Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Kaci z Mokotowa” byli zachłanni. Bawili się bronią i żądali nagród

Redakcja
Strzał w potylicę - tak rozwiązywano problemy z „wrogami systemu” po 1945 roku. W więzieniu przy Rakowieckiej w Warszawie kilku oprawców gorliwie pociągało za spust. Do dziś znamy nazwiska tylko dwóch „katów z Mokotowa”.

Ciemny, wąski i długi korytarz. Na jego końcu schody i wejście na plac. Jeżeli więzień doszedł do końca – przeżył. Jeżeli kazano mu skręcić, czekała go śmierć. W takich okolicznościach w więzieniu przy ul. Rakowieckiej zginęło co najmniej kilkaset osób, w tym słynny żołnierz AK - rotmistrz Witold Pilecki. Do dziś nie znamy dokładnej liczby ofiar oraz miejsca pochówku wielu z poległych. Terror stalinowski dążył do wyeliminowania „wrogów systemu”. Sprawna ręka władzy potrzebowała jednak „cyngla”, wykonawcy wyroku śmierci. Do dziś ujawniono nazwiska jedynie dwóch „katów z Mokotowa”.

Ideowiec czy morderca z zimną krwią?

„Wszedł do celi aresztowanych funkcjonariuszy UBP, będąc w stanie nietrzeźwym, dopoczął na nich krzyczeń, przyczem uderzył Parola Jana i Kłębowskiego Piotra (pisownia oryginalna - przyp. red.). Następnie zmusił ich do ustawienia się w szeregu pod ścianą celi, a sam wyjął pistolet, wprowadził kulę do lufy i zataczając się, krzyczał: - Ja was wszystkich wystrzelam pier*** bezpieczurki” - taka notatka znalazła się w teczce osobowej Piotra Śmietańskiego, pierwszego mordercy, który był zatrudniony na etacie w mokotowskim więzieniu.

na zdjęciu Piotr Śmietański
Instytut Pamięci Narodowej

Piotr Śmietański. Źródło: Instytut Pamięci Narodowej

Śmietański pracę w warszawskim Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego rozpoczął 17 stycznia 1945 roku. Wcześniej wielokrotnie udowadniał, że jest wiernym komunistą. Wstąpił zresztą do KPRP (Komunistyczna Partia Robotnicza Polski) i z tego powodu został nawet zwolniony z pracy. Jego nazwisko przewija się też przez KPP, PPS i Stowarzyszenie Przyjaciół ZSRR, do którego trafił już po rozpoczęciu wojny. Podobno rozwieszał także plakaty propagandowe i przekonywał rodaków o słusznym działaniu Armii Sowieckiej. Był niezwykle barwną postacią. Zmarł na gruźlicę 23 lutego 1950 roku, miał 51 lat.

Niektóre wątki z jego życiorysu są doprawdy fascynujące. Prześladowanie przez wrogów komunizmu, piesza wędrówka z Niemiec do Warszawy po karnej wywózce i zesłanie na Pawiak za sabotaż na kolei. W rzeczywistości żadnego sabotażu nie było, Śmietański trafił do więzienia za kradzież. Widocznie spodobało mu się to miejsce, bo przez następne kilka lat będzie pracował na Mokotowie. Tym razem stanie po drugiej stronie barykady.

Szymon Starnawski

Więzienie przy Rakowieckiej. Autor: Szymon Starnawski

Oficjalne stanowisko Piotra Śmietańskiego wielokrotnie się zmieniało. Nie istniał przecież etat kata czy mordercy na zlecenie. Był więc oddziałowym w areszcie, wywiadowcą czy agentem zaopatrzenia. Zarabiał tysiąc złotych za wykonanie wyroku, w czasie, gdy miesięczna pensja nauczyciela wynosiła sześćset złotych. Często zdarzało się, że za jednym razem wykonywał kilka wyroków. Strzelając w tył głowy zabijał kolejnych przestępców, ale głównie „wrogów systemu”, byłych żołnierzy Armii Krajowej, m. in. Jerzego Miatkowskiego, Tadeusza Pelaka, Edmunda Tudruja i wielu innych, w tym wymienionego już wcześniej Witolda Pileckiego (zachował się protokół wykonania wyroku śmierci na rotmistrzu z podpisem Śmietańskiego).

Wyczerpująca praca nie pozostanie bez wpływu na psychikę Śmietańskiego. Mimo że wcześniej prowadził się dobrze, już po miesiącu zatrudnienia na nieoficjalnym stanowisku kata, zaczyna nadużywać alkoholu. Nieraz inscenizował rozstrzeliwanie pracowników, zdarzyło mu się publicznie uderzyć swoją córkę czy włamać się przy pomocy siekiery do meliny z bimbrem. Podczas mocno zakrapianej imprezy zgubił nawet służbowy pistolet, za co normalnie zostałby wyrzucony z pracy. U Śmietańskiego skończyło się to naganą. „Kaci z Mokotowa” cieszyli się specjalnymi przywilejami.

Człowiek od zadań specjalnych, czyli „honorowy” emeryt

Na podobne traktowanie mógł liczyć Aleksander Drej, drugi z mokotowskich katów, którego nazwisko zostało upublicznione. W latach 1947-1954 był przydzielony do dyspozycji szefa Warszawskiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Oznacza to, że nie miał oficjalnego stanowiska – prawdopodobnie z powodu braku wolnego etatu. Mimo to był w tzw. „VIII grupie uposażenia”, przewidzianej dla funkcjonariuszy wyższego rzędu.

Szymon Starnawski

Autor: Szymon Starnawski

Drej był sześć lat młodszy od Śmietańskiego. W przeciwieństwie do „kolegi po fachu” walczył w czasie wojny w szeregach Armii Ludowej i podobno dwukrotnie był ranny. Mimo tego, kilka lat później nie miał oporu, żeby z wojskowymi rozprawiać się za pomocą „metody katyńskiej”. Był jednoosobowym plutonem egzekucyjnym aresztu na Mokotowie i zazwyczaj od razu wykonywał kilka wyroków. Jednego dnia z dziesięciominutowym odstępem strzelał do każdego z siedmiu członków organizacji Wolność i Niepodległość. Innym razem wykonał wyrok na Zygmuncie „Łupaszce” Szendzielarzu.

Największą motywacją dla młodego kata były pieniądze. Podobno Drej wykłócał się o każdą złotówkę, a na koniec służby – zwolniony ze względu na brak przygotowania do służby w Milicji Obywatelskiej, gdzie go przeniesiono na początku 1957 roku – otrzymał aż 30 tys. zł nagrody. Również w tym przypadku praca nie pozostała bez wpływu na psychikę kata. Podobno nie stronił od alkoholu, a większość wyroków wykonywał po pijaku. Co ciekawe, mimo tego dożył prawie 90 lat.

Aleksander Drej zmarł na początku lat 90. Do końca życia pobierał specjalną, podwyższoną emeryturę. Był ostatnim polskim katem znanym z imienia i nazwiska. Po okresie stalinowskim rekrutacja na podobne „stanowisko” odbywała się w tajemnicy, a pracownik od zadań specjalnych składał przysięgę, że nie ujawni tego, co robi za murami więzienia.

Szymon Starnawski

Autor: Szymon Starnawski

W latach 1944-1956 przy ul. Rakowieckiej wykonano ok. tysiąca wyroków śmierci. Nie wiadomo, ile z nich miał na koncie Aleksander Drej, tak samo jak nie można ustalić wszystkich zabitych przez Piotra Śmietańskiego. Warto jednak podkreślić, że ich ofiarami przeważnie nie byli przestępcy, tylko żołnierze, patrioci i bohaterowie wojenni, którzy zagrażali ówczesnej władzy.

Autor: Piotr Wróblewski, dziennikarz naszemiasto.pl
_Zdjęcie główne: Więzienie przy Rakowieckiej. Autor: Szymon Starnawski

Korzystałem z:
1. Materiałów dostępnych na stronach IPN
2. Aparat Represji w Polsce Ludowej 1944-1989 nr 1(10)
3. Teczka osobowa Piotra Śmietańskiego
4. Lista poległych opracowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości w 1989 roku_

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto