Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karol Wójcicki: "Czelabińsk był dla nas Disneylandem"

Redakcja
O tym co się stało nad Czelabińskiem, o inspiracjach i cenach ...
O tym co się stało nad Czelabińskiem, o inspiracjach i cenach ... Kamil Fejfer
O tym co się stało nad Czelabińskiem, o inspiracjach i teleskopach rozmawiamy z Karolem Wójcickim z Discovery Science.

MM: W piątek bardzo blisko Ziemi przelatywała planetoida 2012 DA14. Do tego rano nad Czelabińskiem eksplodował bolid. To był chyba gorący dzień dla Ciebie, czyli dla speca od astronomii?Karol Wójcicki*: To był zwariowany dzień. Musiałem wyjść z domu przed godziną 6.00, żeby zdążyć na nagranie w Polsacie, gdzie miałem mówić o planetoidzie 2012 DA14. Koło 6.20 dotarły do mnie jakieś strzępki informacji o tym, że coś się dzieje w Rosji.
MM: Deszcz meteorytów.
Karol Wójcicki: Wtedy jeszcze mówiono o jakimś jasnym zjawisku na niebie i panice. Nic więcej. Zacząłem więc grzebać w necie. I wtedy trafiłem na te filmiki. I one wydawały się być zbyt fajne, żeby były prawdziwe. Zwłaszcza, że wszystko działo się w Czelabińsku, takim polskim Wąchocku dla Rosjan. Nie chciało mi się w to wierzyć. Agencje prasowe ciągle milczały. Wchodzę do studia Polsatu i mówię, słuchajcie coś się dzieje w Rosji. Oni też nie dawali temu wiary. Dopiero, kiedy wyszedłem ze studia zadzwonił do mnie ktoś z TVN24 i mówi, że Andrzej Zaucha rozmawiał z rosyjskim Ministerstwem Spraw Nadzwyczajnych, które potwierdziło, że coś się stało. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że to jest jeden z najważniejszych w astronomii dni od wielu lat.

Z jednej strony informacje były zatrważające, bo jednak ponad tysiąc osób zostało rannych, ale z drugiej strony, my, osoby zainteresowane astronomią, mieliśmy swój Disneyland. Podobne zjawiska oczywiście obserwowaliśmy, ale zazwyczaj z bardzo dużych odległości.
MM: Bo to nie jest wydarzenie szczególnie rzadkie...
Karol Wójcicki: Absolutnie, ja takie rzeczy widziałem dziesiątki razy. Być może nie tak jasne, nie tak spektakularne. Ale zazwyczaj oglądałem je z kilkudziesięciu, czy nawet kilkuset kilometrów.
MM: Gdzie można zobaczyć podobne zjawiska?
Karol Wójcicki: Podczas nocnych obserwacji. Wtedy można dostrzec na niebie bardzo jasne bolidy. Nie da się tego przewidzieć. To są zawsze przypadki. Czasami bywało tak, że widzieliśmy smugi, podobne do tych widocznych na filmikach z Rosji. Jednak były one w ciągu kilkunastu minut rozwiewane przez wiatr. Ale nigdy, nikt wcześniej nie widział takiego zjawiska, w takiej skali, z tak bliska. Po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć tę smugę po przelocie, w takich detalach, tak dokładnie. Byliśmy zdziwieni, że obiekt pozostawił po sobie dwie chmury.

MM: No właśnie, skąd dwie chmury?
Karol Wójcicki: Jeszcze nie wiemy. To będzie wyjaśniane w ciągu najbliższych dni. Chciałbym jeszcze zauważyć jeszcze jedną rzecz. Chodzi o przerębel, który pojawił się w lodzie. Jego wielkość wskazuje na to, że obiekt, który dotarł do ziemi może ważyć kilkaset kilogramów. Ale jeśli spojrzy się na mapy Googla, to okazuje się, że nad brzegiem jeziora znajduje się miasto. Aż strach pomyśleć, co stałoby się, gdyby obiekt spadł kilkaset metrów wcześniej.
MM: A co sądzisz o reakcji mediów? Czy nie była ona zbyt
emocjonalna?
Karol Wójcicki: Ja bym tutaj rozgraniczył kilka spraw. Po pierwsze dziennikarze są takimi samymi ludźmi, jak reszta społeczeństwa i zapewne dysponują podobną wiedzą na temat tego typu zjawisk. Oni też odczuwali pewien niepokój. Pamiętasz tsunami z 2005 roku? Wtedy - oczywiście skala tragedii była nieporównywalnie większa – również szeroki świat dowiedział się o takim zjawisku, chociaż wcześniej tsunami też występowało. Druga sprawa jest taka, że na początku my rzeczywiście nie wiedzieliśmy, czy to, co wydarzyło się nad Czelabińskiem, nie jest częścią planetoidy 2012 DA14. Jeżeli tak by było, to istniało poważne zagrożenie, że podobnych odłamków pojawi się znacznie więcej. Na szczęście okazało się, że to zbieg okoliczności. Oba obiekty nadlatywały z różnych stron, więc nie mogły być bezpośrednio powiązane.

MM: Zmieńmy trochę temat. Tak naprawdę na wywiad umawialiśmy się zanim jeszcze doszło do wydarzeń w Czelabińsku. Chciałem z Tobą porozmawiać, bo jesteś, jeśli mogę wyrazić taką opinie, osobą dość niezwykłą. Jesteś ekspertem od astronomii w Centrum Nauki Kopernik, pojawiasz się w mediach, prowadzisz program na Discovery, a przy tym jesteś bardzo młody. Mogę zapytać ile masz lat?
Karol Wójcicki: W tym roku skończę 25 lat.
MM: Jak wyglądała Twoja ścieżka kariery?
Karol Wójcicki: Po drodze wszyscy na mnie krzyczeli. Rodzice, znajomi którzy uważali, że podejmuję głupie decyzje. Bo ja nie skończyłem astronomii. Nie jestem zawodowym astronomem. Jestem miłośnikiem astronomii.
MM: A jak to się wszystko zaczęło? Gdzie był ten błysk? Czy pamiętasz ten moment, w którym spojrzałeś w niebo i pomyślałeś sobie „Mhmmm, fajna sprawa”?
Karol Wójcicki: Zawsze trudno jest powiedzieć co było na początku. Pamiętam jednak przez mgłę, miałem może 4-5 lat. Byłem z tatą u dziadków na wsi w okolicach Kielc. I tam było strasznie czarne niebo. Siedziałem na ganku, miałem właśnie szykować się do spania i wtedy rozgwieżdżone niebo przeciął meteor. I ten obraz chyba kiełkował i kiełkował. Później działo się samo z siebie. Programy popularnonaukowe, Discovery, które trafiło do mojego domu dość szybko...

MM: Później ty trafiłeś do Discovery.
Karol Wójcicki: Później ja trafiłem do Discovery. Ale wcześniej jeszcze było kilka rzeczy.
MM: Kometa Hale'a-Boppa w 1997, pamiętasz to?
Karol Wójcicki: Tak, tak. Pamiętam, jak ganialiśmy się z kolegami po praskich zapuszczonych podwórkach, czy krzakach i wtedy dałem się złapać, bo zamiast uciekać gapiłem się na kometę. Piękną kometę, z dwoma warkoczami, jednym pyłowym, drugim gazowym. Później gimnazjum, szkoła średnia i coraz więcej grzebania w temacie. Później trafiłem do Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. Ludzie stamtąd mnie ukształtowali, dali mi bardzo wiele, jeżeli chodzi o tematykę obserwacyjną. Nauczyli mnie też prowadzenia pokazów nieba. Dzięki nim prowadziłem przez ładnych parę lat w Warszawie przy ul. Bartyckiej pokazy astronomiczne.
MM: Później były studia?
Karol Wójcicki: Najpierw doszedłem do wniosku, że astronomia, to jest to, czym chcę się zajmować w życiu. Po czym doszedłem do wniosku, że jedyną drogą jest studiowanie astronomii. W gimnazjum wybierałem między byciem dziennikarzem i byciem astronomem. Jakiś czas potem do mnie dotarło, że te rzeczy można znakomicie łączyć. Z astronomii zrezygnowałem po dwóch latach. Rozczarowało mnie bardzo terotyczne podejście do tego tematu. Liczby, wzory, tabele, wykresy… to nie dla mnie. Poza tym na astronomii mało jest tak naprawdę obserwacji nieba. A to jest właśnie to co, mnie najbardziej interesuje. W niebo patrzyliśmy tylko wtedy, kiedy zabierałem >znajomych z moim teleskopem na obserwacje.
MM: No właśnie - wiem, że to pytanie należy do głupich, ale
muszę je zadać - droga pasja?
Karol Wójcicki: To jest tania pasja. Wbrew pozorom. Też się przejechałem na myśleniu o tym, że chcąc obserwować niebo muszę mieć teleskop. A wystarczy lornetka. Ja zaczynałem od lornetki kupionej na Stadionie X-lecia. Później, kiedy już przyzwyczaimy się do tego jak oglądać niebo – a wygląda zupełnie inaczej niż się na początku wydaje – możemy kupować lepszy sprzęt.
MM: Co to znaczy, że wygląda inaczej?
Karol Wójcicki: Nie wygląda to tak spektakularnie. Jesteśmy przyzwyczajeni raczej do obrazków z teleskopu Hubble'a. Wiesz, kolorowe mgławice i tak dalej. A z Ziemi wygląda to inaczej. Trudno jest nawet dostrzec jakiekolwiek kolory. Nie widać super wyraźnych komet. Widzimy rzeczy bardzo subtelne, w których musimy prawie domyślać się detali. Mi się zdarzyło tylko raz zobaczyć, używając naprawdę dobrego teleskopu, lekkie zabarwienie mgławicy w Orionie.
MM: A rozsądna cena, rozsądnego teleskopu dla początkujących?
Karol Wójcicki: Amator, który naprawdę uprze się żeby coś zobaczyć, musi liczyć się z wydatkiem około 1000-1500 zł.
MM: Ok., wróćmy do Discovery. Prowadzisz tam program.
Karol Wójcicki: Prezentuję. Jestem tylko twarzą. Discovery zgłosiło się do mnie, doceniając moje starania na polu popularyzowania astronomii, szukając młodego, w miarę rozpoznawalnego człowieka, kojarzonego z nauką. Stwierdzili, że jestem kimś takim. Nie jestem jednak konsultantem. Program jest tworzony w Kanadzie, a później regionalizowany. Dla mnie jest to jednak nowa rola, zwłaszcza, że są to tematy raczej technologiczne, a nie stricte astronomiczne. Chociaż, powiem szczerze, że chciałbym spróbować stworzyć program tylko o astronomii. Ale na początek zobaczmy jak udadzą się Tajniki Techniki.

Bycie twarzą Discovery jest dla mnie wielkim wyróżnieniem. Wychowałem się na tym kanale, ten program mnie ukształtował. To że mogę komuś pokazywać rzeczy, które kiedyś mnie zainspirowały, to jest super sprawa.
*Karol Wójcicki:
urodzony w 1988 roku, popularyzator nauki, prezenter w planetarium Centrum Nauki Kopernik oraz prowadzący program Tajniki Techniki na Discovery Science.

Zerknij na najchętniej czytane materiały


Koncerty w WarszawieAero 2: darmowy internetPolska - UkrainaNowa warszawa
od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto