Od kilku dni chodzę naładowany. Zaczynam zgrzytać zębami sam na siebie. Powód? Piekielnie prosty! Nie mogę zapłacić rachunku!
Nie wzruszajcie ramionami, bo z głupoty zrobił się problem. Kiedyś uważałem, że najlepiej jest płacić żywą gotówką. Więc zamawiałem sobie przez internet książki, a ja regulowałem przy dostawie. Było tylko kilka „ale”:
– doręczyciel zawsze jakoś dziwnie na mnie patrzył
– Kruszynka uśmiechała się pod nosem
– musiałem gonić do banku, aby pobrać sobie z konta pieniądze:)
Syn w końcu kiedyś mi powiedział: „Ojciec, a nie mógłbyś sobie załatwić karty i płacić kartą?”
Nie odezwałem się, bo bym go ochrzanił! Co go to obchodzi!? Spowodował, że zacząłem myśleć. Jedyny problem, to PIN – jeszcze jedna liczbowa kombinacja, którą trzeba zapamiętać. A jak zapomnę? W końcu znalazłem sposób i z triumfem obwieściłem domownikom, że MAM KARTĘ PŁATNICZĄ! :)
Co za ulga – nie musiałem ganiać do banku (pod nosem mam bankomat), płaciłem za książki kartą, aż kilka dni temu pod stronę Merlina podpięli się hakerzy i nie mogę zrealizować płatności. Po ostatnim „kliknięciu” przycisku „PŁACĘ” wyskakuje strona, na której informują mnie, że w celu ochrony mego konta i zapewnienia bezpieczeństwa transakcji mam im podać swoje dane (zapewniają przy tym, że sklep o nich nie będzie wiedział :) – prawie takie, jakie w kwestionariuszu do policji. Za diabła nie dało się tego obejść. Ponieważ zablokowało mi to transakcję na kilka dni, dzwonię do Merlina i do banku. W obu przypadkach słyszę: „My nic nie wiemy!”
Więc, aby iść za ciosem i korzystać z dobrodziejstw nowoczesności, poszedłem do banku, podpisałem umowę na korzystanie z bankowości internetowej. Wszystko szło w porządku do momentu, gdy informatyk Merlina, chcąc uprościć klientom sprawę, stworzył mapkę, z której po najechaniu muszką na właściwe województwo zamieszkania klienta, jak małpki z klatki, wyskakują nazwy oddziałów tej grupy banków. Jak zwykle u nas – fuszerka. Mojego oddziału nie ma. Zakląłem (Kajtek, zgodnie z przyrzeczeniem nie będę cytował), bo ponownie zablokowałem sobie możliwość płacenia. Znów informatyk nie wiedział, co czyni? :)
I wówczas przypomniała mi się pewna lekcja polskiego w liceum. Omawialiśmy jakiś wiersz. Z ust naszej polonistki pada sakramentalne pytanie: „Manro, powiedz, co poeta chciał w tym wierszu powiedzieć?”, na co ja „ Nie wiem, pani Psorko. Ja z nim nie piłem”.
Trochę mi przechodzi. Chyba znów wrócę do starej, sprawdzonej metody – będę płacił przy dostawie.
Manro
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?