Jak błyskawicznie stałem się ojcem

Ciężko pracującemu łomżyniakowi wiele super imprez w mieście może przelecieć koło nosa. O wielu dowiaduję się po fakcie, bo łomżyńskie media lubują się w relacjach Po.
Moje damy napaliły się na kilka spektakli w ramach festiwalu Ty i Ja. Ostatnio stałem się facetem ugodowym, to nawet za dużo nie oponowałem he he.. Na pierwszy ogień poleciał seans filmowy w Centrum Kultury na Sadowej. Na tempo po pracy szybka przekąska, damy w samochód i pod wskazany na afiszach adres. Byliśmy nawet przed czasem. Po wejściu na salę oczy w słup, bo pierwszy raz zobaczyliśmy tyle publiczności! Kur czaczek, jakby nagle wszyscy łomżyniacy w średnim wieku zaczęli się ukulturalniać.Na ekranie duża zapowiedź Festiwalu, a drzwi szturmowali kolejni w sile wieku. O godzinie punkt 17-ta wyszła jakaś kobieta i zaczęła nawijać o wychowaniu i różnych takich pedagogicznych sprawach. Trochę mi piórka nastroszyły się, jak zaczęła odczytywać list  biskupa. Po niej druga odczytała fragment Trylogii. Jeszcze nie załapałem, choć moje damy zaczęły się chicholić .Minęło 20 minut i już wszystko było jasne! Zamiast oglądać zapowiedziane filmy festiwalowe, trafiliśmy na zebranie rodzicielskie katolickiej szkoły! W mordę jeża, tak jeszcze nikt kosa nie zrobił w konia! Zauważyłem, że nie tylko my zostaliśmy zrobieni w bambuko, bo z sali zaczęły się wymykać kolejne osoby .Nie całkiem po angielsku i my się z wywiadówki ulotniliśmy. Docinki moich dam o zaliczonym preludium do przyszłego ojcostwa wcale mnie nie bawiły! Zgarnąłem damy pod pachę, choć stawiały opór i chciały do TLiA. Dla spokojności miru domowego zafundowałem im sałatki na Farnej i odstawiłem do domu.
Jutro z samego rana pakuję je ponownie w samochód i jedziemy na kolejny festiwal. Tym razem nad Biebrzę, gdzie stada dzikiego ptactwa zbierają się do odlotów. Tam nikt Kosa nie zrobi w konia he he.