Wstałem o godz. 6. Zajęcia zaczynam o 8, a mam do zrobienia kilka kilometrów na swoją uczelnię. Czas na śniadanie. Tym razem „oryginalnie” zjadłem 3 kromki chleba posmarowane pasztetem, a wszystko popiłem gorzką herbatą (na taki luksus jak cukier nie mogę sobie przecież pozwolić, przynajmniej nie w czasie realizowania reportażu). Wysmarowałem już naprawdę ostatki pasztetu. - Trzeba będzie dokupić – pomyślałem. Jeszcze tylko szybki prysznic i już pędzę do metra. Później przesiadka w autobus i jestem na uczelni.
Na „dobry” początek dnia napisałem kartkówkę. Potem jeszcze jedne ćwiczenia i kilka godzin okienka. Wracając do domu przejeżdżałem koło supermarketu. Postanowiłem wysiąść i zrobić małe zakupy. Ceny powinny być równie atrakcyjne, a może nawet bardziej, niż w dyskoncie, w którym kupowałem dotychczas – stwierdziłem. Wchodzę do sklepu. Wybór nieporównywalnie większy niż w dyskoncie. Ciekawe jak z cenami. Na początek udałem się do półki z napojami po wodę mineralną (1,29zł). Połowa chleba została mi z wczoraj, dlatego dział z pieczywem mogłem sobie darować. Postanowiłem, że warto by kupić coś bogatego w witaminy. Kupiłem jogurt za który zapłaciłem 0,99zł. Jeszcze tylko pasztet i mogę iść do kasy.
Na produkty typu ser pleśniowy nie mogę sobie pozwolić, ale szczęście tego dnia mi dopisało. W supermarkecie było kilka degustacji w tym m. in. sera pleśniowego. Podjadłem trochę i poszedłem dalej. Na innym dziale promowany był ketchup, który hostessa podawała na grzankach. Nie omieszkałem zjeść kilka. W supermarkecie można najeść się za darmo – pomyślałem.
Udałem się do kasy, w której spędziłem kilka minut. Za wodę mineralną, jogurt i pasztet zapłaciłem 3,08zł.
Po drodze do domu wstąpiłem jeszcze na pobliski targ, gdzie chciałem kupić jabłka. Po niezbyt zdrowym jedzeniu ostatnimi czasy, trzeba zjeść coś bogatego w witaminy - pomyślałem. U miłej pani sprzedawczyni za 3 jabłka zapłaciłem 1,90. Kilogram kosztował 3,50zł.
W domu byłem ok. godz. 14. Czas na obiad. Zagotowałem ryż, podgrzałem drugą połowę sosu słodko-kwaśnego, który został mi jeszcze z wczorajszego posiłku i zjadłem ze smakiem przyrządzone samodzielne danie. Wszystko popiłem herbatą. Kolejne zajęcia miałem o 16.30, więc przed wyjściem zjadłem jeszcze dwie kromki chleba z serkiem topionym. Na drogę wziąłem jabłko. 1,5h wykładów i powrót do domu. Na podwieczorek zjadłem kupiony dzisiaj jogurt. Spędziłem kilka godzin nauki, w celu przygotowania się na jutrzejsze zajęcia i ponownie zgłodniałem. Dwie kromki chleba z pasztetem, film i czas na sen.
Jutro kolejny, przedostatni dzień reportażu. W budżecie na ten tydzień pozostało jeszcze 7zł. Wychodzi 3,50zł na dzień. Czy mi się uda?
Czytaj także:
*Studencie! Przeżyj tydzień w Warszawie za 40 złotych! Zaczynamy reportaż!
*Pierwszy dzień reportażu
*Drugi dzień reportażu
*Trzeci dzień reportażu
*Czwarty dzień reportażu
Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?