść obok tego lokalu obojętnie, zwłaszcza, że ojcem Kaflowego jest Krzysztof Kluba, ten sam, który niegdyś powołał do życia kultową, nieistniejącą już Stajnię Komara. Lokal jest więc swego rodzaju reinkarnacją, bo wchodząc do „Kafla" nie sposób nie zauważyć licznych nawiązań do lokalu–legendy zlokalizowanego niegdyś na ul. Matejki. Specyficzna, sympatyczna ciasnota sprzyjająca nawiązywaniu znajomości, to coś co bywalcy Komara znajdą też w Kaflowym. Dotego sporo muzyki na żywo, imprezy tematyczne i charakterystyczne pięterko. Słowem, powtórka z rozrywki, na którą wielu czekało.
3. Pub Garaż
Ciekawa propozycja dla – jak można wywnioskować z nazwy – miłośników czterech kółek. Właściciel lokalu nie ukrywa, czym kierował się przy wyborze nazwy. - To dlatego, żeby mężowie mogli mówić swoim żonom, że idą, po prostu, do garażu – wyjaśnia. Na pewno ogromnym plusem jest serwowanie lubuskiego piwa zamiast ogólnopolskich, znanych marek.
I przyznaję się bez bicia, że w knajpie tej, de facto jeszcze nie byłem, a dziś idę tam po raz pierwszy. Na koncert zresztą, bo w Garażu dość często można posłuchać czegoś na żywo. Rozrzut gatunkowy jak do tej pory jest ogromny.
4. Pizzeria Pierino
Jeśli miałbym gdzieś wyjść na obiad, kolację lub po prostu na piwo, to Pierino na pewno plasowałoby się w czołówce możliwości. Lokal utrzymuje idealny balans między klimatami. Jest elegancko, ale nie sztywno. Można tam zarówno zabrać swoją ukochaną, jak i wpaść ze znajomymi. A ceny... Ceny pozytywnie mnie zaskoczyły. I chyba właśnie to sprawia, że lokal na rogu ulic Zjednoczenia i Muzealnej funkcjonuje w mojej świadomości od lat. A na samą myśl o przepysznej pizzy robię się głodny.
5. Bar Hoang Long (Dawnej Hong Ha)
Konia z rzędem temu, kto znajdzie bywalca tego lokalu posługującego się jego nazwą. Przeważnie mówi siępo prostu: „Idę do Chińczyka", choć pracujący tam Azjaci, to tak naprawdę Wietnamczycy.
Wychowałem się na podwórkach, z których do omawianej tu knajpy, był przysłowiowy rzut beretem. Lecz nie pamiętam, co było przed „Chińczykiem". I choć lokal swoje lata już ma, co zresztą widać, a zamiast sączącej się z głośników orientalnej muzyczki nad głowami łupie telewizor nastawiony na papkowate komercyjne stacje, to jest coś, co mnie tam ciągnie, a mianowicie bogate menu. Lecz czyż mogło być inaczej, skoro kuchnia azjatycka jest jedną z moich ulubionych?
Myślę, że ta piątka to będzie mój top. Być może ktoś swoją własną listę ułoży zupełnie inaczej, jednak moja wygląda właśnie tak.
Warto byłoby wspomnieć o lokalach, przez które przewinęła się masa ludzi, a których dziś już nie ma... Ale to temat na osobny tekst.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Imprezka? Proszę (bar)dzo! - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto