Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kim jest Anna Jarucka? To historia godna scenariusza

Magdalena Kazikiewicz
W tej historii, godnej scenariusza filmowego, jest wszystko: zwichnięta kariera ważnego polityka, fałszerstwo, kłamstwo, wymuszanie protekcji, ciąża, poronienie, zdrada, zemsta, służby specjalne, wreszcie tajemnicze ...

W tej historii, godnej scenariusza filmowego, jest wszystko: zwichnięta kariera ważnego polityka, fałszerstwo, kłamstwo, wymuszanie protekcji, ciąża, poronienie, zdrada, zemsta, służby specjalne, wreszcie tajemnicze zniknięcie

Kim jest Anna Jarucka?

Anna Jarucka, lat 36, zatrudniona w Ministerstwie Spraw Zagranicznych na stanowisku pierwszego sekretarza w Dziale Promocji. Była asystentka społeczna kandydata na prezydenta Włodzimierza Cimoszewicza. Jak udało nam się ustalić, obecnie przebywa z rodziną na wczasach w Hiszpanii. Jest w ciąży z trzecim dzieckiem. Czeka na nią Prokuratura Okręgowa w Warszawie, by postawić jej cztery zarzuty dotyczące składania fałszywych zeznań przed komisją orlenowską i posługiwanie się podrobionym dokumentem.

16 sierpnia Jarucka zeznała przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen, że Cimoszewicz zataił w swoim oświadczeniu majątkowym informacje o posiadanych akcjach Orlenu. Jako dowód pokazała kopię upoważnienia, w którym marszałek Sejmu prosi ją o zmianę oświadczenia. Była wówczas szefową jego sekretariatu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Cimoszewicz zaprzecza, że podpisał taki dokument. Ekspertyza prokuratury wskazuje, że dokument jest sfałszowany.
W tej historii godnej scenariusza filmowego jest wszystko: zwichnięta kariera ważnego polityka, fałszerstwo, kłamstwo, wymuszanie protekcji, ciąża, poronienie, zdrada, zemsta, służby specjalne, wreszcie tajemnicze zniknięcie.

Jest też wiele pytań, które pozostają bez odpowiedzi. Dlaczego Jarucka nadal pracuje w MSZ i do końca 2007 r. ma dostęp do informacji poufnych, skoro ciążą na niej poważne zarzuty? Dlaczego prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie marszałka, jeśli nie przesłuchała najważniejszego świadka? Czy to normalne, że prawnik myli się aż cztery razy przy wypełnianiu oświadczenia majątkowego? Czy w aferę rzeczywiście zamieszane są służby specjalne i – jak niektórzy sugerują – sama Jarucka jest z nimi powiązana? Jaki jest rzeczywisty udział Konstantego Miodowicza i Wojciecha Brochwicza w całym zamieszaniu?
- A co, jeśli Ania jest niewinna i tylko stała się marionetką wmieszaną w grę polityczną w okresie kampanii wyborczej? Tak samo ona może być niewinna, jak Cimoszewicz winny – mówi APP szkolna koleżanka Jaruckiej

Kryminał dla pieniędzy

Anna Jarucka przychodzi na świat w Gliwicach w 1969 r. Jej matka wcześnie umiera. Do połowy lat 80-tych mieszka w rodzinnym mieście z bratem i ojcem, który jest numizmatykiem. Na studia wyjeżdża do Warszawy, gdzie czeka już na nią własne mieszkanie. Spełnia się jej marzenie o studiowaniu dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim.

Rok 1988. Jarucka wyjeżdża na obóz odchudzający do Rucianego-Nidy. Jej uwagę zwraca 25-letni Mirosław Polak, członek miejscowego zespołu muzycznego. Konsekwencją wakacyjnego romansu jest ślub cywilny w mazurskim miasteczku. Młodzi małżonkowie wracają do stolicy. Jarucka kontynuuje studia. Dorabia tłumaczeniem z języka angielskiego kryminałów i horrorów.

Po uzyskaniu tytułu magistra kontynuuje edukację w Krajowej Szkole Administracji Publicznej, która kształci urzędników służby cywilnej. – Ania była normalną dziewczyną, która miała jasno postawione cele. Była bardzo ambitna, ale nie szła do celu po trupach. Nigdy nie wzięłaby pieniędzy, jeśli by na nie sama nie zarobiła. Często po nocach tłumaczyła książki, by starczyło jej na życie w stolicy – mówi APP koleżanka Jaruckiej ze szkoły.

Jarucka w KSAP studiuje na jednym roku z Michałem Jaruckim, absolwentem filologii włoskiej. Zakochują się w sobie. W 1995 r. Jarucka rozwodzi się z Polakiem i wychodzi za mąż za Michała.

- Na studiach w KSAP znałem ją tylko z widzenia, bo zaczęła je rok później niż ja. Potem parę razy kontaktowałem się z nią, gdy pracowałem w kancelarii premiera jako dyrektor Departamentu Koordynacji Reform Społecznych i Monitorowania Reform. Jarucka była wtedy rzeczniczką Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. Kiedy prosiliśmy ją o informacje, dostawaliśmy je w terminie. Wrażenie jakie wyniosłem z tej współpracy jest takie, że Anna Jarucka była kompetentnym i sympatycznym rzecznikiem swojego urzędu - mówi APP Dagmir Długosz, radca generalny w KPRM, który nie boi się ujawnić swojego nazwiska. Pozostali znajomi Jaruckiej z góry zaznaczają anonimowość. Nie chcą być wiązani z tą sprawą.

Sześć stołków w sześć lat

Jako absolwentka KSAP Jarucka musi przepracować pięć lat w administracji publicznej. Trafia do Centrum Informacyjnego Rządu. Opracowuje tam komunikaty rządu i premiera. We wrześniu 1996 r. gładko przechodzi do Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad jako rzecznik oraz sekretarz rady programowej pisma „Autostrada”.

W połowie 1999 r. trafia z kolei do UNUZ. Pełni funkcję rzecznika prasowego, a potem zastępcy dyrektora gabinetu prezesa. – Niezbyt dobrze ją pamiętam, ale kojarzy mi się z ciążą. Potem szybko poszła na urlop macierzyński. Oceniam ją jako dobrego i rzetelnego pracownika – mówi APP Teresa Kamińska, jej ówczesna przełożona, później szefowa gabinetu premiera Buzka.

Wiosną 2000 r., tuż przed wyborami parlamentarnymi, razem z Jackiem Jankowskim zgłasza się do Włodzimierza Cimoszewicza, ówczesnego posła SLD. Wersja Jaruckiej: - Jeden ze współpracowników pana marszałka, który był jego asystentem społecznym, wyjeżdżał wtedy na studia do Stanów zaproponował mi przejęcie swoich obowiązków. Pan marszałek zawsze podkreślał, że jest uczciwy, że chce pracować dla kraju, że nie ma powiązań politycznych, więc uznałam, że chętnie mu pomogę – mówi Jarucka.

Wersja Cimoszewicza: – Chcieli zostać moimi asystentami społecznymi. Nie znałem ich wcześniej. Nic o nich nie wiedziałem. Przyjąłem oboje – powiedział Włodzimierz Cimoszewicz po wybuchu sprawy z Jarucką. – Początkowo odbierała moją pocztę poselską – dodaje.

Wersja Jaruckiej: - Poznałam Pana marszałka Cimoszewicza w 1996 r., kiedy trafiłam do Urzędu Rady Ministrów. Pracowałam wtedy w Centrum Informacyjnym Rządu, pan marszałek był wówczas premierem i do moich obowiązków należało przygotowywanie komunikatów prasowych z różnych wizyt, spotkań pana premiera – zeznała przed komisja Jarucka.
Jednocześnie nadal pracuje w UNUZ.

Gdy rządy przejmuje lewica, a Cimoszewicz zostaje szefem resoru spraw zagranicznych, proponuje jej pracę w swoim resorcie. Jarucka zostaje wiceszefową jego sekretariatu, a z czasem – zastępcą Departamentu Systemu Informacji. Do końca 2002 r. zajmuje się także sprawami poselskimi. - Do jej obowiązków należało między innymi przypominanie mi, bym nie przekroczył terminu składania oświadczeń - mówi Cimoszewicz.
Na początku 2003 r. Jarucka na własną prośbę przechodzi do Departamentu Promocji. Jest drugi raz w ciąży, która jest zagrożona.

W czasie pracy w resorcie spraw zagranicznych Jaruccy odwiedzają Cimoszewicza w leśniczówce w Puszczy Białowieskiej. Marszałek bagatelizuje dziś tę wizytę. – Wpadli przejazdem, nawet dokładnie tego nie pamiętam, bo odwiedza mnie tam mnóstwo ludzi – tłumaczy Cimoszewicz. Na biurku Jaruckiej stoi później zdjęcie upamiętniające te odwiedziny.

- Ludzie, którzy chcą uchodzić za kogoś innego niż są, często robią takie rzeczy. Chcą pokazać innym, że mają lepsze znajomości, że lepiej kogoś znają niż jest w rzeczywistości – uważa Tomasz Nałęcz, rzecznik Cimoszewicza. Kilku dawnych znajomych Jaruckiej uważa, że mogła mieć romans z ówczesnym szefem resortu spraw zagranicznych. Sam Cimoszewicz stanowczo zaprzecza a dziennikarza, który to zasugerował, nazwał świnią – Dobrze jej się wtedy wiodło. Wybudowała dom, jednocześnie miała mieszkanie w stolicy, wyjeżdżała za granicę – wymienia kolega Jaruckiej sprzed kilku lat.

W 2001 rodzi się pierwsza córka Jaruckich – Celina. Michał idzie na urlop wychowawczy. Wcześniej pracuje w Ministerstwie Gospodarki i Głównym Urzędzie Statystycznym. Wkrótce małżeństwo przeprowadza się do nowowybudowanego domu w Dziekanowie Polskim. W 2003 r. przychodzi na świat druga córka – Helena.

W czerwcu 2002 r. z Jaruckim kontaktuje się szef ABW Andrzej Barcikowski. Zaprasza go na rozmowę i proponuje pracę. Twierdzi, że nikt mu Jaruckiego nie polecił. Mężczyźni nigdy wcześniej się nie poznali ani nie kontaktowali. Początkowo Jarucki pełni funkcję wiceszefa biura administracyjno-gospodarczego, a w sierpniu zostaje dyrektorem gospodarstwa pomocniczego. Obecnie Jarucki przebywa na zwolnieniu lekarskim z podejrzeniem astmy.

Akcje cztery razy znikają przez pomyłkę

Jesienią 2001 r. Cimoszewicz jako poseł składa oświadczenie majątkowe. Wpisuje do niego akcje Orlenu warte ponad 500 tys. zł. Ale burzę wywołały dopiero dwa następne dokumenty, Złożone w pierwszej połowie 2002 r.: sejmowe i ministerialne w MSZ. Jak zeznała 16 sierpnia 2005 r. przed komisją śledczą Jarucka, początkowo Cimoszewicz wpisał do nich akcje Orlenu. Dopiero po kilku miesiącach miał wydać Jaruckiej polecenie ich zamiany.

Wersja Jaruckiej: 20 kwietnia 2002 r. przychodzi do Cimoszewicza w sprawie rozliczenia podatkowego PIT. Przypomina mu, że jest to też pora, by złożyć oświadczenie majątkowe do Sejmu. Cimoszewicz mówi, że już takie oświadczenie złożył, ale na zasadzie jakiegoś skojarzenia z rozliczeniem podatkowym zastanowił się i postanowił jednak, że nie będzie wpisywał akcji PKN Orlen. Jarucka przypomina mu, że już w styczniu 2002 r. złożył w MSZ takie oświadczenie i że tam wpisał te akcje. Cimoszewicz odpowiada, że to dobrze, iż mu o tym przypomina, bo ten dokument też będzie musiał zmienić. - Jedno sam wypisał, a potem powiedział, że już mu się nie chce tego pisać i żebym ja to drugie wypisała [sejmowe na stronie internetowej – aut.] – mówi Jarucka komisji orlenowskiej. Oryginały dokumentów marszałek każe jej przechować w bezpiecznym miejscu. Jarucka zabiera je do domu.

Wersja Cimoszewicza: nie wpisuje akcji do oświadczenia, bo w chwili jego wypełniania (kwiecień 2002 r.) już ich nie posiada. Sprzedał je w styczniu 2002 r. Tłumaczy posłom z komisji, że wpisał stan majątkowy na dzień składania oświadczenia. Podkreśla, że oświadczenie majątkowe, które złożył jako minister spraw zagranicznych w Kancelarii Premiera jest identyczne z tym, jakie ABW znalazła w styczniu 2005 r. w mieszkaniu Jaruckiej

W trzech oświadczeniach, które 22 sierpnia otrzymała prokuratura w ramach śledztwa, nie ma wpisanych akcji płockiego koncernu. Wskazuje to, że Cimoszewicz musiał – jak twierdzi – pomylić się cztery razy - trzy razy w MSZ i raz w Sejmie. Wcześniej marszałek mówił, że w MSZ składał tylko jeden dokument, w którym przez pomyłkę nie wpisał akcji PKN Orlen.

Niewyjaśniona kradzież

23 lipca 2002 r. Jarucka pracuje w departamencie informacji MSZ. Jej podwładna Agnieszka Szczepaniak bierze z kasy MSZ 15 tys. zł pożyczki z funduszu zapomogowo-pożyczkowego. Wkłada pieniądze do torebki w swoim pokoju. Na polecenie Jaruckiej wychodzi do czytelni, by skopiować artykuły dla ministra. Pieniądze zostają w pokoju zamkniętym na klucz. Kiedy Szczepaniak wraca, pożyczki już nie ma. W czasie, kiedy jej podwładna zajęta jest kserowaniem, Jarucka wychodzi z gmachu ministerstwa. Następnego dnia znajduje w swoim biurku cztery banknoty po 100 zł. Mówi, że ktoś chce ją wrobić. Szczepaniak wskazuje jednak policji Jarucką jako podejrzaną. Tylko ona miała wiedzieć, gdzie znajdują się pożyczone pieniądze.

Co dziwne, policyjna analiza wskazuje, że na banknotach nie ma żadnych śladów, odcisków. Nie ustalono, czy miały one związek z kradzieżą. Funkcjonariusze badają także zamek w drzwiach do pokoju Szczepaniak. Okazuje się, że zamek został otworzony podrobionym kluczem. Tydzień wcześniej klucz zaginął. Dwa dni przed kradzieżą Jarucka miała go oddać podwładnej tłumacząc, że znalazła go przez przypadek.

Sąd orzeka, że Jaruckiej nie udowodniono winy. Apelacje prokuratury i Szczepaniak zostają oddalone.

Wersja Cimoszewicza: Gdy wyszła na jaw sprawa kradzieży, skierowałem Jarucką na urlop bezpłatny.

Wersja Jaruckiej: Od czasu zatrudnienia w MSZ nigdy nie przebywałam na urlopie bezpłatnym ani wychowawczym. Można prześledzić historię mojego zatrudnienia w kadrach.

Faksymile – widmo

W styczniu 2003 r. Jarucka zgłasza dyrektorowi generalnemu MSZ Kazimierzowi Romańskiemu, że zaginęła pieczątka z faksymile (wzorem podpisu) Cimoszewicza z czasów, gdy pracował w Polskim Komitecie Pomocy Społecznej. Zostaje przeprowadzona kontrola, ale resort nie chce ujawnić żadnych szczegółów.

Wcześniej, w sierpniu 2002 r. w biurku Szczepaniak znaleziono dziewięć czystych kartek z odwzorowanym faksymile. Szczepaniak tłumaczy, że kartki jej podrzucono.

Wersja Jaruckiej: w czerwcu 2002 r. zleca Szczepaniak odebrać faksymile z PKPS, a następnie odnieść do sekretariatu MSZ.

Wersja Cimoszewicza: Jarucka bezprawnie wynosi pieczątkę z MSZ. Wcześniej zlecił jej odebranie faksymile z Polskiego Komitetu Polityki Społecznej, gdzie pracował do maja 2002 r. Jarucka wysyła po faksymile Szczepaniak. W lutym 2003 r. okazuje się, że pieczątka zaginęła. Podwładna Jaruckiej twierdzi, że przekazała ją zwierzchniczce, a ta schowała do plecaka i zabrała do domu.

Odcisk tego faksymile znajduje się na ksero upoważnienia Cimoszewicza, które Jarucka przekazuje komisji ds. PKN Orlen 16 sierpnia 2005 r.

Kto widział Joannę?

W styczniu 2005 r. Jarucka znajduje na swoim biurku dwa tajne szyfrogramy dyplomatyczne sprzed roku. Odnosi je do Departamentu Systemu Informacji (tam powinny się znajdować), bo – jak twierdzi – ktoś pewnie przez pomyłkę zostawił je na jej biurku. Następnego dnia Bieszyński z ABW dzwoni do jej męża z prośbą, by Jarucka się z nim spotkała. Na miejscu okazuje się, że chodzi o przesłuchanie. Zeznaje niemal 5 godzin, mimo zwolnienia lekarskiego. – Funkcjonariusze, którzy mnie przesłuchiwali, mieli z góry założona tezę, że dostałam te depesze od dziennikarki z „Metra”. - Chcieli, żebym podała jej nazwisko. Cały czas twierdziłam, że nie znam tej osoby, że nie dostałam tego od żadnej dziennikarki, tylko znalazłam na biurku – brzmi wersja Jaruckiej.

Tego samego dnia ok. godz. 21.00 ABW przeszukuje dom Jaruckiej na polecenie Ryszarda Bieszyńskiego, wówczas szefa Zarządu Śledczego ABW. Od niedawna jest on na emeryturze, po tym jak prokuratura postawiła mu zarzuty przekroczenia uprawnień i podżegania do przekroczenia uprawnień przez innych funkcjonariuszy publicznych w związku z zatrzymaniem byłego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego.

Depesze nie zostają znalezione. Funkcjonariusze wynoszą jednak oświadczenie majątkowe Cimoszewicza. Na tym kończy się przeszukanie. Dopiero sześć dni później, 31 stycznia prokuratura zatwierdziła to postępowanie.
Następnego dnia po przesłuchaniu Jarucka traci ciążę.

Kilka dni później MSZ zgłasza, że żadne depesze nie zaginęły. - Może dlatego, że Jarucka odniosła je na miejsce od razu po znalezieniu - mówi APP ówczesny współpracownik Jaruckiej.
21 czerwca Jarucka po raz drugi zeznaje w ABW. Nikt nie chce jednak powiedzieć, na jakim etapie jest śledztwo.

Kłamstwo przed komisją

W pierwszej połowie 2005 r. Jarucka pisze list do Cimoszewicza z prośbą o poparcie zabiegów jej męża o wyjazd na placówkę do Włoch. Prokuratura potwierdza, że pismo jest oryginalne. Jeszcze przed ujawnieniem dokumentu zeznając przed komisją śledczą Jarucka zaprzecza, jakoby prosiła Cimoszewicza o protekcję czy wyjazd na placówkę.

Sztab Cimoszewicza wskazuje tę sprawę jako motyw działania Jaruckiej. Zdaniem Nałęcza, przekazała ten list swojemu koledze, aby ten wręczył go Cimoszewiczowi. Ten jednak nie przekazał go marszałkowi. - Dobrze się stało, bo gdyby ten list dotarł do Cimoszewicza, ten wyrzuciłby go do kosza. I teraz nie byłoby dowodu obnażającego kłamstwa Jaruckiej – dodał Nałęcz.

9 sierpnia Jarucka przychodzi do kancelarii Wojciecha Brochwicza, b. wiceministra spraw wewnętrznych i oficera służb specjalnych, dziś radcy prawnego i członka Platformy Obywatelskiej, prosi go o kontakt z komisją śledczą ds. PKN Orlen. - Chciała złożyć zeznania w sprawie oświadczenia majątkowego Cimoszewicza. Skierowałem ją do Konstantego Miodowicza – wyjaśnia Brochwicz.

Do byłego wiceministra spraw wewnętrznych skierował Jarucką jego znajomy, który jest ginekologiem byłej asystentki Cimoszewicza. Jarucka zwierzyła się lekarzowi z posiadanych informacji na temat marszałka.

11 sierpnia w kancelarii Brochwicza dochodzi do spotkania małżeństwa Jaruckich z Miodowiczem.

Tego samego dnia do komisji orlenowskiej dociera oświadczenie byłej asystentki Cimoszewicza, w którym napisała, że na prośbę Cimoszewicza zmieniła jego oświadczenie majątkowe. – To ordynarna prowokacja – komentuje sztab marszałka.

Pięć dni później Jarucka zeznaje przed komisją śledczą. Na przesłuchanie przynosi kopię pisma, w którym Cimoszewicz prosi ją o zmianę oświadczeń. Marszałek zaprzecza i zarzuca jej kłamstwo. Ekspertyza prokuratury wskazuje, że dokument jest sfałszowany.

Po trzytygodniowym śledztwie prokuratura stawia Jaruckiej cztery zarzuty dotyczące składania fałszywych zeznań i posługiwanie się podrobionym dokumentem. Sprawa niewpisania przez Cimoszewicza akcji Orlenu do oświadczeń majątkowych zostaje umorzona. Prokuratura uznaje to za pomyłkę marszałka.

Po przesłuchaniu przed komisją ds. PKN Orlen Jarucka znika. Nikt, nawet prokuratura, nie wie, gdzie przebywa. Zmienia numer telefonu komórkowego. W kraju wybucha afera łącząca służby specjalne i środowisko Platformy Obywatelskiej ze sprawą byłej asystentki Cimoszewicza.

Nałęcz oskarża Wojciecha Brochwicza, b. oficera służb specjalnych oraz Konstantego Miodowicza, byłego szefa UOP, o uknucie prowokacji mającej na celu zdyskredytowanie w oczach wyborców Cimoszewicza. Według szefa sztabu wyborczego marszałka, miał na tym skorzystać Donald Tusk, kandydat Platformy na prezydenta. W ostatnich sondażach poparcie dla Tuska wzrosło do 41 procent.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto