Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jagiellońska 1. "Zmienić cos w swoim życiu i cieszyć się pracą". Otworzyli nowy barbershop na warszawskiej Pradze

Kacper Komaiszko
Kacper Komaiszko
fot. Krystian Dobuszyński
Jak zmienić coś w swoim życiu i cieszyć się pracą? Oni znaleźli na to receptę. Majk, Bartek i Łuki - bo tak zwykli nazywać ich klienci - to załoga nowo otwartego barbershopu na warszawskiej Pradze. Lokal mieści się przy ul. Jagiellońskiej 1, a swoją nazwę zaczerpnął właśnie od macierzystego adresu. Świeżo upieczeni przedsiębiorcy ujawniają nam kulisy działania branży barberskiej. Jak wejść w ten biznes i utrzymać swoją pozycję na rynku? Czy aby na pewno jest to zajęcie dla każdego? Dlaczego decyzja o przejściu "na swoje" zbiegła się z niełatwym dla sektora usług czasem pandemii i wszechobecnych obostrzeń? Poznajcie historię powstania "Jagiellońska 1 Barbershop".

Warszawa. Jagiellońska 1. Nowy barbershop na Pradze-Północ

Wraz z początkiem sierpnia warszawska Praga wzbogaciła się o nowy barbershop - specjalistyczny salon fryzjerski dla mężczyzn, gdzie profesjonalna załoga zadba nie tylko o nasze fryzury, ale również o zarost. Co więcej, salon wkrótce rozszerzy swoje usługi - jedno z pomieszczeń zajmie doświadczony tatuator.

Lokal położony przy ul. Jagiellońskiej 1 przyjął swoją nazwę właśnie od macierzystego adresu. Za biznesem stoi trójka przyjaciół - Majk, Bartek i Łuki. Każdy z panów szlifuje swoje umiejętności w strzyżeniu od około trzech lat. Aby zacząć pracę w tym zawodzie musieli oczywiście ukończyć specjalne kursy i uzyskać niezbędne certyfikaty. Wcześniej jednak trudnili się wieloma różnymi zajęciami. Jako pierwszy krok w nieznane postawił Majk:

- W branży jestem chyba najdłużej z nas wszystkich, bo od początku 2018 roku. Co robiłem przedtem? Można powiedzieć, że zajmowałem się zarówno wszystkim jak i niczym. Ostatnio pracowałem jako tester gier i aplikacji mobilnych, ale szybko stwierdziłem, że nie jest to zajęcie dla mnie. Wreszcie postanowiłem, że muszę coś bardzo mocno w swoim życiu zmienić. Do spróbowania swoich sił w barberingu nakłonił mnie nie kto inny, jak moja kochana mama. Bardzo dobrze znała moje hobby - grałem muzykę metalową na gitarze elektrycznej i fascynowały mnie tatuaże. Przez to, że lubiłem się tatuować część branż na starcie się dla mnie zamknęła, a barbering był wówczas prężnie rozwijającym się sektorem, w którym można było zarobić naprawdę przyzwoite pieniądze, a co najistotniejsze - pracować w bardzo swobodnej atmosferze, gdzie tatuaże nie były żadną barierą. Teraz moja praca stała się moim kolejnym hobby. Przychodząc do swojego zakładu nie czuję się tak, jakbym przychodził do pracy.

fot. Krystian Dobuszyński

Wkrótce w ślady Majka poszedł jego brat - Bartek. Jak zdradza, rodzeństwo pochodzi z rodziny fryzjerskiej, więc pierwszą próbę podejścia do tego zawodu zaliczył tak naprawdę o wiele wcześniej, jednak wówczas nic z tego nie wyszło. - Kiedy byłem młodszy, to trochę się tego fachu uczyłem, ale później zupełnie mi się to odwidziało. W międzyczasie jak większość młodych ludzi pracowałem trochę w gastronomii czy w handlu. Wreszcie też chciałem zmienić coś w swoim życiu. Padło na barbering - opowiada Bartek.

Łuki, trzeci z założycieli "Jagiellońska 1 Barbershop" całe dotychczasowe życie zawodowe poświęcał rodzinnemu biznesowi w branży optycznej. Prowadził salony m.in. ze szkłami optycznymi i oprawkami do okularów. Któregoś dnia obok jednego z takich punktów otworzył się salon fryzjerski. To tam po raz pierwszy mógł bliżej przyjrzeć się całemu zapleczu tej dziedziny. W międzyczasie dziewczyna Łukasza zapoznała go z wyżej wspominaną dwójką początkujących barberów. Oni ostatecznie przekonali go, aby również się przebranżowił. - Ja przeszedłem drogę łatwiejszą niż chłopaki, bo to oni przetarli mi szlak. Bartek poszedł za Majkiem, a ja za Bartkiem. Po ukończeniu kursów spotkaliśmy się w jednym salonie i pracowaliśmy razem. Tam przez cały czas pomagaliśmy sobie nawzajem. Dzięki temu odkrywałem coraz to nowsze techniki, których nie pokazywano mi jeszcze na szkoleniu - mówi Łuki.

fot. Krystian Dobuszyński

Panowie są zgodni co do tego, że w tej dziedzinie należy nieustannie szlifować swoje umiejętności. - Nigdy nie jest się na tyle dobrym, żeby nie móc być lepszym. Musimy patrzeć na lepszych od siebie i uczyć się od nich - deklaruje Łuki. - To jest taki zawód "easy to learn, hard to master". Myślę, że każdy z nas wciąż się uczy i jeszcze dużo nauki przed nami. Tak jak w większości zawodów - człowiek uczy się przez całe życie - stwierdza Majk.

Słuchając opowieści barberów z Jagiellońskiej 1 można jednak odnieść wrażenie, że nauka nowego fachu przyszła im dość łatwo. Co więcej - już po trzech latach w zawodzie mogli założyć własny biznes. Czy cały ten proces rzeczywiście jest tak prosty i każdy może "ot tak" zostać mistrzem cięcia? Niekoniecznie. - Trzeba wziąć pod uwagę, że ta praca wygląda tak, że przy fotelu klienta stoimy cały dzień. Nieraz nawet po 12-14 godzin. Taka jest prawda. Jeśli ktoś nie będzie w stanie "wysiedzieć" - a w tym wypadku wystać, to zdecydowanie nie jest to zawód dla niego - deklaruje Bartek. - Jest mnóstwo ludzi, którzy pomimo ukończenia rozmaitych kursów nie radzą sobie, nie zostają w zawodzie - zauważa Majk. Jego słowa momentalnie potwierdza Łuki: - W mojej grupie na szkoleniu byłem z trzema innymi gośćmi i żaden z nich nie pracuje w zawodzie, tylko ja pracuję. Ale pamiętajmy, że ja trafiłem na dobrych ludzi wokół siebie i miałem dzięki nim łatwiej. Na pewno jest to jednak zawód dla osób otwartych i trzeba mieć w sobie trochę takiej przebojowości, nie bać się ludzi. Jeżeli ktoś jest introwertykiem, to myślę, że ma dużo gorszy start, bo budowa relacji z klientami jest bardzo ważna. Możesz strzyc najlepiej na świecie, ale jak klient nie będzie czuł się w twojej obecności komfortowo, nie będzie mógł porozmawiać na rozmaite tematy, to pójdzie do kogoś innego - twierdzi Łukasz. - Klienci często ponad jakość samej usługi stawiają sobie dobrą relację i atmosferę w salonie - to wówczas też staje się częścią samej usługi i determinuje jej wartość- dodaje Majk.

fot. Krystian Dobuszyński

Myśl o otwarciu własnego zakładu towarzyszyła Łukiemu, Bartkowi i Majkowi od samego początku przygody z fryzjerstwem. Zintensyfikowała się pod koniec ubiegłego roku, a więc w czasie pandemii, wszechobecnych obostrzeń znacznie utrudniających działanie w sektorze usługowym. Jak do tego doszło? Załoga stwierdza, że w tamtej chwili nie miała innego wyjścia, jak wziąć sprawy w swoje ręce. A lockdown? Choć kilka spraw utrudnił, to w jednej okazał się być pomocny.

- Ja już po pierwszym miesiącu pracy wiedziałem, że kiedyś będę chciał otworzyć własny lokal. Z chłopakami świetnie mi się pracowało, a wiadomo, że łatwiej jest otworzyć salon we trzech, niż w pojedynkę. Nie tylko finansowo, ale również pod względem ogarnięcia wszystkich codziennych spraw. Akurat w naszym poprzednim miejscu pracy atmosfera mocno się popsuła. Dostaliśmy informację, że lokal zostanie sprzedany i mamy przed sobą ostatnie miesiące pracy. Nie chcieliśmy szukać już kolejnego pracodawcy, bo to oznaczałoby, że stoimy w miejscu, a przecież chcemy się rozwijać. Wiedzieliśmy, że nadszedł czas, w którym musimy wspólnie zbudować coś od podstaw. Ale nie mogę powiedzieć, że wiele ryzykowaliśmy. Jeśli masz własną bazę klientów, to wiesz jakie masz dochody i na ile możesz sobie pozwolić - opowiada Łukasz.

- Ważne jest też to, że wszystkie salony, w których wcześniej wspólnie pracowaliśmy, mieściły się w tej samej dzielnicy. I nasz zakład też postanowiliśmy otworzyć na Pradze-Północ. To okolica, w której mamy swoich klientów - ujawnia Bartek. Ale z dalszej rozmowy wynika, że panowie mają też całą masę klientów o bardziej "egzotycznym" pochodzeniu. Specjalnie na Pragę na strzyżenie przyjeżdżają mieszkańcy chociażby Kabat, ale również ościennych miejscowości - Legionowo, Mława, Zielonka, Puławy, Piaseczno, Kobyłka czy Ząbki - to również adresy klientów Jagiellońskiej 1. - Nie traktujemy ich wyłącznie jako klientów. Po tak długim czasie znajomości są już naszymi kumplami - mówi Majk. I znów zgadza się z nim Łuki: - To są już nasi dobrzy znajomi. Zdarza się, że dzwonimy do siebie czy wysyłamy wiadomości. Nie tylko na tematy stricte barberskie, rozmawiamy ze sobą o różnych życiowych historiach.

fot. Krystian Dobuszyński

Znalezienie odpowiedniego lokalu na warszawskiej Pradze nie należało do najłatwiejszych, jednak co dla jednego oznacza koniec, dla drugiego jest nowym początkiem. Pandemia wykończyła wiele lokalnych biznesów, więc rynek wynajmu lokali usługowych nasycił się nowymi ofertami, na które nie było już tak wielu chętnych.- Rok wcześniej, przed pandemią, było znacznie trudniej znaleźć ładny lokal z dużą witryną. Pandemia zdecydowanie ułatwiła nam szukanie lokalu - mówi Majk.

Radość ze znalezienia lokalu nie mogła trwać jednak zbyt długo. Szybko okazało się, że nowe miejsce wymaga jeszcze potężnego nakładu pracy. - Kiedy weszliśmy do lokalu po raz pierwszy, wszystko wyglądało dobrze. Dopiero po dokładniejszych oględzinach okazało się, że jesteśmy świadkami niemalże małej tragedii. Do zrobienia było dosłownie wszystko - przypomina sobie Bartek. - Na pierwszy rzut oka, dla laika, który nie zna się na remontach, nie wyglądało to źle. Myśleliśmy, że tu coś zedrzemy, tu coś pomalujemy i... będzie dobrze. Że uda się zrobić to niewielkim kosztem. Później okazało się, że jest trochę za mało miejsca, że trzeba wyburzyć jedną ścianę i kawałek drugiej. Planowaliśmy, że niezbędne prace zajmą nam góra dwa tygodnie, a cały ten proces przerodził się w 1,5-miesięczny remont generalny. Cały lokal postawiliśmy tak naprawdę od nowa. Nasz budżet - z zakładanego - musiał zwiększyć się właściwie trzykrotnie. Finalnie jednak wszystko wyszło wzorowo, daliśmy radę, a teraz w naszych rękach i nogach to, abyśmy mogli się odkuć - stwierdza Łukasz. - Po prostu cieszyć się pracą - poprawia Bartek.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto